Pomimo utrudnień, ekspertom ONZ udało się dotrzeć na przedmieścia Damaszku. Według syryjskiej opozycji, kilka dni temu przeprowadzono tam atak chemiczny.

Zespół powrócił już do hotelu. Eksperci spotykali się z poszkodowanymi w miejscowości Mouadimiya. Pobrali także próbki, niezbędne do przeprowadzenia ekspertyz i rozstrzygnięcia, czy doszło tam do użycia broni chemicznej.

Wcześniej jednak ostrzelano jeden z samochodów ze specjalistami ONZ. Nikomu nic się nie stało, ale pojazd został zniszczony. Syryjska telewizja państwowa oskarżyła o atak "terrorystów" - jak zwyczajowo w reżimowych mediach określa się rebeliantów. Rano, w pobliżu hotelu, w którym zatrzymali się eksperci, eksplodowały dwa pociski moździerzowe. Biuro sekretarza generalnego ONZ oświadczyło wcześniej, że władze obiecały przestrzegać zawieszenia broni w miejscu, gdzie będą pracować rzeczoznawcy.

Głos w sprawie Syrii zabrał dziś Siergiej Ławrow. Na konferencji prasowej szef rosyjskiego MSZ zapowiedział, że Moskwa nie zamierza angażować się zbrojnie w konflikt syryjski. Minister zapytany, jaka będzie reakcja Moskwy w przypadku zbrojnej interwencji Zachodu w Syrii, powiedział: ”wojować z nikim nie zamierzamy”. Wcześniej zaznaczył, że operacja zbrojna bez mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ byłaby naruszeniem międzynarodowego prawa. Jako iluzję określił myślenie, że zniszczenie syryjskiej infrastruktury wojskowej zakończy wojnę domową w tym kraju.

Ławrow zwrócił uwagę, że dotychczas nikt nie przedstawił żadnych dowodów, że to syryjskie wojsko użyło broni chemicznej pod Damaszkiem. Jego zdaniem pokazywane w mediach obrazy z domniemanego miejsca zdarzenia budzą wiele wątpliwości. ”Gdy widać straszny, rozdzierający duszę obraz wielu leżących dzieci, powstaje pytanie, jak i dlaczego znalazły się one wszystkie w jednym miejscu i w tym samym czasie” - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji.

Reklama

Ławrow zaapelował także do Stanów Zjednoczonych o powstrzymanie się od wywierania presji na Damaszek i nieuleganie prowokacjom. Sytuacja w Syrii była tematem jego kolejnej rozmowy telefonicznej z amerykańskim sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym.

>>> Polecamy: Interwencja USA w Syrii: oto 5 możliwych scenariuszy

Służba prasowa rosyjskiego MSZ na marginesie tej rozmowy poinformowała, że Moskwa przyjmuje "z głębokim zaniepokojeniem" twierdzenia Waszyngtonu z ostatnich dni o gotowości sił zbrojnych USA do interwencji w syryjskim konflikcie. "Szczególne zdumienie" rosyjskich władz wywołują wypowiedzi niektórych przedstawicieli amerykańskiej administracji o tym, jakoby udowodniono, że to syryjskie władze użyły broni chemicznej. W związku z tym strona rosyjska wzywa do powstrzymania się od nacisków na Damaszek i do stworzenia "normalnych warunków" umożliwiających ekspertom misji ONZ, którzy już przebywają w Syrii, przeprowadzenie "szczegółowego, obiektywnego i bezstronnego śledztwa" . Zdaniem rosyjskiego MSZ, ma to szczególne znaczenie w świetle "wielkiej liczby dowodów” na to, że incydent z domniemanym atakiem chemicznym "jest wynikiem inscenizacji opozycji, mającym na celu zrzucenie winy na władze w Damaszku".

Według Moskwy ewentualna interwencja zbrojna w Syrii miałaby niebezpieczne konsekwencje dla całego regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

W przypadku zbrojnej interwencji w Syrii, Stany Zjednoczone czeka porażka - tak prorokuje z kolei Baszar al-Assad w wywiadzie dla rosyjskiej gazety "Izwiestia". Prezydent Syrii powiedział, że "Ameryka wywołała wiele wojen, ale ani razu nie udało jej się osiągnąć swoich celów politycznych". Prezydent Assad uważa, że Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania od samego początku kryzysu chciały interweniować w Syrii, jednak sprawy przyjęły inny obrót. Jego zdaniem, wydarzenia w Syrii nie są rewolucją narodową ani efektem dążenia do reform, lecz terroryzmem. Assad zarzucił Arabii Saudyjskiej, Turcji i Katarowi wspieranie syryjskich rebeliantów. Podkreślił, że władze w Damaszku otrzymują wsparcie ze strony Chin, Rosji oraz Iranu.

Prezydent Assad nazwał "nonsensem" stwierdzenia, że syryjska armia użyła broni chemicznej przeciwko powstańcom. Podkreślił, że w rejonie, gdzie miało dojść do ataku chemicznego, nie ma dokładnej granicy linii frontu. "Czy państwo może używać chemicznej substancji lub innej broni masowego rażenia w miejscach koncentracji swoich wojsk? To jest sprzeczne z elementarną logiką" - powiedział syryjski przywódca.

W sprawie Syrii głos zabrał także Berlin. Niemcy będą domagać się międzynarodowej reakcji, jeśli potwierdzi się, że w Syrii użyto gazów bojowych. Władze nie precyzują jednak, o jaką reakcję chodzi.

Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert powiedział, że atak z użyciem broni chemicznej musi zostać ukarany. Jak podkreślał, coś takiego nie może pozostać bez konsekwencji. Seibert nie odniósł się do możliwej interwencji militarnej w Syrii ani ewentualnego niemieckiego wsparcia dla tej operacji. Stwierdził jedynie, że trzeba zrobić wszystko co możliwe, aby znaleźć dla Syrii rozwiązanie polityczne. Rzecznik poinformował przy okazji, że kanclerz Angela Merkel rozmawiała na temat Syrii z premierem Wielkiej Brytanii i prezydentem Francji. Także niemiecki minister spraw zagranicznych ostrożnie podchodzi do rozwiązania militarnego. Guido Westerwelle powiedział, że trzeba działać zdecydowanie, ale równocześnie roztropnie, aby nie doprowadzić do zaognienia sytuacji w całym regionie.

Turcja z kolei zadeklarowała, że weźmie udział w międzynarodowej koalicji przeciwko Syrii. Jak powiedział minister spraw zagranicznych tego kraju Ahmet Davutoglu, Ankara jest jak zwykle otwarta na działania międzynarodowe, usankcjonowane przez ONZ. "Jeśli jednak Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych nie da zgody na powstanie koalicji przeciwko władzom Syrii, to rozważymy inne formy działania" - oświadczył Ahmet Davutoglu. Według niego, obecnie nad różnymi wariantami postępowania debatuje 36-37 krajów. "Jeśli powstanie koalicja przeciwko Syrii, Turcja do niej dołączy" - zadeklarował minister.

Szacuje się, że w wojnie domowej w Syrii, trwającej od ponad dwóch lat, życie straciło ponad 100 tysięcy osób. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna po domniemanym ataku gazowym pod Damaszkiem z wtorku na środę, w którym zginęło - według sił opozycyjnych - około 1300 osób. W internecie publikowane były zdjęcia i filmy przedstawiające ofiary. Bojownicy oskarżają o użycie trującego gazu wojska rządowe, rząd Baszara al-Assada zaprzecza, by użył broni chemicznej przeciw rebeliantom.

Coraz częściej pojawiają się informacje o możliwości amerykańskiej interwencji wojskowej w Syrii. Sekretarz Obrony Chuck Hagel oświadczył, że armia Stanów Zjednoczonych jest gotowa do realizacji w Syrii "scenariusza militarnego" jeśli tylko zostanie wydany taki rozkaz.

>>> Czytaj również: Wielka Brytania: reżim Baszara al-Asada użył broni chemicznej