Plany Vladimira Voronina, niegdyś prezydenta kraju, wpisują się w kontekst stopniowego budowania napięcia wokół Kiszyniowa przez siły prorosyjskie. Napięcia, które mają storpedować integracyjne zamiary mołdawskiej prozachodniej koalicji.
Niemal całe zainteresowanie mediów skupia się tymczasem na Ukrainie i jej perypetiach z niepodpisaną wciąż umową z UE. Kto wie, czy losy mołdawskiej umowy nie są jednak nawet ważniejsze. Dla Kijowa podpisanie umowy jest tylko etapem lawirowania między Moskwą a Brukselą. Wdrażanie jej zapisów to już zupełnie inna historia. W przypadku Kiszyniowa jest inaczej. Tamtejszym politykom, choć niekonsekwentnym, skorumpowanym i wikłającym się w skandale, trudno odmówić ambicji modernizacji kraju. Prosty przykład: według danych UNDP Mołdawia, choć uboga, wydaje na naukę aż 9,1 proc. PKB. To najlepszy wynik na świecie. Dla porównania Polska przeznacza na ten cel 5,1 proc.
Dlatego można założyć, że władze mołdawskie będą poważnie traktować zobowiązania wobec UE. W efekcie Mołdawia stopniowo przyjęłaby 3/4 unijnego dorobku prawnego. Taki scenariusz to też ostatnia szansa na jakikolwiek wyrazisty sukces wschodniej polityki Radosława Sikorskiego. Z Białorusią się nie udało, reset z Rosją pozostał w sferze życzeniowej, ciężar relacji z Ukrainą przejął na siebie ośrodek prezydencki. Tymczasem europejska Mołdawia była jednym z autorskich projektów szefa naszej dyplomacji.

>>> Polecamy: Kiszyniów - zobacz stolicę najbiedniejszego kraju w Europie (ZDJĘCIA)

Reklama
Wokół Mołdawii gromadzą się jednak czarne chmury. Storpedowanie integracyjnych planów Kiszyniowa ostatecznie skompromituje całą koncepcję Partnerstwa Wschodniego ku radości Kremla. Pierwsze skrzypce grają tu naddniestrzańscy separatyści funkcjonujący dzięki wsparciu Moskwy. Od wiosny widać nasilenie prowokacji mogących się skończyć nawet lokalnym konfliktem zbrojnym. W maju władze Naddniestrza wpadły na pomysł przeniesienia parlamentu do miasta Bendery, jedynego bastionu separatystów na prawym brzegu Dniestru. Idea upadła z braku pieniędzy. Równolegle we wsi Varniţa doszło do potyczki między policjami obu stron, po czym Naddniestrze ogłosiło przyłączenie wsi do siebie. W międzyczasie Rosjanie zdążyli nawet poinformować o zatrzymaniu polskiego szpiega.
Co bardziej niepokojące, do rozgrywki włączyli się wciąż silni mołdawscy komuniści, którzy rządzili krajem do 2009 r. Voronin w czasie swojej prezydentury starał się zachować równy dystans do Moskwy i Brukseli. Jednak mentalnie zdecydowanie bliżej mu do Rosjan. Teraz komuniści w konfliktach wewnątrz rządzącej koalicji i marnej sytuacji gospodarczej widzą szansę na powrót do władzy, nie bez pomocy Rosji. Niedawno, po kolejnym skandalu w rządzie, żądali wprowadzenia stanu wyjątkowego, teraz ich lider na łamach wczorajszego „Kommiersanta Mołdowa” zapowiada na jesień aksamitną rewolucję. – Jeśli wybuch społeczny zajdzie spontanicznie, nie wiadomo, w którą stronę pójdzie – tłumaczył Voronin. I dlatego on, jako komunista, stanie na jego czele i zadba, by „interesy Mołdawii” nie ucierpiały. Cudzysłów jest uzasadniony – w tym przypadku chodzi bowiem o interesy, ale znacznie większego państwa.