Od chwili, kiedy na początku roku stało się jasne, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone rozpoczną negocjacje dotyczące umowy o wolnym handlu, temat ten budzi – co zrozumiałe – rosnące zainteresowanie.
Dyskusje toczą się wokół wszelkich możliwych zagadnień: od niebotycznych („Czy umowa o wolnym handlu spowoduje w przyszłości zmianę układu geopolitycznego na świecie?”) po zupełnie przyziemne („A co z kurczętami?”). Gdzieś między tymi dwoma biegunami przeprowadziliśmy chłodną i szczegółową analizę potencjalnego wpływu porozumienia na wiele spraw, od różnorodności kulturowej po prawa własności intelektualnej.
Potrzebujemy takich dyskusji. Ameryka pozostaje najsilniejszym krajem na świecie. I jak po raz kolejny pokazują najnowsze doniesienia mediów, nasi amerykańscy przyjaciele i partnerzy zrobią wszystko, aby ochronić swoje interesy. Dlatego jeżeli nie przeprowadzimy otwartej i szczerej debaty obejmującej problematyczne kwestie, stracimy okazję do rozwiązania ich raz na zawsze.
Niemniej, jeżeli mamy osiągnąć jakiś postęp, będziemy musieli skupić się na kilku rzeczach jednocześnie. Musimy być w stanie rozmawiać o szczegółach, jednocześnie nie gubiąc z pola widzenia ogólnego obrazu. Mówiąc krótko – musimy pamiętać, po co to robimy.
Reklama
Nasze powody są oczywiste – potrzebujemy wzrostu gospodarczego i chcemy wyznaczać kierunki rozwoju światowych relacji handlowych. Według najdokładniejszych prognoz, którymi dysponuje Komisja Europejska, dobrze wynegocjowana umowa może przynieść wzrost unijnego PKB o 0,5 proc. Podobnie odczuje to USA. W realnych kwotach to co najmniej 500 euro rocznie na gospodarstwo domowe w Europie oraz setki tysięcy miejsc pracy.

Reforma strukturalna dla Europy

Co najmniej, ponieważ te dane nie biorą pod uwagę, że otwarcie gospodarki na handel międzynarodowy i międzynarodowe inwestycje jest w rzeczywistości rodzajem reformy strukturalnej. W nowej sytuacji rośnie konkurencja, przedsiębiorstwa muszą stawać się coraz lepsze w tym, co robią. Łatwiej im to osiągnąć, bo mają tańszy dostęp do importowanych surowców, części i usług. Z naszego doświadczenia wynika, że te połączone efekty mogą nawet podwoić bezpośrednie skutki zniesienia barier dla handlu.
Po drugie – chcemy być przykładem i liderem dla reszty świata. Przy wszystkich zaletach umowy o wolnym handlu między Europą a USA nie można zaprzeczyć, że – jako porozumienie dwustronne – nie jest ona rozwiązaniem idealnym. Ideałem dla każdego negocjatora kwestii handlowych, podobnie jak dla każdego ekonomisty zajmującego się handlem, jest globalna liberalizacja w ramach Światowej Organizacji Handlu. Żadna umowa dwustronna nie odblokuje negocjacji w ramach rundy dauhańskiej, które byłyby najlepszym sposobem osiągnięcia tego ideału.
Dobre porozumienie między UE i USA będzie – z punktu widzenia kondycji wielostronnego systemu handlu w długim terminie – korzystniejsze, niż zazwyczaj bywają dwustronne umowy handlowe. Będzie tak, ponieważ porozumienie da nam możliwość wypróbowania rozwiązań problemów, z którymi boryka się większość uczestników handlu międzynarodowego, a rozwiązania te będziemy testować w dużej skali, bo będą one dotyczyć połowy światowej gospodarki.
Dzięki temu staną się odpowiednim fundamentem dla przyszłych rozmów globalnych, kiedy w odpowiednim czasie do takich rozmów dojdzie. WTO w ostatecznym rozrachunku będzie potrzebować nowego porozumienia w sprawie otwarcia rynku pomiędzy wschodzącymi potęgami handlowymi Wschodu i Południa a obecnie dominującymi gospodarkami Zachodu.
Żadna umowa dwustronna nie zastąpi rozmów wielostronnych, jednak dobre porozumienie między UE i USA będzie istotnym wkładem w ten proces, w dodatku wkładem, za którym będą stały empiryczne dowody w postaci miliardów euro.

Dobry handel

Pojawia się pytanie: czym jest dobre porozumienie? Transatlantycka wymiana handlowa i inwestycyjna już teraz przebiega dość sprawnie, dlatego musimy wynegocjować porozumienie, które będzie czymś więcej niż tylko tradycyjną umową handlową skupioną na tym, co dzieje się na granicy celnej.
Prawdziwe bariery dla rozwoju handlu i inwestycji między UE i USA leżą głębiej. Trzeba zajrzeć w sam mechanizm polityki rządowej, i dokonać przeglądu reguł, procesów i przepisów rządzących naszymi relacjami handlowymi. Bariery regulacyjne mogą zablokować wymianę handlową, sprawić, że handel będzie nieopłacalny, mogą zahamować wydajność gospodarki.
Jednak majstrowanie przy regulacjach jest sprawą zarówno skomplikowaną, jak i politycznie delikatną, i jest tak z ważnych powodów. Regulacje chronią ludzi przed zagrożeniami dla zdrowia i bezpieczeństwa, chronią środowisko naturalne i gwarantują bezpieczeństwo finansowe. Uchwala się je w wyniku demokratycznych wyborów politycznych, które nie mogą być przedmiotem negocjacji.
Dlatego też musimy jasno powiedzieć, że naszym celem jest udoskonalenie obowiązujących przepisów – nie ich demontaż. Musimy dokonać tego w sposób otwarty, przejrzysty i przede wszystkim pragmatyczny. Jeżeli będziemy w stanie pokazać amerykańskim prawodawcom, że oto mamy europejskie rozwiązania regulacyjne, dzięki którym oni też mogą szybciej zrealizować swoje cele, strona amerykańska powinna być na takie rozwiązania otwarta i vice versa.
Za przykład mogą tu posłużyć przepisy dotyczące bezpieczeństwa samochodów. Przepisy obydwu stron mają podobną skuteczność, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa, więc dlaczego nie mielibyśmy formalnie ich uznać za równoważne, aby ułatwić wymianę handlową? Podczas negocjacji skupimy się właśnie na takiej współpracy regulacyjnej, a nie na utopii radykalnej, neoliberalnej wolnoamerykanki w handlu.
Jeżeli uda nam się dojść do porozumienia opartego na takim rozsądnym, choć złożonym podejściu, które obejmie również inne ważne obszary, takie jak zamówienia publiczne i usługi, będziemy mogli powiedzieć, że wynegocjowaliśmy dobrą umowę.
ikona lupy />
Karel De Gucht - europejski komisarz ds. handlu / Dziennik Gazeta Prawna