Jednokierunkowy ruch na polskim złotym był na pewno przyjemny dla polskich kredytobiorców. Inwestorzy grający na EURUSD mieli na pewno większy problem z uchwyceniem trendu: najpierw wzrost z poziomu 1,2260 do 1.2320, a potem ponowny spadek do 1,2228 i znów wzrost w kierunku 1.23.
Podobnie jak polska waluta, również polska giełda odnotowała w czwartek wzrosty (WIG20 +0,64%). Byki nakręcały koniunkturę również na innych parkietach europejskich: FTSE wzrósł o 0.5%, DAX o 1,1%, CAC 40 o 0.87%. Obrót akcjami w USA również zakończył się na plusie: S&P +0.27%.
Najciekawsze jest to, że dobre czwartkowe nastroje okraszone były relatywnie słabymi danymi publikowanymi w USA, gdzie nie widać poprawy sytuacji na rynku pracy (liczba nowych wniosków o zasiłek wzrosła do 386 tys.) ani na rynku nieruchomości (sprzedaż domów spada).
Wyniki aukcji hiszpańskich papierów skarbowych również nie powinny napawać optymizmem. 10-letnie obligacje zostały sprzedane z rentownością powyżej 7%. Rynki na razie nie reagują jednak na te dane i żyją nadziejami, a co za tym idzie byki są ciągle w natarciu.
Dziś nie spodziewamy się publikacji ważniejszych danych ekonomicznych. Pamiętajmy jednak, że czwartkowy hurra optymizm nie oznacza, że wszystkie problemy gnębiące światową gospodarkę zniknęły. Nadal mamy nierozwiązane problemy Europy, spowalniające Chiny i Stany Zjednoczone, które nie mogą się zdecydować czy wejść w recesję czy nie. Stąd umacnianie EURPLN nie będzie trwało wiecznie… ale póki co korzystajmy i spłacajmy raty kredytów hipotecznych.