Miesiąc od końca powodzi stulecia w Czechach związane z Anwilem zakłady Spolana z Neratovic nad Łabą wciąż nie uruchomiły produkcji. Do końca lipca zalana fabryka z pewnością nie wróci do pełnej sprawności. W spółce nie wiedzą, kiedy produkcja znów będzie mogła ruszyć pełną parą. – Uruchomienie instalacji po tak nadzwyczajnym stanie wymaga szczególnej staranności. Spółka musi być absolutnie przekonana, że usunięto wszystkie skutki powodzi – tłumaczy Beata Karpińska z biura prasowego PKN Orlen, który jest właścicielem Anwilu. W Spolanie wciąż liczą straty. – Na ich oszacowanie jest zdecydowanie za wcześnie – zaznacza Karpińska.
Spółka generuje ok. 28 proc. przychodów Anwilu, czyli ok. 900 mln zł. Dwa miesiące bez produkcji mogą oznaczać utratę blisko 150 mln zł przychodów. Analitycy szacują straty związane z powodzią na ponad 100 mln zł.
Powódź sporo będzie kosztować także czeski oddział Synthosu. Instalacje w Kralupach nad Wełtawą co prawda nie zostały zalane, mają jednak problem z dostawami. Oficjalnie spółka nie chce komentować skutków żywiołu. Ten jeden z największych na świecie producentów kauczuku twierdzi, że wciąż nie podliczył strat. Analitycy przekonują jednak, że są one na tyle duże, iż trudno będzie je odrobić. Wyliczyli, że w wyniku postoju utracił on co najmniej 12 mln zł marży. – Podczas 10-dniowej powodzi w 2002 r. straty tego zakładu sięgnęły ok. 6 mln euro, czyli 2,5 proc. przychodów. Teraz, w czarnym scenariuszu, mogą one wynieść 20 mln euro – szacuje Krystian Brymora, analityk DM BDM. Jego zdaniem obniży to wycenę spółki o ok. 6 gr na akcję. Od 3 czerwca, gdy wyłączono instalacje w Kralupach, kurs spółki spadł już o ponad 13 proc. (-80 gr), do poziomu 4,57 zł. Od początku czerwca o prawie 9 proc. spadł także kurs Orlenu. Akcje spółki kosztują dziś 48,25 zł.

>>> Polecamy: Powódź w Czechach: Synthos wstrzymuje produkcję z powodu powodzi

Reklama
W sumie fabryki Synthosu i Spolany w wyniku powodzi w Czechach mogą utracić zatem nawet ponad 180 mln zł.
Przypomnijmy, że z początkiem czerwca w Czechach doszło do jednej z największych w historii tego kraju powodzi. Spolana i Synthos wyłączyły instalacje, w obu firmach wstrzymano także zamówienia surowców i odbiory produktów. Po tygodniu zakłady należącego do Synthosu – Synthos Kralupy, Synthos PBR oraz Tamero Invest – na nowo rozpoczęły uruchomianie poszczególnych instalacji.
Inaczej było w przypadku Spolany. Spółka córka Anwilu odcięła dopływ prądu oraz gazu, zdemontowała również część urządzeń, które – podobnie jak część surowców niezbędnych do produkcji – przeniesiono w bezpieczne miejsca.
Powódź dotknęła obie firmy w trudnym momencie. Spolana, producent polichlorku winylu (PVC), czyli jednego z najbardziej popularnych tworzyw termoplastycznych (moce wytwórcze zakładu w Neratovicach sięgają 130 tys. ton rocznie), działa na rynku pogrążonym w kryzysie. Znacznie większe firmy z tej branży padają jak muchy. W ostatnich miesiącach upadłość ogłosili jeden z europejskich potentatów – firma ze szwajcarskim kapitałem Kem One – oraz włoski Vinyls.
Ciężka jest także sytuacja na rynku kauczuków, które są domeną Synthosu. Od 3 lat rosną światowe zapasy tego surowca i w tym roku mogą osiągnąć rekordowy poziom. Dodatkowo przybywa mocy produkcyjnych – do 2015 r. na świecie mają wzrosnąć one o 8 proc. Popyt zaś słabnie – przynajmniej ze strony jednego z głównych odbiorców, czyli sektora oponiarskiego. Pierwsze miesiące bieżącego roku przyniosły spadek sprzedaży na tym rynku o 12 proc. Spadają także ceny kauczuku – dziś są o niemal 60 proc. niższe w porównaniu z historycznym rekordem osiągniętym w 2011 r. Mimo niesprzyjających warunków Synthos radzi sobie jednak całkiem dobrze. W I kw. spółka osiągnęła historyczny rekord sprzedaży kauczuków – wzrosła ona o 3 proc., do blisko 77 tys. ton.