Gdyby unijna prognoza okazała się trafna, w 2014 r. polski dług po raz pierwszy od wejścia do UE „otarłby się” o granicę 60 proc. PKB dopuszczalną przez kryteria z Maastricht.
Według zaktualizowanego Programu Konwergencji, przyjętego przez rząd pod koniec kwietnia, realny wzrost PKB w 2013 r. wyniesie 1,5 proc., w 2014 r. – 2,5 proc., w 2015 r. – 3,8 proc, a w 2016 r. – 4,3 proc. Państwowy dług publiczny, liczony według metodologii unijnej w 2013 r. wyniesie 55,8 proc. PKB, w 2014 r. – 55,7 proc. PKB, w 2015 – 55,6 proc. PKB, a w 2016 r. – 54,5 proc. PKB.
>>> Czytaj też: Obligacje skarbowe: rząd ma pieniądze na spłatę długów
Przygotowana przez Ministerstwo Finansów prognoza przewiduje, że w roku bieżącym nastąpi nieznaczny – zaledwie o 0,2 punkty procentowe – przyrost długu sektora rządowego i samorządowego, a od przyszłego roku kontynuowany będzie jego spadek w relacji do PKB. Tymczasem prognoza Komisji Europejskiej European Economic Forecast, Spring 2013, opublikowana 22 kwietnia szacuje tegoroczny wzrost PKB w Polsce na 1,1 proc., a przyszłoroczny na 2,2, proc. Tu różnice wobec prognoz polskiego Ministerstwa Finansów są niewielkie.
Bardzo istotne są różnice dotyczące prognozowanego długu państwowego. Według Komisji Europejskiej dług wzrośnie w roku bieżącym do 57,5 proc., a w przyszłym do 58,9 proc. Oznacza to wzrost o blisko 2 punkty procentowe w roku 2013 i o kolejne 1,4 punktu procentowego w roku przyszłym. Gdyby prognoza ta okazała się trafna, w 2014 r. polski dług po raz pierwszy od wejścia do Unii Europejskiej „otarłby się” o granicę 60 proc. PKB, dopuszczalną według kryteriów z Maastricht.
Zła wiadomość dla Polski jest też taka, że ocena sytuacji finansowej Polski w „Prognozie Spring” jest znacznie gorsza niż w „Prognozie Winter”. Zapewne wynika to z rozczarowujących danych opublikowanych przez GUS w ostatnich miesiącach.
Zdaniem Ministerstwa Finansów przyczyną rozbieżności prognoz KE i polskiego rządu jest przyjęcie w tej pierwszej założenia, że polityka gospodarcza rządu się nie zmieni. A zatem można ją traktować jako prognozę ostrzegawczą.
Prognozy długu zbyt optymistyczne
Ubiegłoroczna aktualizacja Programu Konwergencji była krytykowana za nadmierny optymizm. Krytyka okazała się słuszna. Kolejne aktualizacje potwierdzają tę tendencję. Przed dwoma laty Ministerstwo Finansów prognozowało, że w roku 2012 polska gospodarka powróci do swego normalnego poziomu wzrostu ok. 4 proc. rocznie. Rzeczywistość okazała się znacznie gorsza. W roku ubiegłym tempo wzrostu silnie spadło i sytuacja ta potrwa w roku bieżącym oraz przyszłym. Duża jest w tym wina czynników zewnętrznych – recesji w Unii Europejskiej. Ale nie tłumaczy ona tak znacznych różnic w prognozach w kolejnych aktualizacjach.
Ministerstwo Finansów, tworząc prognozy wzrostu zakłada, że tempo wzrostu polskiej gospodarki jest stale wyższe od tempa wzrostu gospodarki Unii Europejskiej, strefy euro i Niemiec, które są najważniejszym partnerem handlowym. Ale różnice w tempie wzrostu, choć wciąż się utrzymują, maleją. W ubiegłym roku szybciej niż Polska rosły gospodarki: Łotwy (5,6 proc.), Litwy (3,7 proc.), Estonii (3,2 proc.), Słowacji (2,0 proc.), a wśród krajów europejskich, nie należących do UE – Norwegii (3,2 proc.). Według wiosennych prognoz Komisji Europejskiej w roku bieżącym Polska również nie będzie liderem wzrostu. Szybciej będą rosły trzy wschodnie kraje bałtyckie, a także Szwecja, Rumunia i Malta, zaś tempo Irlandii będzie równe tempu Polski. Różnica między tempem wzrostu Niemiec i Polski skurczy się do 0,7 punktu procentowego.
>>> Czytaj też: Mała rewolucja fiskalna: oto 10 najważniejszych zmian w podatkach
>>> Pełna treść artykułu na obserwatorfinansowy.pl