Ale efekt jest podobny, o ile nie gorszy – wynika z najnowszych danych ministerstwa gospodarki w Berlinie. To sygnał, jak duża część subsydiów wypłaconych na pomoc dla byłej NRD została po prostu zmarnowana.
W ramach paktu solidarności, który będzie trwał do 2019 r., 18 mln mieszkańców wschodnich landów (16 mln byłej NRD plus 2 mln Berlina Zachodniego) otrzymało do tej pory 1,5 bln euro pomocy. Wielkie pieniądze dla 38-milionowej Polski ruszyły znacznie później, mniej więcej 10 lat temu. Ale wciąż to kwota niepomiernie mniejsza: niecałe 90 mld euro.
Jak jednak zauważa Dennis Snower, dyrektor Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej, o ile pomoc Unii w większości idzie na inwestycje, to aż 2/3 wsparcia dla landów wschodnich zostało utopionych w bieżące subwencje socjalne.
Dzięki kolosalnemu strumieniowi takiej pomocy poziom życia w b. NRD skoczył z 33 proc. średniej ówczesnych Niemiec Zachodnich (przy uwzględnieniu realnej siły nabywczej) w 1991 r. do 71 proc. dziś. To odpowiada 84 proc. przeciętnego dochodu narodowego na mieszkańca w całej UE.
Reklama
Jednak w ostatnich latach wskaźnik ten nie tylko przestał rosnąć, ale wręcz spada. Na przykład w pierwszych sześciu miesiącach tego roku gospodarka b. NRD rosła w tempie 0,5 proc., podczas gdy landów zachodnich dwa razy szybciej.
W tym roku przy niepomiernie mniejszym wsparciu z zewnątrz poziom życia w naszym kraju osiągnie 70 proc. średniej w całej UE. W chwili upadku komunizmu dochód narodowy przypadający na mieszkańca przy uwzględnieniu realnej siły nabywczej na mieszkańca wynosił zaledwie 25 proc. przeciętnej Wspólnoty. Skok, jaki przez minione 22 lata dokonał nasz kraj, jest więc porównywalny z tym, co osiągnęła b. NRD.
Inne wskaźniki są już jednak gorsze dla naszych sąsiadów zza Odry. Od zjednoczenia liczba mieszkańców landów wschodnich (wraz z Berlinem Zachodnim) spadła o 10 proc., z 18,1 mln do 16,3 mln. W tym czasie ludność Polski nawet mimo emigracji zmniejszyła się tylko nieznacznie (z 37,9 mln według spisu z 1988 r. do 37,2 mln faktycznie mieszkających w Polsce według zeszłorocznego spisu).
Także bezrobocie w b. NRD (10 proc.) jest zdecydowanie większe niż w landach zachodnich (6 proc.) i jest porównywalne z tym, które jest w Polsce (12,4 proc.).
– 20 lat temu wszyscy byli pod wpływem entuzjazmu. Dziś zdajemy sobie sprawę, że landy wschodnie pewnie nigdy nie osiągną poziomu życia landów zachodnich – uważa Dennis Snower.
To jednak różnice w mentalności w największym stopniu stawiają pod znakiem zapytania skuteczność zjednoczenia. Jak wynika z opublikowanego w tym tygodniu sondażu „Bilda”, aż trzy czwarte mieszkańców kraju jest przekonanych, że Niemcy wschodni i Niemcy zachodni mają całkowicie inną mentalność, a zaledwie dwie trzecie Wessis zdecydowałoby się na małżeństwo z Ossi (ale trzy czwarte Ossis poślubiłoby Wessi). Wciąż co piąty mieszkaniec landów zachodnich nigdy nie przekroczył dawnej żelaznej kurtyny, a co dziesiąty obywatel b. NRD nie był ani razu na zachodzie.
Co więcej, o ile dwie dekady temu płacenie specjalnego podatku solidarnościowego było czymś zupełnie naturalnym dla 62 mln obywateli landów zachodnich, dziś w tej sprawie jest coraz większy sprzeciw. Eksperci są zgodni, że tych subwencji nie uda się przedłużyć poza ustalony już termin 2019 r. Ale wątpliwe, aby do tego czasu gospodarka b. NRD potrafiła samodzielnie redukować dystans do zachodnich współobywateli.