Jestem młodym, pracującym obywatelem Polski, dla którego ważne jest, aby móc realizować swoje marzenia i korzystać ze wszystkich wolności, ograniczonych jedynie wolnościami innych ludzi. Takich jak ja są miliony (niepracujących, niestety, również) i myślę, że dla nas wszystkich istotny jest fakt, że stopa bezrobocia jest dziś na najwyższym poziomie od 6 lat,albo że najlepszy wskaźnik przyszłego dobrobytu kraju – czyli jego innowacyjność – jest najgorszy w całej Europie.

Nie chodzi mi o to, że Sejm zajmuje się tą sprawą. Boli mnie to, że media w Polsce robią z tego wiadomość dnia – wszystkie największe portale, które dziennie przyciągają miliony czytelników, za ważną uznały informację, która w rzeczywistości jest pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia dla przyszłości mojej, moich znajomych, sąsiadów i współobywateli.

A przecież dzieje się dziś tyle ważnych rzeczy: od oczywistych, jak negocjacje budżetu unijnego na lata 2014-2020 oraz wspomniana już publikacja poziomu bezrobocia przez Ministerstwo Pracy, do tych mniej oczywistych, ale równie ważnych, jak np. informacja, że kraje BRIC już nie przyciągają inwestorów (co może być szansą dla Polski) albo że w najbliższych dniach zdrożeją paliwa na stacjach benzynowych.

To właśnie te informacje przekładają się na wzrost – lub częściej spadek – jakości życia Polaków. To one decydują o tym, czy mój kolega z doktoratem i znajomością pięciu języków zostanie tu i będzie pracował na nasz wspólny dobrobyt, czy wyjedzie i będzie budował przyszłość innego, wybranego przez siebie społeczeństwa.

Reklama

Czy mój żal jest odosobniony? Mam nadzieję, że nie. Naiwnie wierzę też, że w miarę dalszej demokratyzacji mediów (ergo większego kontaktu z Czytelnikami) nagłówki portali informacyjnych będą cytować wypowiedzi ludzi, którzy mogą nam powiedzieć coś ważnego i interesującego. Coś, co będzie miało wpływ, choćby niewielki, na życie moje i mojej małej (i większej) społeczności.

Ktoś może powiedzieć, że media odpowiadają tylko na potrzeby Czytelników. Ale przecież one często tworzą popyt i nie na darmo nazywa się je „opiniotwórczymi”, czyli tworzącymi opinie. Portale, telewizja i gazety są dziś jednym z tysięcy produktów na półce globalnego sklepu z informacjami. W tym produkcie ekologiczna opiniotwórczość została jednak zastąpiona niestrawnym glutaminianem sodu, sprzedającym się za grosze w ohydnych, krzykliwych opakowaniach z napisem „Kup nasz produkt, tabletki na rozwolnienie – gratis!”

A może zwyczajnie jestem zazdrosny, że Wirtualna Polska dorobiła się kilku milionów czytelników więcej niż my, pokazując zdjęcia męża misia Uszatka i nagie piersi księżnej Burkina Faso..?