Ekspansja internetowego giganta Amazona w ostatecznym rozrachunku odbije się na konsumentach – przekonuje prezes brytyjskiego Stowarzyszenia Księgarzy (BA) Tim Godfray. Organizacja zaapelowała do brytyjskiego rządu o wsparcie tradycyjnych księgarni.
Jeszcze w 2005 r. w Wielkiej Brytanii działało 1535 księgarni, dzisiaj jest ich 1028. Choć wydatki mieszkańców Królestwa na książki utrzymują się od kilku lat na podobnym poziomie, to udział e-booków systematycznie się zwiększa. Jeszcze w 2008 r. sprzedaż książek cyfrowych osiągnęła wartość 100 mln funtów, ale w 2012 r. już 411 mln funtów. Łącznie w zeszłym roku Brytyjczycy wydali na książki 3,3 mld funtów. Na dodatek kontrowersje – nie tylko wśród księgarzy – budzi to, iż Amazon dzięki wybiegom księgowym praktycznie nie płaci na Wyspach podatków.
Brytyjscy księgarze pewnie zazdrośnie patrzą na drugą stronę kanału La Manche, gdzie francuska minister kultury Aurelie Filippetti właśnie ogłosiła warty 5 mln euro program pożyczek dla księgarzy. Są przeznaczone dla tych, którzy mają problemy z bieżącymi płatnościami. To niejedyne udogodnienie, na które we Francji mogą liczyć firmy tej branży. Od 2009 r. księgarnie mogą się ubiegać o status „rekomendowanej księgarni niezależnej”. Aby go otrzymać, należy spełnić sześć warunków, m.in. pełnienia ważnej roli kulturalnej na rzecz lokalnej społeczności czy posiadania przynajmniej 6 tys. tytułów w sprzedaży. Ich właściciele mogą liczyć na zwolnienia od podatku, nieoprocentowane pożyczki na renowację lokali i wsparcie finansowe na organizację wydarzeń. Czego jednak brytyjscy księgarze najbardziej zazdroszczą francuskim, to cen książek ustalanych przez wydawców. Oznacza to, że kupujący płaci tyle samo, bez względu na miejsce zakupu. Dotyczy to też sieci.

>>> Czytaj też: Możesz mieć w kieszeni 7 tys. książek

Reklama
Podobna polityka obowiązuje w Niemczech. Zwolennicy takiego rozwiązania mówią, że daje ono szansę w walce o klienta z księgarniami internetowymi. – Chociaż wpływ internetu na branżę jest odczuwalny, to praktycznie nie ma u nas miejscowości, w której nie można byłoby znaleźć punktu sprzedaży książek – mówi nam Kristina Kramer z niemieckiego stowarzyszenia księgarzy.
Obecna francuska minister kultury nie jest zresztą wyjątkiem w zdecydowanej postawie względem amerykańskiego giganta. Jej poprzednik rozważał wprowadzenie podatku od książek sprzedanych na stronach, które zagrażają niezależnym sprzedawcom. Kiedy pomysł upadł, zaczęto zastanawiać się nad nałożeniem podatku na producentów i sprzedawców e-booków. Wątpliwe jednak, żeby w dobie drastycznych cięć minister finansów i skarbu George Osbourne zgodził się na jakąkolwiek formę publicznej pomocy. Pomysł wprowadzenia ustalanych cen chcą zgłosić także polscy księgarze, o czym DGP informował w ubiegłym tygodniu.