Najgłośniejszy przykład to ten czeski, gdzie kilka dni temu policja zgarnęła polityczną wierchuszkę. Wśród nich znalazła się szefowa gabinetu premiera, były minister zdrowia, były szef resortu rolnictwa, posłowie partii rządzącej i przedsiębiorcy. O co poszło? Rzecz jasna o kasę i karalne związki biznesu z polityką. Policja podczas jednodniowej akcji przejęła 150 mln koron (25 mln zł) i dziesiątki kilogramów złota. Sprawa pewnie będzie się toczyć miesiącami, o ile nie latami. Tak jak się to dzieje we Francji, gdzie właśnie wychodzą na jaw nowe wątki m.in. w skandalu dotyczącym byłego ministra ds. budżetu.

Jerome Cahuzac, bywalec salonów, lekarz i polityk, poukrywał setki tysięcy (a według niektórych miliony) euro na kontach szwajcarskich. Śledztwo trwa, a w czwartek bombę odpalił szwajcarski bankier, który podczas przesłuchania rzucił niewinnie, iż były minister to tylko jeden z piętnastu francuskich polityków, którzy ukrywali pieniądze w szwajcarskim raju. Teraz rozpocznie się odpalanie kolejnych fajerwerków z nazwiskami. Jednak gwoździem do trumny była informacja o Leo Messim. Bohater dla milionów piłkarskich kibiców okazał się zwykłym krętaczem. Przyłapano go na oszustwach podatkowych. W pierwszym momencie zlekceważyłam tę wiadomość, myśląc sobie – kolejny i pewnie nie ostatni. Ale o tym, jak poważna – dla niektórych – może to być sprawa, uświadomiła mi rozmowa z synem. Ten 7-letni zapalony kibic ze smutkiem w głosie oświadczył: „Mamo, teraz już wszystko będzie inne”.

No i dowiedziałam się, że Messi od teraz nie będzie się liczył, co będzie miało niebagatelne konsekwencje. Choćby takie, że żaden z chłopaków w grupie piłkarskiej mojego syna nie będzie pewnie już nosił koszulek z Messim, w dodatku trzeba będzie wprowadzić zmiany na kartach z wizerunkiem argentyńskiego piłkarza (dla niewtajemniczonych: chodzi o kolekcjonerskie karty z futbolistami, które mają określoną moc, można się nimi wymieniać, grać lub wkładać do specjalnie w tym celu zakupionego albumu). Wtedy zdałam sobie sprawę, że ucierpiał nie tylko budżet hiszpański, do którego powinno wpłynąć kilka lub kilkanaście milionów euro z zatajonych dochodów, biznes związany z Argentyńczykiem (czy będą go nadal chętnie zatrudniać w reklamach?), lecz także morale młodocianych zawodników.

Czy trener będzie mógł nadal dopingująco pokrzykiwać (jak mu się to do tej pory zdarzało) „Brawo, dawaj Messi!”? Obawiam się, że mogłoby to zostać odebrane, przynajmniej przez rodziców, jako – bądź co bądź – ciut obraźliwe. Ale może się mylę i już za kilka dni o skandalu nikt nie pamiętał

Reklama