Modernizacja w perspektywie dekad
Jak podaje portal Defence24 umowa z amerykańskim producentem przewiduje, że pierwsze dostawy zmodernizowanych maszyn rozpoczną się dopiero w 2030 roku. Samo zakończenie modernizacji całej floty planowane jest na 2038 rok. To oznacza, że przez najbliższe pięć lat nasze F-16 będą latały w obecnej konfiguracji, a kolejne osiem lat potrwa ich stopniowe dostosowywanie do standardu Viper. W praktyce więc pełna gotowość bojowa wszystkich 48 maszyn zostanie osiągnięta dopiero za trzynaście lat, w świecie lotnictwa wojskowego to cała epoka. Co więcej, w momencie gdy generałowie NATO mówią o możliwości tego że wkrótce wybuchnie zbrojny konflikt, to czy to nie za późno?
Tymczasem już teraz wiadomo, że w 2026 roku Polska zacznie odbierać pierwsze F-35, które będą stanowiły technologiczną rewolucję. Modernizacja F-16, choć potrzebna, może więc przyjść za późno, by w pełni wpisać się w aktualne potrzeby operacyjne.
Zakres modernizacji – imponujący pakiet
Sam kontrakt zakłada gruntowną wymianę kluczowych systemów i uzbrojenia, co w teorii pozwoli naszym F-16 utrzymać wysoki poziom bojowy jeszcze przez długie lata. Modernizacja obejmie m.in.:
- integrację nowych systemów uzbrojenia w tym AIM-120D AMRAAM
- radar AESA AN/APG-83 SABR – nowoczesny radar z aktywną fazowaną anteną, zdolny do wykrywania wielu celów na dużych dystansach.
- nowe komputery misji i awionika – szybsze przetwarzanie danych, lepsza integracja z innymi systemami pola walki.
- systemy samoobrony i walki elektronicznej – zwiększenie szans przeżycia w środowisku nasyconym obroną przeciwlotniczą.
- nowoczesne systemy łączności i identyfikacji (IFF, Link 16) – pełna kompatybilność z siłami NATO.
- celowniki nahełmowe JHMCS II i szerokoformatowe wyświetlacze – poprawa świadomości sytuacyjnej pilota.
- system GCAS – automatyczne zapobieganie kolizjom z ziemią.
- nowe fotele katapultowe, zasobniki rozpoznawcze, systemy GPS i elementy samoobrony.
- symulatory szkoleniowe i zaplecze logistyczne – w tym budowę magazynów na wrażliwe komponenty i części zamienne.
Co istotne, modyfikacje strukturalne F-16 mają wydłużyć żywotność maszyn z 8 do 12 tysięcy godzin lotu.
Polska rola – ale jak duża naprawdę?
Rząd chwali się, że wszystkie prace będą prowadzone w Polsce, w bydgoskich Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2. Faktycznie, to duży prestiż i możliwość zdobycia doświadczenia przy obsłudze jednej z najpopularniejszych konstrukcji lotniczych świata. Jednak nie brakuje głosów ekspertów, że rola polskiego przemysłu może być mniejsza niż sugerują oficjalne komunikaty. Pierwsze dwa samoloty zostaną bowiem przebadane i przetestowane w USA, a całość prac będzie nadzorowana przez Lockheed Martina i amerykańskich specjalistów. W praktyce więc może się okazać, że polskie zakłady będą pełnić rolę podwykonawcy, a nie pełnoprawnego partnera technologicznego.
Cena i kredyt – ciężar dla budżetu na długie lata
3,8 miliarda dolarów to kwota, która robi wrażenie. Problem w tym, że nie zostanie sfinansowana w całości z budżetu, Polska korzysta z amerykańskiego kredytu gwarantowanego przez rząd USA. Oznacza to, że przez lata będziemy spłacać nie tylko sam kontrakt, ale także odsetki dla zagranicznych instytucji finansowych.
Eksperci wskazują, że równie dobrze można było spróbować zgromadzić środki w polskim systemie bankowym, co pozwoliłoby otrzymać miliardowe kwoty w kraju. Zamiast tego, pieniądze trafią do amerykańskich banków, a ciężar spłaty będzie jeszcze długo ciążył na budżecie państwa i podatnikach.
F-16 to wspaniałe maszyny – szkoda, że tak późno
Nie sposób krytykować samego zakresu modernizacji. Wszystko, co obejmuje pakiet, jest potrzebne i znacząco zwiększy możliwości bojowe maszyn. Problem tkwi jednak w czasie i finansach. Zanim polskie lotnictwo w pełni odczuje korzyści z tego kontraktu, upłynie wiele lat. W międzyczasie na świecie pojawią się nowe technologie i zagrożenia, a nasze F-16, nawet w wersji Viper, będą stanowić sprzęt poprzedniej generacji. Gdyby modernizacja rozpoczęła się kilka lat wcześniej, Polska mogłaby dziś dysponować zupełnie innym potencjałem bojowym. Teraz pozostaje czekać i płacić.
Podpisanie umowy w Bydgoszczy miało charakter niemal uroczysty, ogłoszono je tuż przed Świętem Wojska Polskiego, pokazując jedność polsko-amerykańskiego sojuszu. Warto jednak zadawać pytania: czy harmonogram nie jest zbyt odległy, czy kredyt nie okaże się zbyt dużym obciążeniem i czy polski przemysł faktycznie zyska na tej współpracy?