Wizyta republikańskiego kandydata na prezydenta USA Mitta Romney'a w Warszawie i Gdańsku wzmocni pozycję Polski wobec Stanów Zjednoczonych niezależnie od wyniku wyborów - uważa politolog, amerykanista z Uczelni Vistula dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.

"Ta wizyta bardzo wzmocni pozycję Polski wobec Stanów Zjednoczonych oraz w Europie i na świecie niezależnie od wyniku wyborów, dlatego że Demokraci nie będą mogli Polski lekceważyć, tak jak to zaczęła robić większość z nich w czasie prezydentury Baracka Obamy - ocenił w rozmowie z PAP.

"Zainteresowanie jednej z wielkich amerykańskich partii z reguły przenosi się na drugą. Bardzo znaczącym tego przykładem było poparcie Stanów Zjednoczonych dla przyjęcia Polski do NATO. Najpierw obie partie były przeciw, po czym Republikanie zmienili zdanie i zaraz potem zmienił zdanie ówczesny demokratyczny prezydent Bill Clinton i jego partia" - dodał.

Jak zaznaczył, gdy obecnie Republikanie doceniają Polskę, lekceważenie naszego kraju będzie kosztowne i trudne dla Demokratów.

Reklama

Zdaniem politologa na zainteresowaniu Romney'a Polską może skorzystać amerykańska Polonia, która - jak zaznaczył - "od kilkunastu lat była lekceważona przez kolejnych prezydentów, kolejne administracje i obie amerykańskie partie polityczne".

"W kampaniach bardzo niewiele było dla Polski, a jeszcze mniej, bo nic, dla amerykańskiej Polonii. (...) Teraz jest nadzieja, że to się zmieni, że przynajmniej republikański kandydat docenił znaczenie wyborcze Polonii amerykańskiej. Jeżeli republikański kandydat i jego sztabowcy to doceniają, to demokratyczni też będą musieli" - powiedział.

Zwrócił uwagę, że amerykańska Polonia liczy 10 mln ludzi, a to blisko 3 proc. całej ludności Stanów Zjednoczonych i na dodatek jest skupiona w stanach rozstrzygających o wynikach wyborów prezydenckich, tzw. stanach obrotowych.

Kostrzewa-Zorbas ocenia, że publiczne wystąpienie Romney'a w Warszawie będzie bardzo ważne i dodatkowo wyróżni Polskę, ponieważ będzie to jedyne wystąpienie w Europie.

"Gdy przyjrzeć się dotąd ogłoszonym szczegółom podróży, to bardzo dziwne i negatywne jest pominięcie w Polsce opozycji - zarówno prawicowej, jak i lewicowej - jako partnera do dialogu" - zauważył.

"Być może Romney, czy też jego sztabowcy, nie chcą podczas tej wizyty nadać za dużej roli polskim partiom politycznym, ale mogliby zadbać o pluralizm, rozmaitość rozmówców innymi sposobami, na przykład organizując coś, co zrobił Obama, czyli spotkanie z weteranami ruchów demokratycznych w Polsce" - dodał politolog.

Zaznaczył, że zarówno w odwiedzanych przez Romney'a Wielkiej Brytanii, jak i w Izraelu zaplanowano spotkania z przedstawicielami opozycji. "To jest niebezpieczne dla wizerunku Polski w Stanach Zjednoczonych i pośrednio w świecie, bo za Romeny'em pójdzie uwaga mediów światowych. I jaki będzie przekaz? (...) Że Polska czymś się różni od Izraela i Wielkiej Brytanii, że to są kraje demokratyczne, pluralistyczne, a Polska jakby nie" - powiedział.

"Romney i jego sztab mogą popełnić ciężki błąd o skutkach i dla nich, i dla Polski. Oni mogą utracić dużą część polonijnych wyborców (...). Jednocześnie ten sam błąd będzie miał skutki dla Polski, psując nasz wizerunek międzynarodowy" - dodał.