Ostatnimi czasy głośno mówi się o odrodzeniu polskiego przemysłu tekstylnego. Czy producenci rzeczywiście przenoszą fabryki z Chin do Polski?
Koszty pracy w Chinach wzrosły w ostatnim czasie o kilkadziesiąt procent. Powodem jest oczywiście szybki rozwój tego kraju, co sprawia, że tamtejsza siła robocza nie jest już tak bardzo konkurencyjna w stosunku do europejskiej jak dawniej. Do tego Państwo Środka nie jest w stanie zapewnić produkcji krótkich serii ubrań, krótkich terminów dostaw oraz wysokiej jakości. A tego w obliczu szybko zmieniających się potrzeb konsumentów oczekują europejscy producenci. Przenoszą więc produkcję do innych krajów – Wietnamu i Bangladeszu, Etiopii i Zimbabwe, do Turcji, krajów dawnej Jugosławii, Mołdawii, Rumunii, Bułgarii, a także Polski. Zakłady zlokalizowane w naszym kraju są cenione przede wszystkim za wysoki profesjonalizm i jakość. Są jednak wciąż droższe w porównaniu z innymi krajami, dlatego przenoszenie produkcji jest procesem bardzo powolnym. Innym problemem jest brak wykwalifikowanej kadry. Nie ma konfekcjonerek, konstruktorów czy technologów odzieży. Uruchomienie produkcji nie jest więc proste, a do tego jest czasochłonne.
Kto zatem na razie decyduje się na przeniesienie produkcji do Polski? Rodzimi producenci czy ogólnoświatowe marki?
Reklama
Oczywiście w pierwszej kolejności robią to zagraniczne firmy pochodzące z Niemiec, Anglii, Francji czy Holandii. Zlecają nam produkowanie zarówno odzieży damskiej, jak i męskiej, w tym zwłaszcza garniturów, garsonek, palt, przy których wykonaniu wymagane są największe umiejętności krawieckie oraz precyzja.
To sugeruje, że naszym krajem zainteresowane są głównie marki z wyższej półki.
Rzeczywiście tak jest, choć żadna z zagranicznych firm nie chce głośno i otwarcie mówić o tym, gdzie produkuje swoje wyroby. Ja mogę tylko powiedzieć, że są to firmy, które swoje salony uruchomiły m.in. na placu Trzech Krzyży w Warszawie. Wystarczy więc się przejść najdroższą ulicą w kraju, aby poznać ich nazwy.
Zatem wśród nich są także prestiżowe Ermenegildo Zegna i Burberry?
To już pani powiedziała.
Czy dzięki temu, że produkcja powoli wraca do Polski, jakość dostępnych ubrań będzie wyższa, a ceny niższe?
Tak, ponieważ polskie zakłady produkcyjne zdobywają doświadczenie, a zleceniodawcy, zwłaszcza ci z górnej półki, wymuszają na nich wysoką jakość. Często bywa tak, że dostarczają specjalistyczne maszyny do fabryki, aby została ona osiągnięta. Innymi słowy, zwiększa się standard wyposażenia polskich zakładów, co również ma przełożenie na to, jakie ubrania są w nich wytwarzane. Niestety, nie należy oczekiwać w związku z tym spadku cen, i to nawet jeśli produkcja w kraju odrodzi się na większą skalę, i jak przed laty w zakładach pod Łodzią będzie trwała wytężona praca. A to dlatego, że usługi polskich fabryk w dalszym ciągu są droższe od tych zlokalizowanych w Azji. Do tego kolekcje wytwarzane w Polsce prawie w całości przekazywane są zleceniodawcy, a ten w większości sprzedaje je za granicą. Dobrą stroną tej sytuacji jest na pewno możliwy spadek bezrobocia w branży tekstylnej. Ale to także pieśń przyszłości.

OPINIE:

Bogusz Kruszyński, wiceprezes zarządu firmy Redan

Kto jest dzisiaj konkurentem dla Chin

Redan zleca produkcję na zasadzie outsourcingu w ponad 100 fabrykach, zarówno w Polsce, jak i za granicą, w szczególności w Chinach, Indiach, Bangladeszu. W sektorze fashion większość produkcji zlecamy w krajach azjatyckich, inaczej sytuacja przedstawia się w sektorze dyskontowym. Część grup asortymentowych z odzieży dostępnej w sieci Textilmarket pochodzi od polskich producentów. Ale nie mamy powodu – patrząc na to z technicznego czy krawieckiego punktu widzenia – aby stwierdzić, że towary z Dalekiego Wschodu są niższej jakości. Koszty pracy w Chinach nadal są niższe niż w Polsce, choć ta przewaga się zmniejsza. A w porównaniu z niektórymi krajami jak Rumunia czy Ukraina ta różnica jest prawie niezauważalna. Z tego względu udział produkcji w krajach europejskich stopniowo rośnie.
Dariusz Pachla, wiceprezes zarządu spółki LPP

Kupimy w Polsce 70 mln ubrań

Mówiąc wprost jesteśmy zainteresowani przenoszeniem produkcji odzieży z Chin do Polski. To oznacza, że chcielibyśmy móc kupić od producentów w Polsce 70 mln sztuk ubrań w przyszłym roku przy zachowaniu dobrych cen i jakości oraz terminowości dostaw. Niestety, według naszej wiedzy na razie w Polsce nie ma sił produkcyjnych, które byłyby w stanie zrealizować tak duże zamówienie. Dlatego nie jest możliwe w najbliższych latach całkowite przeniesienie produkcji odzieży z Azji do Polski. Na razie zlecamy w kraju uszycie kilkuset tysięcy sztuk odzieży rocznie. Pomimo wyższej ceny usługi niż w Azji jest to dla nas opłacalne. Możemy stosunkowo szybko pozyskać ten produkt – sam przewóz odzieży statkiem z Chin zajmuje 35 dni. Być może moglibyśmy dać więcej zleceń rodzimym zakładom, ale nadal będzie to kropla w morzu w porównaniu z całością naszych zakupów.
ikona lupy />
Bogusław Słaby, prezes zarządu Związku Przedsiębiorców Przemysłu Mody „Lewiatan” oraz Fundacji Przemysłu i Mody - Materiały prasowe / DGP
ikona lupy />
Dariusz Pachla, wiceprezes zarządu spółki LPP / DGP
ikona lupy />
Bogusz Kruszyński, wiceprezes zarządu firmy Redan / DGP