David Cameron ma dziś ogłosić, że od 1 stycznia wchodzą w życie ograniczenia dostępu do rynku pracy dla emigrantów z innych państw Unii Europejskiej, co dotknie głównie mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej. Wszystko w ramach renegocjowania pozycji Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Eksperci ostrzegają jednak, że to karkołomny plan. Karolina Grot z Instytutu Spraw Publicznych przekonuje, że Polacy na Wyspach stanowią głównie emigrację zarobkową, a nie czysto socjalną. Nie żerujemy na rozwiniętym systemie opieki społecznej, choć Polki chętnie korzystają z zasiłku „child benefit” - mówi ekspert.

Oprócz Davida Camerona, w antyimigracyjnych postulatach przoduje Partia Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigela Farage’a. Stawia ona głównie na retorykę eurosceptyczną, co przekłada się na wzrost notowań tej partii w sondażach. Tadeusz Stenzel, prezes Zjednoczenia Polaków w Wielkiej Brytanii, zaznacza, że to raczej chwilowy trend. W wyborach sytuacja może się zmienić, jednak antyimigracyjne działanie Camerona jest odpowiedzią na żądania Nigela Farage’a - tłumaczy Tadeusz Stenzel.

>>> Czytaj też: Wielka Brytania: Cameron boi się fali imigrantów z Bałkanów

Reklama

Według planu Camerona, nowi imigranci z Unii Europejskiej będą musieli odczekać trzy miesiące zanim będą mogli starać się o świadczenia socjalne. Zapomoga dla bezrobotnych będzie obowiązywała przez 6 miesięcy, zaś później trzeba będzie wykazać, że ma się realne szanse na zatrudnienie.

>>> Są tolerowani, a nawet lubiani, ale stanowią poważne obciążenie dla systemu opieki społecznej. Takie opinie o polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii przytacza międzynarodowy tygodnik „The Economist”. Przeczytaj więcej na ten temat.