Nie ma niestety wiarygodnych danych, które umożliwiałyby analizę zależności tempa rozwoju gospodarki cyfrowej od różnych wersji prawa autorskiego i regulacji pokrewnych.
Istnieją zaś liczne opracowania mówiące, że rozwój gospodarczy w krajach Unii Europejskiej jest zależny od postępującej cyfryzacji. Można przyjąć za pewnik, że sektor technologii teleinformatycznych stanowi jeden z głównych czynników wzrostu europejskiej gospodarki.
Dla przykładu Komisja Europejska szacuje, że wzrost gospodarki cyfrowej w Unii był w ostatnich 15 latach siedem razy szybszy od wzrostu całego unijnego PKB, zaś technologie teleinformatyczne odpowiadały za połowę wzrostu wydajności osiąganego w Europie. Liczne analizy wskazują jednoznacznie na korzyści, jakie Unia wyniosłaby z wprowadzenia całkowicie jednolitego rynku cyfrowego.

Gra warta wzrostu PKB

Reklama
Eksperci w Wielkiej Brytanii oszacowali na przykład, że nawet stosunkowo nieznaczna modernizacja prawa własności intelektualnej przyniosłaby dodatkowy przyrost PKB najmniej o 0,6 proc. Zgodnie z tymi opiniami w grudniu 2012 r. Komisja Europejska zadeklarowała gotowość do wprowadzenia zmian w prawie autorskim, odpowiadających wyzwaniom rozwoju teleinformatyki.
Zmiany według tej deklaracji musiałyby gwarantować zachowanie materialnych i niematerialnych korzyści dla twórców, co jest warunkiem niezbędnym do stymulowania ludzkiej kreatywności i rynkowej innowacyjności. A jednocześnie umożliwia szeroki dostęp do legalnych, zróżnicowanych treści cyfrowych dla końcowych użytkowników.
Procesowi temu towarzyszyć musiałoby powstawanie nowych modeli biznesowych i strategii zwalczania piractwa.
Pięknie, ale jak się do tego zabrać? Może warto na wstępie spojrzeć na sytuację w Stanach Zjednoczonych, sądząc po efektach zasadniczo korzystniejszą w tym zakresie od europejskiej. Zacząć trzeba od stwierdzenia, że jednolite regulacje w USA gwarantują tam niejako, ze względu na efekt skali, istotną przewagę konkurencyjną. Różne rozwiązania obowiązujące w krajach Unii stanowią istotną przeszkodę w rozwijaniu innowacyjnej działalności.
Po drugie kluczowe znaczenie ma stosowana powszechnie w USA doktryna „uczciwego korzystania” (ang. fair use) z treści cyfrowych. Ten elastyczny internetowy ekosystem udowadnia na co dzień swoją biznesową siłę. Nie przez przypadek ambitne kraje, takie jak Korea Płd., Singapur czy Izrael, zaadaptowały u siebie różne wersje tego systemu, a wiele innych aktywnie o tym myśli.

System "fair use"

Niestety, w opinii europejskich prawników wprowadzenie systemu „fair use” w Unii nie byłoby dzisiaj możliwe ze względu na różnorodność i zawiłość obowiązujących tu regulacji. Mielibyśmy więc pozostać w sytuacji, która nie zaspokaja niczyich potrzeb – ani twórców, ani użytkowników? Z pewnością nie. Potrzeba nam jednak odwagi do nowatorskich rozwiązań, umożliwiających elastyczne dostosowywanie się do pojawiających się zmian technologicznych, do rezygnacji ze zdezaktualizowanych modeli biznesowych i przede wszystkim do działań uniemożliwiających generowanie zysków na drodze niezgodnej z prawem.
Zmodernizowane regulacje powinny zapewne uwzględniać na przykład takie postulaty jak skrócenie czasu ochronnego (np. do 20 lat dla opatentowanych innowacji), stworzenie ogólnodostępnych baz metadanych dotyczących ochrony poszczególnych dzieł (ułatwiających uzyskiwanie zezwoleń użytkowania w różnych krajach), zapewnienie prawa do niekomercyjnego korzystania z baz danych zawierających informacje dostępne w domenie publicznej czy przedefiniowanie prawa do reprodukcji dzieł cyfrowych (umożliwiające ich szerokie wykorzystywanie w przypadkach, gdy kopie nie mają ekonomicznego znaczenia).
Aby skutecznie przemyśleć i wprowadzić te oraz dziesiątki innych możliwych rozwiązań, należy porzucić pochodzącą z ubiegłego wieku wizję europejskich regulacji chroniących prawa twórców (wyrażaną np. przez Electronic Commerce Directive czy IP Enforcement Directive) i wreszcie odważnie stawić czoła wyzwaniom dnia dzisiejszego.
Czas biegnie szybko, konkurencja rośnie w siłę, a nas miałoby naprawdę stać tylko na bezproduktywne debaty?
ikona lupy />
Michał Kleiber - prezes Polskiej Akademii Nauk / Dziennik Gazeta Prawna