Mimo, że szczyt miał się zakończyć wczoraj to nadal daleko do jego zakończenia bo tekst porozumienia musi zostać formalnie zaakceptowany przez wszystkie delegacje.

Obecny kompromis jest mniej ambitny niż poprzednia wersja dokumentu, który zakładał zadeklarowanie przez wszystkie państwa konkretnej kwoty redukcji CO2.

W ostatniej chwili w uzgodnionym porozumieniu zastąpiono słowo "zobowiązanie" do konkretnych redukcji emisji CO2 na wyraz "wkład" w walkę z globalnym ociepleniem. Ta zmiana jest korzystna dla krajów rozwijających się i największych trucicieli takich jak Chiny czy Indie. Dzięki temu nie będą musiały zadeklarować o ile konkretnie chcą zredukować emisje dwutlenku węgla, lecz na przykład jedynie ile pieniędzy przeznaczą na walkę z globalnym ociepleniem.

Wiceminister środowiska Beata Jaczewska przyznała w rozmowie z dziennikarzami, że porozumienie ma słabsze pod względem prawnym znaczenie. Jaczewska tłumaczy, że w ciągu najbliższych dwóch lat państwa nie będą musiały określić konkretnych planów redukcji emisji CO2. Konkretne deklaracje mają paść dopiero na szczycie klimatycznym w Paryżu w 2015 roku.

Reklama

>>> Polecamy: Guz: Porozumienie klimatyczne - tak. Ale miejsca pracy są ważniejsze