Pejzaże Kuby Słomkowskiego są wyraziste i rozpoznawalne. Pozbawione szczegółów przekazują zapis pejzażowej wizji.

W dawnym malarstwie wyróżniano liczne typy pejzaży. Było to potrzebne, bo malowano wiele rodzajów widoków. Znamy zatem pejzaże kosmiczne, monochromatyczne, panoramiczne, dynamiczne, dramatyczne, a do tego jeszcze różne bardziej szczegółowe ich odmiany, wynikające z miejsca i czasu powstania. Byli artyści całkowicie skupieni w swej twórczości na tej tematyce, byli inni, którzy traktowali ją jako przerywnik, odskocznię od zasadniczych wątków malarskiej twórczości, czyli obrazów historycznych czy portretowych.

Teraz ma to mniejsze znaczenie, bo rolę pełnioną przez malarstwo pejzażowe przejęła fotografia. Widoki straciły na swej dokumentacyjnej roli. Chyba to, co obecnie powstaje najczęściej, to pejzaż wewnętrzny. Takie określenie niesie za sobą skojarzenia raczej ze sztuką egzystencjalną i metaforyczną, jednak w przypadku twórczości Kuby Słomkowskiego, oznacza coś zgoła innego.

Pejzaż Słomkowskiego ma najpewniej swoją realną inspirację, ale zostaje tak mocno przez malarza przetworzony, że staje się jego wewnętrzną wypowiedzią, sformułowaną we własnym języku malarskim, którego odmienność jest kreowana i podtrzymywana w kolejnych obrazach.

Reklama

Nie ma tu dominującej kolorystyki; wynika ona z każdorazowej potrzeby tworzonego przedstawienia. Nie można zatem powiedzieć, że malarz lubi kolory spoza barwnego spektrum, biele, szarości, brązy, czernie, choć często ich używa. Zjawiają się, bo taki jest imperatyw tych pejzaży: mają być oszczędne, monumentalne, jakby posępne. Nie wiem czy są wynikiem odbytych dalekich podróży, czy obejrzenia pisma podróżniczego. To nie jest najważniejsze, liczy się efekt finalny, a ten jest bardzo udany. Może tylko chciałoby się, żeby formaty płócien były jeszcze większe, by wrażenie wstępowania w pejzaż było jeszcze mocniejsze, jeszcze pełniejsze.

Jedno w tych wizyjnych pejzażach nie pozostawia wątpliwości: że to widoki z mórz zimnych, tych w których mogą żyć wieloryby. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest, że powracają one często w tytułach obrazów Słomkowskiego. Co więcej, dla pogłębienia pozamalarskiej perspektywy ich oglądu, odsyłają także do postaci Jonasza. Przygoda z wielką rybą opisana jest w Starym Testamencie, w księdze imienia tego proroka, według tradycji jego autorstwa.

Bóg wysłał Jonasza do Niniwy, miasta Asyryjczyków, by upomniał ich w ich niegodziwym życiu. Jednak Asyryjczycy byli wyjątkowymi okrutnikami i wyrządzili Izraelitom wiele zła, więc Jonasz bał się misji i postanowił uciec i Bożego nakazu nie dopełnić. Wsiadł na statek i chciał popłynąć na kraj znanego wówczas świata, do brzegów dzisiejszej Hiszpanii. Gdy jednak wsiadł na okręt pojawiły się straszliwe sztormy. Wtedy przyznał się załodze, że ucieka przed Boskim zadaniem i poprosił marynarzy, żeby wyrzucili go za burtę. Gdy spełnili jego żądanie, morze ucichło. Prorok zginąłby niechybnie, gdyby nie kolejna Boska interwencja. Zjawił się wieloryb i połknął nieszczęśnika. Prorok spędził w brzuchu ryby trzy dni i trzy noce, poczem ryba go wypluła. Jonasz mógł dopełnić swej misji i udać się do Niniwitów, by przepowiedzieć im zagładę.
W dawnej sztuce pobyt w brzuchu wieloryba był nieraz tematem obrazów. Słomkowskiemu wystarcza jedynie pretekst. Przywołanie imienia proroka w tytułach pejzaży nadaje im dodatkowych sensów. Wzbogaca o wymiar religijny, egzystencjalny, a może nawet eschatologiczny. Pejzaż z pozoru niewinny dopełniony imieniem proroka nabiera nowych znaczeń.

Można jednak o tym nie pamiętać i oglądać wyspiarskie widoki Słomkowskiego, jako zapis jego pejzażowych upodobań. Nie mają one jednak charakteru notatki z rzeczywistości. Są raczej malarskim fantazmatem, wyspami inspirowanym, bo całkowicie pozbawionym szczegółów. Monumentalne i zdawkowe, a zarazem zagadkowe, obrazy te odsyłają nas ku idei podróży i podróżowania. Mnie przypominają rejs wokół wysp Madery, gdzie morski pejzaż zmieniał się wielokrotnie, a kolejne wyspy odsłaniały swoje odmienne oblicza. W swoich obrazach Kuba Słomkowski zaprasza nas do odbycia tej wyimaginowanej podróży w głąb jego obrazów wspólnie, licząc na nasze dopełniające ich odczytywanie i poznawanie.

ikona lupy />
Zdjęcia: Błażej Żuławski / Media