Mimo braku przełomowych informacji na rynku nie można narzekać na nudę – za nami kolejna burzliwa sesja na Wall Street. Nie wszystkie rynki były jednak tak słabe – EURUSD próbował korygować, a na GPW mieliśmy drugi dzień wzrostów.

Ten brak korelacji jest jednak zapewne krótkotrwały. Ciekawie zrobiło się też w Japonii, gdzie jen traci wobec perspektywy wyborów. Dziś kolejne dane z USA.

Fatalna sesja w USA, dane nie pomogły

Za nami kolejna fatalna sesja na Wall Street. Po trzech dniach konsolidacji szansą na odbicie mogły być dane z USA, ale tym razem były słabsze od oczekiwań. Sprzedaż detaliczna obniżyła się o 0,3% m/m, zaś bez udziału środków transportu była taka jak przed miesiącem. Należy jednak pamiętać, iż w trzecim kwartale sprzedaż wzrastała w każdym miesiącu, zatem bieżące dane mogą jedynie oznaczać pauzę, a nie zmianę zachowań amerykańskich konsumentów. Tym niemniej rynek nie dostał impulsu, którego szukał i to wystarczyło, aby przełamać kolejne wsparcie. Trzeba jednak pamiętać, iż w okresie wakacyjnym rynki rosły pomimo słabych danych – wielokrotnie wskazywaliśmy wtedy, iż te wzrosty mogą okazać się przejściowe, gdyż po wprowadzeniu QE3 inwestorom zabraknie pozytywnych impulsów. Dziś w USA opublikowane będą kolejne dane: wskaźniki regionalne z Nowego Jorku i Filadelfii oraz tygodniowe dane o nowych bezrobotnych. W ostatnim czasie wskaźniki te wskazywały na poprawę sytuacji w USA, byki więc będą liczyć tu na wsparcie, szczególnie, że we wszystkich trzech przypadkach konsensus jest ostrożny.

GPW w innym świecie

Reklama

Zaskakujący przebieg miała wczorajsza sesja na GPW. Polski rynek przez większość dnia ignorował rozwój wydarzeń na Wall Street i rósł, w zasadzie bez większej przyczyny. Jednym z motorów wzrostu indeksu nadal jest KGHM, dzięki temu, iż spółka zdobywa popularność wśród zagranicznych funduszy. Biorąc jednak pod uwagę sytuację na rynku miedzi, trudno spodziewać się aby był to trwały trend. Należy przyznać, iż w okresie wakacyjnym amerykański rynek wyglądał znacznie lepiej niż europejski, a szczególnie polski. Mimo to różnica w kierunku zmian indeksów wydaje się bezzasadna. Jako że trudno oczekiwać, aby to Wall Street podążała za Warszawą istnieje spore ryzyko wyprzedaży na GPW, jak i na rynku złotego, który również do tej pory nie ucierpiał. We wczorajszym pulsie rynku wskazaliśmy na bardzo dużą dywergencję pomiędzy kontraktami na S&P500 i WIG20.

W Japonii będą wybory, jen traci

Ostrzeżeniem dla amerykańskiego Kongresu powinna być sytuacja w Japonii. Tamtejsze partie nie były w stanie porozumieć się odnośnie ustalenia limitu zadłużenia i ceną za kompromis są wybory do niższej izby parlamentu. Odbędą się one 16 grudnia. Faworytem jest opozycyjna na chwilę obecną Partia Demokratyczna, której lider wezwał wczoraj Bank Japonii do obniżenia stóp do zera lub poziomu negatywnego i nieograniczonego programu skupu aktywów. Można się zatem domyślać, iż po wyborach presja na BoJ jeszcze wzrośnie. W efekcie jen traci – kurs USDJPY dotarł w pobliże poziomu 81 – najwyżej od kwietnia.

Na wykresach:

S&P500, D1 – po trzech dniach wahań tuż nad istotnym wsparciem 1364 pkt. sprzedający ponownie zwyciężyli; to zaś oznacza, iż nadal realizujemy dużą formację RGR, o której pisaliśmy przedwczoraj; jej cel to 1319 pkt., zatem zostało tu jeszcze sporo miejsca; na moment obecny bykom nie pozostaje w zasadzie nic innego jak tylko silne wyprzedanie rynku

EURUSD, H4 – notowania pary wzrastały nieznacznie w ostatnim czasie, mimo bardzo niesprzyjających uwarunkowań na rynku akcji; wygląda jednak na to, iż jest to jedynie korekta w trendzie spadkowym; wskazuje na to kilka czynników – po pierwsze dynamika ruchu wzrostowego jest bardzo niewielka; pod drugie ruch ten można opisać za pomocą kanału, który z kolei doskonale wpisuje się w duży kanał spadkowy, w którym para pozostaje od połowy października; co więcej, dotarliśmy już w pobliże ograniczenia tego kanału, a to oznacza, iż wkrótce kontrolę nad parą znów mogą przejąć sprzedający; sygnałem potwierdzającym taki scenariusz będzie przełamanie dolnego ograniczenia krótkoterminowego kanału wzrostowego