W sierpniu prezydent Rosji Władimir Putin odwiedził czarnomorski kurort Soczi, gdzie na przygotowania do zimowych igrzysk olimpijskich 2014 wydano już 48 mld USD. Przed lutowymi zawodami Putina czeka jeszcze niejedno wyzwanie – będzie się zmagać z zagrożeniem terrorystycznym, brakiem śniegu i złą prasą z powodu antygejowskich ustaw.

Ale za kulisami toczy się poważniejsza batalia: na zlecenie rządu Vnesheconombank (VEB) pożyczył rosyjskim potentatom 7,4 mld USD na budowę infrastruktury w Soczi. Najwięcej pożyczyły firmy Władimira Potanina, prezesa GMK Norilsk Nickel, a także Oleg Deripaska, CEO United Co. Rusal, CEO Gazpromu Aleksiej Miller i German Gref, szef największego w Rosji Sberbanku. Rosnące w zawrotnym tempie koszty i ograniczenia działalności komercyjnej bez wsparcia rządu oznaczają dla przemysłowców straty. Domagają się ulg podatkowych i subwencji do rat należnych VEB.

Putin stawia na szali olimpijskiego projektu swoją reputację. Zdaniem Scotta Antela z kancelarii DLA Piper, prezydent skłaniał miliarderów do udziału w przedsięwzięciu w ramach „wypełniania obywatelskiego obowiązku”, w zamian za opodatkowanie pośrednie i przymykanie oka na quasi-monopolistyczną działalność. Odpowiedzialny za igrzyska wicepremier Dimitrij Kozak dementuje plotki o naciskach mówiąc, że inwestorom zaoferowano świetne warunki. Jeżeli jednak nie spłacą pożyczek, stracą obiekty w Soczi, a ich udziały zostaną zlicytowane.

>>> Polecamy: Igrzyska w Soczi 2014 będą najdroższą olimpiadą w historii. Dlaczego?

Reklama

Zimowe igrzyska okazały się dla Putina ryzykowną zabawą. Wzrost gospodarczy Rosji zwolni w 2013 r. do 1,5 proc., a Soczi stanowi największą inwestycję w infrastrukturę od czasu upadku ZSRR. Zdania na temat tego, dlaczego koszt Soczi już wzrósł czterokrotnie, są podzielone. Boris Niemcow, niedoszły burmistrz miasta, twierdzi, że zdefraudowanych mogło zostać nawet 30 mld USD, inni winią zawyżone ceny materiałów i robocizny. Niektórzy twierdzą, że suma 48 mld USD jest myląca, bo zawiera koszt infrastruktury, która pozostanie po zakończeniu igrzysk.

Putin nie toleruje niepowodzeń: w lutym zwolnił Achmeda Bilalowa, wiceszefa Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, i publicznie skrytykował go za opóźnienia i siedmiokrotne przekroczenie budżetu skoczni narciarskiej, a prokuratura przedstawiła mu zarzuty o niegospodarność – śledczy nie mogą zlokalizować miliardów rzekomo wydanych na olimpijskie projekty. Zdaniem współpracownika Bilalow zaprzecza oskarżeniom, a jego pogarszający się stan zdrowia okazał się rezultatem zatrucia rtęcią, jednak nie wiadomo kto za nie odpowiada.

Bezprecedensowe wydatki mają przekształcić podupadający kurort w całoroczny ośrodek turystyczny. W regionie powstało 12 tys. pokojów hotelowych, nowoczesny sprzęt ma odciągnąć rosyjskich narciarzy od Alp, a kluby i centra handlowe ożywić senne kaukaskie wioski. Najkosztowniejszy projekt to warte 8,7 mld USD kolejowe i drogowe połączenie między narciarskimi ośrodkami w górach a wybrzeżem.

Prezes rosyjskich kolei Władimir Jakunin mówi, że nakazując mu budowę drogi wbrew ocenie Ministerstwa Transportu, rząd uczynił z niego kozła ofiarnego. Bo jeśli spodziewany napływ turystów po olimpiadzie nie nastąpi, rząd zostanie z zadłużonymi, opuszczonymi miastami. Istnieje obawa, że Rosji brak planu przyciągnięcia biznesu do potężnej infrastruktury.

>>> Czytaj też: Rosja w szponach recesji? Kreml zamiata problem pod dywan

Inwestorzy mają pretensje do rządu o niespełnione obietnice, które uniemożliwiły im spłatę kredytów. Port handlowy zbudowany i zarządzany przez holding Deripaski – Basic Element nie wywiązał się ze spłaty ok. 118 mln USD i na wiosnę pozwał Olympstroy, państwową firmę budującą większość obiektów, oraz sam bank. Zdaniem Deripaski, port się nie utrzymuje, bo dostarczono do niego zaledwie 20 proc. spodziewanego ładunku. Rząd inwestował w rozwój transportu kolejowego, a port ział pustkami. Wiceprezes Basic Element Andriej Elinson twierdzi, że bez zapewnień Olimpstroy nie podjęliby się budowy, ale wg. ministra Kozaka nie dawano żadnych gwarancji. Natomiast szef kolei jest zdania, że port nie był gotów na potrzeby olimpiady.

VEB wystąpiło z roszczeniem wzajemnym na 150 mln USD. Bank znalazł się między młotem a kowadłem, bo po wyznaczeniu go na pożyczkodawcę igrzysk, współczynnik wypłacalności spadł do 10 proc., zbliżając się do minimalnego progu. Jeżeli inwestorzy zawiodą, a bank szybko nie sprzeda aktywów na pokrycie pożyczek, ucierpi jeszcze bardziej.

Inne przedsięwzięcia popadają w długi, bo nie udaje się przekształcić projektów okolicznościowych w długoterminowe, np. sprzedać mieszkań w wiosce olimpijskiej. Gazprom na budowę elektrowni, gazociągu i obiektów sportowych wydał 3 mld USD, a Sberbank sfinansował budowę kompleksu wypoczynkowego za 2,4 mld USD. Władimir Potanin traci na narciarsko-snowboardowym kurorcie Roza Chutor, który dotąd kosztował go 2,6 mld USD zamiast początkowych 300 mln. Wraz z odsetkami ma do spłaty 2,2 mld USD, a wzrost kosztów spowodowało dostosowanie ośrodka do wymogów olimpijskich. Potanin mówi, że rząd obiecywał zwrot ok. połowy dodatkowych kosztów, ale póki co żadnych środków nie dostał. Negocjuje w tej chwili ulgi podatkowe i restrukturyzację zadłużenia, żeby kurort mógł normalnie funkcjonować. 9-proc. odsetki w VEB znacznie uszczupliły jego dochody.

>>> Polecamy: Rosyjska gospodarka zwalnia, więc Putin przydusi monopole

Inwestorzy podpisali skierowany do ministra Kozaka list, w którym domagają się rządowych dopłat do spłaty kredytów i ustanowienia Soczi specjalną strefą ekonomiczną z niższym podatkiem od nieruchomości. Piszą, że zainwestowali w obiekty olimpijskie ze względu na społeczny wymiar przedsięwzięcia, ale mają też zobowiązania wobec swoich udziałowców. Sberbank oczekuje, że niższe podatki utrzymane zostaną do 2024 r., kiedy spodziewają się spłacić pożyczkę z VEB. Odsetki są o 0,4 punktu procentowego wyższe od 8,25-proc. stóp ustalonych przez rosyjski bank centralny. Kozak odrzuca propozycję ulg dla tych, którzy już otrzymali wsparcie rządu. Przedsiębiorcy bronią się mówiąc, że zrealizowali projekty przy niemożliwym kalendarzu i należy im się zwrot inwestycji, a nie skazanie na ich utratę.

Niezależnie od początkowych zamierzeń, wygląda na to, że spór olimpijskich inwestorów z rosyjskim rządem będzie trwał jeszcze długo po wygaśnięciu najdroższego w historii znicza zimowych igrzysk.