Reforma systemu imigracyjnego, jeden z priorytetów Baracka Obamy, nabiera realnych kształtów. We wtorek amerykański prezydent wezwał Kongres do przyjęcia jej, przedstawiając zarazem swoje propozycje. Szanse na to są większe niż kiedykolwiek w ostatnich latach, bo dzień wcześniej reformą zajęła się też grupa senatorów z obu partii.
– Nadszedł czas na przeprowadzenie rozsądnej, całościowej reformy systemu imigracyjnego – mówił Obama w przemówieniu wygłoszonym w Las Vegas, dodając, że obecnie obowiązujący jest przestarzały i nie działa.
Sprawa dotyczy ok. 11 milionów mieszkających w USA nielegalnych imigrantów – w większości pochodzących z Meksyku i innych krajów Ameryki Łacińskiej – którzy zarówno według projektu prezydenta, jak i senatorów docelowo uzyskaliby prawo do ubiegania się o amerykańskie obywatelstwo.
W ostatnich latach kilkakrotnie próbowano uregulować ich status, ale zarówno propozycje George’a W. Busha, jak i Baracka Obamy były odrzucane przez Kongres – zawsze głosami Republikanów. Teraz jednak wyciągnęli wnioski z porażki w listopadowych wyborach prezydenckich, gdy na Obamę zagłosowało 70 proc. Latynosów, a na ich kandydata Mitta Romneya – wzywającego do zaostrzenia prawa imigracyjnego – tylko 28 proc. A hiszpańskojęzyczni obywatele USA stanowią 16,4 proc. populacji i są najszybciej rosnącą grupą etniczną w kraju. Bez ich głosów wygranie wyborów staje się niemożliwe. Dlatego teraz wraz z Demokratami chcą wypracować wspólny projekt reformy. – Dobrą informacją jest to, że po raz pierwszy od wielu lat Republikanie i Demokraci są gotowi zająć się tym problemem razem – mówił Obama.
Reklama
I według propozycji senatorów, i prezydenta nielegalni imigranci zyskaliby prawo do stałego pobytu oraz pracy w USA, jeśli zostaną sprawdzeni przez służby bezpieczeństwa i zapłacą zaległe podatki. Mając prawo do stałego pobytu, mogliby się też ubiegać o obywatelstwo, choć ich wnioski trafią na sam koniec kolejki, za tymi, którzy się o nie starają według przepisowej procedury. W tym punkcie wersje się różnią – senatorowie chcą, żeby proces przyznawania obywatelstwa odłożyć do czasu uszczelnienia południowej granicy kraju, Obama takiego warunku nie stawia.
Prawdopodobnie to jednak senackie propozycje znajdą się w ostatecznym projekcie ustawy – dla wielu Republikanów łatwiejsza do zaakceptowania będzie wersja firmowana przez ponadpartyjną komisję niż prezydenta. Ale Obama zapowiedział, że jeśli senatorowie nie dojdą do porozumienia, przedstawi swoje propozycje w postaci projektu ustawy i będzie ją forsował.