Przepaść między sektorami i ludźmi czerpiącymi korzyści z powszechnie przyjętej polityki przeciągania i udawania a rzeczywistą gospodarką jest największa, jaką kiedykolwiek widziałem w swojej karierze. Główne pytania, jakie musimy sobie zadać w kontekście bilansu za 2012 rok, to jak długo i jakim kosztem będziemy w stanie powstrzymywać niepokoje społeczne?

Problem napięć społecznych pojawia się nie tylko w Hiszpanii, Portugalii i Irlandii, ale – co ciekawe – także w Niemczech, gdzie w rękach najbogatszych 10% ludności znajduje się 53% całego bogactwa, w porównaniu z zaledwie 45% w 1998 r. Na kryzysie i dodruku pieniądza skorzystały niemal wyłącznie osoby zamożne oraz banki; być może już niedługo trzeba będzie zapłacić za to cenę, gdyż proporcja kosztu pracy do PKB jest obecnie na najniższym poziomie od lat 40. XX wieku (najwyższą proporcję – 53% - odnotowano w latach 70. ubiegłego wieku), choć zdaniem Banku Rezerwy Federalnej w St. Louis nie osiągnęła one jeszcze rekordowo niskiego poziomu 43,5%.

W trzecim kwartale w „monetarnym kasynie” banki centralne zdecydowały się postawić wszystko na czerwone. Zarówno Draghi z Europejskiego Banku Centralnego, jak i Bernanke z Rezerwy Federalnej zmusili swoje rady do powzięcia nadzwyczajnych kroków, a „super gołębie” królują obecnie zarówno w EBC, jak i w Rezerwie Federalnej. Najbardziej dramatyczne jest przejęcie EBC przez członków "Club Medu" - wątek ten może w końcu zaszkodzić wypłacalności Europy, gdyż EBC zarządzany przez dłużników znacznie różni się od EBC odznaczającego się większą równowagą między krajami z nadwyżką a państwami zadłużonymi.

Gdy obserwuję banki centralne, jako opis ich sposobu działania nieustannie przychodzi mi na myśl definicja obłędu sformułowana przez Einsteina: „powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów". Mamy piąty rok kryzysu, a najlepsze, co nam oferują banki centralne, to więcej bodźców podatkowych ze strony Chin, ilościowe luzowanie polityki pieniężnej (QE) ze strony Stanów i kilka kolejnych niekonwencjonalnych działań EBC. Zupełnie jak w 2009 roku – zaiste Dzień Świstaka!

Reklama

Jednak jedno jest pewne: bankom centralnym brak obiektywizmu. Chociaż i tak one przynajmniej reagują, w przeciwieństwie do ich wspólników w przestępstwie, tj. polityków.

W trzecim kwartale, podobnie jak dotychczas przez większą część 2012 roku, mieliśmy do czynienia z udawaniem, że coś się robi, i brakiem jakiegokolwiek działania. Efekt końcowy jest taki, że banki centralne mają nie tylko napięte bilanse (i jakość aktywów), ale także ograniczone możliwości zapewnienia kolejnych bodźców i nowych działań poprzez obniżanie stóp procentowych – jako że doszliśmy do poziomu zero. Tymczasem jeśli chodzi o reformy, UE i Rada Unii Europejskiej nieustannie powtarzają, że takowe nastąpią i że powinny nastąpić niebawem. Mają nawet plan, by sporządzić plan planu w 2013 r.

Podkreślam, że nie mam programu ideologicznego, a jedynie taki, który zapewni mandat do zmian, tak byśmy mogli zostawić za sobą sytuację niskiej wydajności, wysokich podatków, braku akcji kredytowej czy nowych miejsc pracy, a zbliżać się coraz bardziej do pełnego wykorzystania potencjału gospodarki w skali mikro; w ostatecznym rozrachunku to właśnie ona jest „żywicielem rodziny” w dobie kryzysu.