Najnowszy przykład to Cypr.

Tydzień po tym, jak tamtejszy parlament odrzucił projekt opodatkowania depozytów bankowych, co miało uchronić sektor finansowy wyspy przed bankructwem, zmodyfikowany plan powrócił i pod naciskiem trojki został przyjęty. Depozyty zostaną okrojone nie na mocy podatku, do czego potrzebna jest zgoda deputowanych, tylko w ramach programu restrukturyzacji banków, którego szczegóły ustalał rząd z trojką.

>>> Czytaj również: 20-proc. spadek PKB i gospodarka zombie - oto skutki bailoutu dla Cypru

– Mechanizm jest prosty. Instytucje trojki jako kredytodawca nakładają takie warunki na pożyczkobiorcę, by mieć pewność, że dostaną pieniądze z powrotem – tłumaczy Zsolt Darvas z brukselskiego Instytutu Bruegla. – Nie ma tu miejsca na demokratyczne zabawy. Zwykli ludzie, którym przyjdzie spłacać długi, nie są pytani o zdanie. Bruksela i lokalne władze wiedzą, że społeczeństwo nie zgodzi się na płacenie za błędy banków – dodaje. Konsultowanie ze społeczeństwem warunków pomocy finansowej wybito wcześniej z głowy Grecji. W zamian za 110 mld euro pożyczki kraj miał przeprowadzić drastyczne cięcia w sektorze publicznym, by zmniejszyć deficyt finansowy. Doprowadziło to do wielkich napięć społecznych.

Gdy w październiku 2011 r. premier Georgios Papandreu ogłosił zamiar przeprowadzenia referendum na temat planu pomocowego, nie zgodziły się na to Francja i Niemcy. W efekcie Papandreu podał się do dymisji, a nowy technokratyczny rząd stworzył Lukas Papademos, były szef banku centralnego Grecji i wiceprezes EBC. Podobny los spotkał Silvia Berlusconiego. Choć Rzym nie musiał uciekać się do unijnego bailoutu, obficie korzystał z pomocy EBC, który wykupując włoskie obligacje, zmniejszał ich rentowność. Jednak Włosi nie dostaliby tej pomocy, gdyby do dymisji nie podał się Berlusconi. Doszło do niej po liście unijnego komisarza ds. gospodarki Ollego Rehna, który domagał się od Włoch drastycznych reform. Berlusconiego zastąpił Mario Monti, były europejski komisarz ds. konkurencji. I przeforsował m.in. podwyższanie wieku emerytalnego, cięcia w służbie zdrowia i liberalizację przepisów o zwalnianiu pracowników.

>>> Czytaj też: Kryzys na Cyprze: najbogatsi mogą stracić nawet 40 proc. oszczędności

Obronić się przed dyktatem trojki udało się Irlandii, która nie zgodziła się na podniesienie CIT (12,5 proc.) w zamian za 85 mld euro pomocy finansowej. Niska stawka CIT jest fundamentem irlandzkiej gospodarki, bo przyciąga do kraju międzynarodowe korporacje. Dziś nikt nie pyta zwykłych ludzi, czy zgadzają się na ciężary, jakie będą musieli unieść W zamian za 10 mld euro pomocy finansowej od strefy euro i MFW Cypr zobowiązał się do restrukturyzacji swojego systemu bankowego, konsolidacji finansów, reform strukturalnych i prywatyzacji.

W ramach zawartego w Brukseli porozumienia zlikwidowany zostanie jeden z największych banków w kraju – Laiki. Z instytucji zostaną wyłonione dobre aktywa i przekazane państwowemu Bank of Cyprus. Pełne koszty tego poniosą udziałowcy, posiadacze akcji i właściciele nieubezpieczonych depozytów powyżej 100 tys. euro. W ten sposób rząd w Nikozji zamierza pozyskać 4,2 mld euro. Dołożą się też do tego klienci Bank of Cyprus, którzy w wyniku restrukturyzacji stracą ok. 30 proc. pieniędzy – podają cypryjskie media. Żadne z założonych działań nie dotknie depozytów poniżej 100 tys. euro. W tych dwóch bankach znajduje się ok. 40 proc. wszystkich depozytów w kraju.

>>> Polecamy: Hiszpania też opodatkuje swoje depozyty bankowe