– To nie mój wymysł. Wiele kierowanych przez mężczyzn instytucji przeprowadziło niedawno analizy, jak obecność kobiet na wysokich stanowiskach wpływa na wyniki firm. Zrobiły je Goldman Sachs, McKinsey, Deutsche Bank. I wszystkie doszły do tego samego wniosku: gdy w kierownictwie są zarówno mężczyźni, jak i kobiety, firma zarabia więcej. Powód: popełnia mniej błędów. Gdyby zamiast Lehman Brothers istniał bank Lehman Sisters, nie mielibyśmy dziś na świecie tak ogromnego bałaganu – grzmiała kilka dni temu Viviane Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości i wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej podczas konferencji DLDwomen w Monachium.
– Gdy zaczynałam wojnę z telekomami, nikt nie wierzył, że uda nam się przełamać ich monopol. A jednak doprowadziliśmy do obniżenia cen. Tak samo teraz nie poddam się i doprowadzę do przełamania monopolu mężczyzn – stwierdziła. Jej zdaniem to, że 95 proc. członków zarządów i rad nadzorczych to mężczyźni, to nie tylko dyskryminacja, lecz także marnowanie talentów, bo 80 proc. decyzji zakupowych i decyzji o oszczędnościach jest podejmowanych przez kobiety. I nie chodzi wcale o zakupy butów, tylko o domy, samochody czy inwestowanie oszczędności. – To kobiety decydują o budżetach domowych i robią to skutecznie – stwierdziła. Sala pełna najbardziej wpływowych kobiet biznesu i kultury z Europy wybuchła oklaskami.
Już w ubiegłym roku komisarz Reding proponowała, by firmy same wprowadziły takie parytety. Odzew był nikły, więc postanowiła doprowadzić do obowiązkowego parytetu. Wstępne konsultacje tego pomysłu zakończyły się w czerwcu. Zdania są mocno podzielone, ale pani komisarz nie zamierza rezygnować.
Reklama
Właśnie z uporu, z jakim realizuje swoje zamiary, jest najbardziej znana. W Komisji Europejskiej zasiada nieprzerwanie od 1999 roku. Wcześniej przez blisko 20 lat pracowała jako dziennikarka w największym luksemburskim dzienniku „Luxemburger Wort”. Równolegle rozpoczęła też karierę polityczną.
W 1989 roku została posłanką w Parlamencie Europejskim. Jednak dopiero jako komisarz dała się poznać na arenie europejskiej. W latach 1999 – 2004 była odpowiedzialna za edukację i kulturę, w kolejnej kadencji odpowiadała za sprawy społeczeństwa informacyjnego i mediów. Właśnie wtedy zaczęła zyskiwać przydomek Żelaznej Komisarz. Głównie dzięki temu, jak wymusiła na operatorach obniżkę roamingu na terenie Unii.
Kiedy największe telekomy nie chciały zgodzić się na zmniejszenie stawek, o ich oporach opowiedziała mediom, pod pręgierzem których operatorzy się ugięli. Podobnie postąpiła, gdy tacy gracze jak Google czy Facebook nie chcieli się zgodzić na jej kolejny plan zapisania w krajowych systemach prawnych „prawa do zapominania”, w myśl którego każdy użytkownik sieci powinien mieć możliwość do usunięcia swoich danych z serwera w dowolnym momencie. Globalni gracze musieli się ugiąć.
Także w walce o parytety dla kobiet w unijnych firmach ma poparcie mediów z całej Unii. Jeśli dołożymy do tego legendarny upór Reding, może się okazać, że i ten plan uda się zrealizować.