Może to stanowić sygnał potwierdzający początek dłuższego okresu dobrej koniunktury, być może bardziej dynamicznego, niż zakłada większość ekonomistów.

Większość wskaźników i parametrów makroekonomicznych wciąż sygnalizuje, że rodzące się ożywienie polskiej gospodarki jest powolne i trudno spodziewać się, by proces ten miał w najbliższej przyszłości nabrać większej dynamiki. Nie widać w tej kwestii większego optymizmu zarówno wśród ekspertów rządowych lub choćby takich instytucji jak Narodowy Bank Polski, jak i niezależnych ekonomistów. Przeważają prognozy zakładające, że tempo wzrostu PKB w 2014 r. osiągnie około 2,5 proc., a dynamikę przekraczającą 3-3,5 proc. zobaczymy dopiero rok później.

>>> Czytaj też: KUKE: Polski eksport do Niemiec wzrośnie o o 7,7 proc. w 2014 r.

Tym bardzo ostrożnym rachubom towarzyszą powszechne utyskiwania na niekorzystną wciąż strukturę czynników wzrostu PKB, przede wszystkim zaś zapaść w inwestycjach oraz słabość popytu wewnętrznego. Szczególnie martwi kondycja konsumentów, dzięki którym w dużej mierze polskiej gospodarce udało się wyjść obronną ręką z najgorszej fazy kryzysu z lat 2008-2009. Opinie o jej słabości potwierdzają dane dotyczące sytuacji na rynku pracy oraz niska dynamika płac i sprzedaży detalicznej. Rzeczywiście, zatrudnienie w przemyśle maleje od jedenastu miesięcy z rzędu, stopa bezrobocia od maja nieco się obniża, jednak wciąż pozostaje na bardzo wysokim poziomie 13 proc. Po tej sezonowej poprawie spodziewany jest jej powrót w okolice 14 proc. Średnie wynagrodzenie w przemyśle zwiększa się w tym roku w tempie od 1,6 do 3,6 proc. (jedynie w lutym skoczyło o 4 proc.), a więc znacznie słabszym, niż stanowiące „normę” 4-5 proc. od początk u 2011 r. do połowy ubiegłego roku. Do niedawna ten nominalnie słaby wzrost redukowała dodatkowo wysoka inflacja. W takich warunkach trudno się spodziewać dobrych nastrojów konsumentów i wysokiej dynamiki sprzedaży detalicznej. Ostatnie kilkanaście miesięcy pod tym względem było wyjątkowo słabych. Pewną poprawę widać było dopiero w sierpniu i we wrześniu.

Reklama

Tym pesymistycznym danym i opiniom, że dla Polaków poprawa będzie odczuwalna dopiero za kilkanaście miesięcy, wówczas gdy gospodarka będzie rozwijała się w tempie 3,5-4 proc., przeczy jednak obserwacja zachowania liczonych przez Główny Urząd Statystyczny wskaźników ufności konsumentów. Od początku roku systematycznie poprawiają się zarówno wskaźnik bieżący, jak i wyprzedzający. Co prawda, daleko im jeszcze do wartości ze szczytu gospodarczego i giełdowego boomu z lat 2006-2008, ale wzrostowa tendencja jest dobrze ugruntowana i nic nie wskazuje na to, by miało dojść do niekorzystnego zwrotu. Wręcz przeciwnie. Można się spodziewać, że skoro wskaźniki zaczęły wyraźnie sygnalizować poprawę nastrojów konsumentów w okresie, w którym w gospodarce mieliśmy do czynienia z największym nasileniem niekorzystnych zjawisk i dołkiem koniunktury, nadal będą szły w górę wraz z poprawą sytuacji. Lepsze nastroje konsumentów powinny zaś w coraz większym stopniu przekładać się na ich zachowania rynkowe, czyli przede wszystkim wzrost sprzedaży detalicznej, a następnie większy popyt na dobra trwałe. Można więc spodziewać się, że tradycyjny czynnik wspierający wzrost polskiej gospodarki, wkrótce znów zacznie być mocniej odczuwalny.

>>> Czytaj też: Wskaźnik ZEW dla Polski wzrósł o 0,1 pkt do 43,4 pkt w październiku

Warto zauważyć, że wskaźniki ufności konsumentów rzadko podlegają krótkookresowym wahaniom i poruszają się w stabilnych, trwających od kilkunastu do kilkudziesięciu miesięcy trendach. Niedawny okres poprawy wskaźników, mający miejsce od wiosny 2009 do lata 2010 r., trwał 15 miesięcy. W jego trakcie wyprzedzający wskaźnik ufności konsumentów zwiększył swoją wartość z minus 42,2 do minus 16,3 punktu, czyli o niemal dwie trzecie. Obecny cykl utrzymuje się dopiero od siedmiu miesięcy. Do tej pory wskaźnik poprawił się z minus 40,9 do minus 31,8 punktu, czyli o 29 proc. Można więc spodziewać się, że w najgorszym razie jesteśmy w połowie jego zwyżkowej tendencji. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz analogiczny do tego, jaki miał miejsce w latach 2004-2008, czyli dłuższego okresu poprawy zarówno wskaźnika, jak i sytuacji w gospodarce.

Co prawda, szanse na to, by tempo wzrostu PKB osiągnęło w kolejnych latach poziom przekraczający 5 proc. są niewielkie, jednak bardzo prawdopodobne jest wejście polskiej gospodarki na ścieżkę długookresowego, umiarkowanego wzrostu. Warunkiem realizacji takiego scenariusza jest oczywiście brak większych wstrząsów w globalnej gospodarce i na rynkach finansowych. Na to jednak gwarancji nie ma.

>>> Czytaj też: NBP: Przedsiębiorcy oczekują wyraźnej poprawy koniunktury w połowie 2014 r.