"Jeśli chodzi o ustalenia dotyczące tego przyszłego jednolitego nadzoru finansowego, to wszyscy powinniśmy mieć umiarkowany powód do satysfakcji" - ocenił Tusk wynik nocnych, czwartkowo-piątkowych ustaleń szczytu UE w sprawie nadzoru. Dodał, że dla Polski "najważniejsza jest zgoda wszystkich, aby wspólny nadzór finansowy uwzględniał także prawa i obowiązki, w harmonii ze sobą, państw spoza strefy euro oraz państw goszczących banki zagraniczne".

"Walka była o to, żeby w nadzorze finansowym, który będzie decydował w przyszłości na przykład o upadłości banków, tyle samo do powiedzenia mieli ci, którzy w sektorze bankowym są słabszym partnerem, jak i ci, którzy są poza strefą euro i mają trochę mniej instrumentów do współdziałania" - wyjaśnił Tusk.

Poinformował przy tym, że przywódcy zdecydowali, iż nie będzie zmieniana podstawa prawna propozycji wspólnego nadzoru (art. traktatu UE o Europejskim Banku Centralnym), która zgodnie z ekspertyzą służb prawnych Rady UE, nie daje krajom spoza euro możliwości pełnego udziału w decyzjach wspólnego nadzoru.

Premier tłumaczył, że skoro w tej sytuacji "niemożliwe było uzyskanie 100 procent uprawnień dla państw spoza strefy euro", to równowaga między uprawnieniami i obowiązkami może być osiągnięta przez zmniejszenie zobowiązań. "Może to oznaczać, że póki będziemy poza strefą euro, Polska będzie uczestniczyć w jednolitym nadzorze finansowym na lżejszej zasadzie. Będziemy mieli trochę mniej praw, ale w związku z tym też trochę mniej obowiązków (niż kraje strefy euro)" - wyjaśnił.

Reklama

Tusk uspokajał, że "decyzję o tym, czy przystąpimy w jakiejkolwiek formie do jednolitego nadzoru finansowego, podejmiemy po dość długotrwałych negocjacjach: gdy uzyskamy pewność, że to z punktu widzenia Polski jest poprawa stanu rzeczy, a nie osłabienie pozycji".

Zauważył jednocześnie, że niezmienianie podstawy prawnej propozycji nadzoru bankowego "daje szanse, że rzeczywiście do końca roku (jak zakładają wnioski ze szczytu - PAP) zapadnie już ostateczna decyzja o jednolitym nadzorze finansowym". "Chociaż - jak zastrzegł premier - jest bardzo mało prawdopodobne, aby od początku przyszłego roku działały potrzebne instytucje, przepisy i mechanizmy". Decyzję szczytu nazwał "otwarciem drogi do budowy jednolitego nadzoru".

Tusk relacjonował też rozmowy ze szczytu na temat perspektywy wdrożenia wspólnego nadzoru. "Prognozy (...) były bardzo różne. Niektórzy sądzili, że to potrwa dwa, trzy lata. (Herman) Van Rompuy nawet żartował, że na pewno nie on będzie szefem Rady Europejskiej w czasie, kiedy ten nadzór zacznie działać" - mówił polski premier.

Jak ocenił, kwestia nadzoru bankowego, to bardzo skomplikowany mechanizm. "Taki duży i ambitny kraj, jak Niemcy będzie musiał się zgodzić, że jakaś instytucja, w której wszyscy głosują, może zdecydować, że jakieś banki niemieckie upadną, a to ma swoje konsekwencje społeczne. To jest na pewno rezygnacja przez państwa strefy euro i nie tylko z tych paru milimetrów suwerenności na rzecz instytucji międzynarodowych" - zaznaczył.

Pytany o zapisy wniosków ze szczytu dotyczące tzw. fiscal capacity, czyli zdolności budżetu solidarnościowego strefy euro dla krajów przeprowadzających ciężkie reformy, ocenił, że "premier (Wielkiej Brytanii David) Cameron ustąpił przed dobrze wymyślonym kompromisem".

Polska nie chciała wiązania dyskusji o budżecie euro z negocjacjami wieloletniego budżetu UE na lata 2014-2020, czego - według Tuska - chciała Wielka Brytania. Jak tłumaczył, Polsce chodziło o zagwarantowanie, że "nie wezmą nam pieniędzy z naszego wielkiego budżetu na rzecz tego mechanizmu".

Tusk odniósł się też do wspólnego nadzoru bankowego w kontekście rozwoju integracji europejskiej. "Skłoniliśmy naszych partnerów do tego, aby jednym z kluczowych punktów odniesienia do rozmowy o nadzorze finansowym był pakt fiskalny, ten, który wspólnie wynegocjowaliśmy. To jest dla nas korzystniejszy punkt odniesienia; to oznacza, że jest dodatkowy powód, aby ratyfikować pakt fiskalny w Polsce" - ocenił.

"To jest stosowny moment - podkreślił Tusk - żeby sobie odpowiedzieć, czy Polska chce uczestniczyć i być zarówno podmiotem, jak i przedmiotem tej postępującej integracji; czy trzymamy się z boku i patrzymy, jak fragment Europy bardziej się integruje, a my pozostaniemy na politycznych peryferiach".

To jest moment, "kiedy się wsiada do pociągu, albo zostaje na peronie" - podsumował polski premier. - Te kilka miesięcy będą rozstrzygały o tym, co będzie się działo przez następne dziesiątki lat".

>>> Czytaj więcej: Kompromis na unijnym szczycie: wspólny nadzór bankowy już w 2013 roku