Nowy szef DnB Nord nie ukrywa, że stoi przed nim najtrudniejsze zadanie od momentu, gdy rozpoczął pracę w bankowości. Decyzją norweskiego właściciela po 10 latach obecności w Polsce DnB Nord rezygnuje z ambicji zdobycia znaczącej pozycji jako bank uniwersalny. Wraca do swoich korzeni i skupi się na usługach dla korporacji. To oznacza, że z bankiem będzie musiała się pożegnać duża część z ok. 1000 pracowników. – Do tej pory mogłem przede wszystkim tworzyć, rozwijać biznesy bankowe. Mój cel to minimalizacja negatywnych skutków zmian w banku – mówi DGP Artur Tomaszewski.
Drugim po restrukturyzacji DnB Nord największym wyzwaniem w jego karierze, jeszcze w czasie pracy w grupie Raiffeisen, było przejście z oddziału w Poznaniu do centrali banku w Warszawie na początku 2000 roku. Objął tam stanowisko dyrektora pionu bankowości korporacyjnej. W związku z kryzysem z początku ubiegłej dekady było to duże wyzwanie zawodowe, ale też osobiste. W Poznaniu została rodzina, żona z dwójką dzieci. – Na dłuższą metę taki układ był jednak nie do zniesienia. Po roku kursowania między stolicą a Poznaniem wszyscy przenieśliśmy się do Warszawy – mówi szef DnB Nord.

Nie miał pojęcia o bankowości

Właśnie w Raiffeisenie Artur Tomaszewski stawiał pierwsze kroki w bankowości, choć jako absolwent informatyki nie wiązał swojej przyszłości ze światem finansów.
Reklama
– Informatyka zafascynowała mnie już w latach 80., kiedy ojciec, można powiedzieć, przemycił z RFN jeden z pierwszych w Polsce komputerów ZX Spectrum. Komputer był głęboko ukryty w bagażniku samochodu – mówi.
Plany zawodowe zweryfikowała jednak pierwsza praca. Okazało się, że programowanie w samotności na cały etat to zajęcie nie dla niego. Brakowało mu kontaktu z ludźmi. Wtedy w połowie lat 90. został ściągnięty do pracy w poznańskim oddziale Raiffeisena, pierwszym, który bank otworzył poza Warszawą. Bez oporów przyznaje, że nie miał wówczas pojęcia o bankowości.
– Wszyscy uczyliśmy się na żywym organizmie. Rodzina i znajomi ostrzegali mnie zresztą przed przejściem do banku. Nikt nie wiedział, co to jest Raiffeisen i co mnie tam czeka – mówi Artur Tomaszewski. Na początku zajmował się prostymi rzeczami, np. do tej pory z sentymentem wspomina, jak przez pierwsze trzy miesiące kserował faktury do płatności zagranicznych. – Było w tym jednak dużo entuzjazmu i energii. Poza tym Raiffeisen wiele inwestował w nasze szkolenie. I tak zostałem w bankowości – dodaje.

Norwegowie zmieniają strategię

Jego przygoda z Raiffeisenem zakończyła się w 2004 r., kiedy był już szefem pionu bankowości korporacyjnej w centrali. Wtedy razem z Jarosławem Dąbrowskim, wiceprezesem Raiffeisen Bank Polska, przeszedł do DnB Nord. Tym razem już prosto do zarządu. – Mieliśmy dużą swobodę działania i duży wpływ na kreowanie strategii banku – wspomina.
Przygodę z DnB Nord zaczynał, gdy pracowało tam zaledwie 40 osób. Przyznaje, że zmiana strategii Norwegów w Polsce budzi w nim żal, ale rozumie właścicieli. – Teraz nasz udział w segmencie detalicznym sięga 1 proc. Aby w dłuższym terminie utrzymać odpowiednią rentowność i bezpieczeństwo tej części biznesu, powinniśmy zwiększyć udział do 4 – 5 proc., co kosztowałoby kilka miliardów złotych – mówi Tomaszewski. Wskazuje, że dopiero taka skala działania pozwoliłaby na prawdziwie trwały i zdywersyfikowany rozwój, a na taki wydatek norweski DnB nie jest obecnie gotowy.