Oczywiście pod warunkiem, że napływające w najbliższych tygodniach dane makroekonomiczne uzasadniałyby takie posunięcie. Dla rynku to jednak dobry pretekst do odreagowania przecenionego dolara. I to niezależnie od tego, że niewiele wskazuje na to, aby otoczenie makro w USA miało w najbliższych tygodniach wyraźnie się poprawić. Dzisiaj w centrum uwagi jest strefa euro. Zaskakująco słaba sprzedaż detaliczna w Niemczech (spadek we wrześniu o 0,4 proc. m/m), spadek wydatków konsumenckich we Francji (o 0,1 proc. m/m we wrześniu), nieoczekiwany wzrost stopy bezrobocia we Włoszech do 12,5 proc. w tym samym okresie i wreszcie kluczowe szacunki nt. inflacji HICP w październiku dla strefy euro (wyniosła jedynie 0,7 proc. r/r wobec szacowanych 1,1 proc. r/r) zwiększają spekulacje przed posiedzeniem ECB. Jest ono zaplanowane na 7 listopada. Niemniej cięcie stóp procentowych w strefie euro wcale nie jest przesądzone….

Na koszyku walutowym BOSSA USD widać, że zbliżamy się w stronę ważnego oporu na 67,90-67,95 pt. – to linia pozioma oparta o minima z połowy czerwca b.r. Jego złamanie może nie być łatwe. W efekcie w kolejnych tygodniach możemy być świadkami powrotu do słabego dolara. Oczywiście przy założeniu, że mamy serię słabszych publikacji makro z USA (ważne będzie jutrzejszy ISM dla przemysłu i zaplanowane na kolejny piątek dane Departamentu Pracy), a ECB poza werbalnymi sformułowaniami, nie decyduje się na żaden ruch na stopach procentowych 7 listopada.

Do ważnego wsparcia dociera EUR/USD – to okolice 1,3645 wyznaczane przez szczyt z 3 października b.r. Jeżeli uda się je obronić, to w kolejnych dniach rynek będzie szykował się do wykształcenia kolejnej fali wzrostowej, która w ciągu kilku tygodni może wynieść notowania tej pary na nowe tegoroczne maksima w okolicach 1,3960-70 (wyznacza je 5,5 letnia linia trendu spadkowego).



Reklama