Jarosław Pole stanął na czele wpływowego Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Przed nim moc zadań. Dobrze, że interesuje się sztukami walki
Nowemu sternikowi PSEW umiejętności nabywane przez lata na macie z pewnością się przydadzą. Powód – najbliższe dwa lata zadecydują o przyszłości branży, której – sądząc po wypowiedziach nowego ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego – resort nie jest specjalnie przychylny.
Pole do branży odnawialnych źródeł energii (OZE) przyszedł z sektora motoryzacyjnego. Wszyscy nasi rozmówcy zwracają uwagę na jego nienaganne CV. Władający trzema językami obcymi menedżer tytuł inżyniera uzyskał na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, a tytuł magistra obronił już w Oxford Brooks University w Budapeszcie. Po porzuceniu branży samochodowej pracował m.in. dla hiszpańskiej Gamesy jako inżynier handlowy. Dziś odpowiada w portugalskiej EDP Renováveis za morską energetykę wiatrową w regionie Europy Środkowej. Wcześniej w PSEW stał na czele zespołu ds. offshore.
Pole na fotelu prezesa stowarzyszenia zastąpił Krzysztofa Prasałka, który jest współwłaścicielem szczecińskiego dewelopera farm wiatrowych EPA. Wymienieni zostali także wszyscy członkowie zarządu PSEW.
– To nie była krwawa rewolucja, ale potrzebę zmian można było wyczuć od dłuższego czasu – mówi osoba świetnie zorientowana w sytuacji stowarzyszenia. W grupie reformatorskiej, która domagała się odwołania starego zarządu, prym wiodło zielone ramię polskiej spółki kontrolowanej przez giganta RWE. Niemcy mają w Polsce elektrownie wiatrowe o mocy ponad 150 MW, a do 2015 r. chcą podwoić stan posiadania.
Reklama
Tymczasem założenia przemodelowanego przez Ministerstwo Gospodarki systemu wsparcia dla OZE nie są po myśli branży. Nawet w ocenie obiektywnych obserwatorów rynku mogą zdestabilizować finansowo istniejące farmy wiatrowe, a dziś uniemożliwiają zdobycie finansowania dla planowanych elektrowni. Choć głos PSEW, gdy za jego sterami siedział Krzysztof Prasałek, był mocno słyszalny w mediach, to jednak nie przełożył się na wymierne efekty w postaci przyjaznego projektu ustawy o OZE. Teraz Jarosław Pole ma to zmienić. Pod szczególną kuratelą ma się znaleźć morska energetyka wiatrowa. Inwestorzy chcą wybudować na Bałtyku elektrownię o mocy kilku tysięcy megawatów o wartości kilkudziesięciu miliardów złotych.
– Możliwości wiatrowej energetyki na lądzie powoli będą się wyczerpywać. Budowa siłowni na Bałtyku jest dopiero prawdziwym wyzwaniem. Aby była w ogóle możliwa, potrzeba jest jeszcze wiele starań o dobre prawo i regulacje. Nowy szef daje szanse na sukces – ocenia jeden z naszych rozmówców.