Lepsze od grudniowych poziomów okazały się wszystkie publikacje PMI dla usług i przemysłu, nie pomijając nawet danych dla Francji kraju, który w ostatnich okresach bardzo spowalniał rozwój Eurolandu. Inwestorzy bardzo liczyli na silne odczyty, bowiem nawet silnie rozczarowujące doniesienia z Chin (w styczniu po raz pierwszy od sześciu miesięcy indeks PMI dla chińskiego przemysłu spadł poniżej 50 pkt) nie zdołały popsuć nastrojów na bazowych rynkach walutowych.

Mamy zatem mocne otwarcie roku, a odnotowane solidne wzrosty indeksów europejskich wraz z popołudniowymi rozczarowującymi danymi z USA (dot. m.in. rynku pracy, aktywności przemysłowej PMI i rynku nieruchomości) pozwoliły na ruch kursu EUR/USD w okolice 1,37. Należy jednak zauważyć, że podobną sytuację ekonomiczną mieliśmy przez ostatnie dwa lata, kiedy to styczniowe dane również zachwycały, pokazując szansę na ożywienie, a już wczesną wiosną nadzieje odpływały wraz z krą na rzekach. By móc się w pełni cieszyć poczekajmy więc na kolejne publikacje.

Teraz w centrum uwagi znajdzie się indeks Ifo (27 I) i posiedzenie FOMC (28-29 I). O ile publikacja indeksu nastrojów dla przemysłu i handlu w Niemczech ma szansę jeszcze wesprzeć euro (przestrzeń do wzrostów EUR/USD jest jednak niewielka), o tyle drugie wydarzenie powinno silnie go osłabić (nie zakładamy bowiem, by Fed w styczniu wstrzymał się z kolejną redukcją programu wsparcia obecnie o wartości 75 mld USD, co automatycznie wspierałoby wspólną walutę). Nadal więc widzimy szanse na zakończenie miesiąca w okolicach 1,34 USD za euro. Co więcej, nasz scenariusz bazowy zakładający zakończenie kwartału jeszcze niżej (około 1,32 USD) jest równie aktualny. Szczegóły czwartkowych publikacji pokazują bowiem, że przed strefą euro jeszcze długa droga by tempo rozwoju poszczególnych jej gospodarek mogło rozwiązać problem bezrobocia w Europie, co miałoby pozytywne przełożenie na inflację. Na chwilę obecną niewykluczony dalszy spadek indeksu CPI dla strefy euro może wymusić na EBC zastosowanie bardziej zdecydowanych działań wspierających ożywienie gospodarcze. To przy rozpoczętym taperingu Fed, stanowi zaś kolejny argument za słabszym euro wobec dolara.

W piątek kalendarz makroekonomiczny jest na świecie pozbawiony istotnych publikacji, co najwyżej uwagę naszą przyciągnąć może wieczorne (godz. 18:00) wystąpienie szefa EBC M.Draghi-ego. Trudno jednak oczekiwać, aby wyjawił on coś więcej nt. polityki banku ponad to co mówił do tej pory. Zapewne nadal pozostanie powściągliwy i w wyważony sposób będzie wypowiadał się o jej perspektywach. Jak na razie wiemy, że EBC w razie konieczności skłonny jest użyć odpowiednich narzędzi wciąż jednak nie wiadomo jakich. Po ostatnich komentarzach można jednak wnioskować, że raczej nie będzie to LTRO, gdyż wysokie stałoby się ryzyko, że pozyskane środki zostaną wykorzystane niekoniecznie zgodnie z intencją EBC.

Reklama

W piątek podczas sesji europejskie euro/dolar może kontynuować wzrost, szczególnie gdyby już w pierwszych jej godzinach trwale przełamany został opór na 1,37. Złoty, dla którego wczorajsza sesja pomimo sprzyjających warunków (aprecjacji euro/dolara i bardzo mocnej aukcji obligacji MF) nie przebiegała pomyślnie dziś może dalej podlegać przecenie. Głębsze spadki notowań PLN (wzrost EUR/PLN istotnie powyżej 4,20) może bowiem powstrzymywać obawa o interwencję na rynku.

W czwartek na notowaniach naszej waluty zaważył słabe nastroje na emerging markets. W obronie tureckiej liry zmuszony był zainterweniować Bank Turcji, zaś po tym jak bank centralny Argentyny ograniczył wielkość programu swoich interwencji, które miały pozwolić zabezpieczyć poziom rezerw zagranicznych, które spadły ostatnio do najniższego poziomu od siedmiu lat, peso wobec dolara osłabiło się o blisko 15 proc., co było jego najmocniejszą deprecjacją od ponad 12 lat. Dziś jeszcze przed południem poznamy krajowe dane nt. grudniowej sprzedaży detalicznej. Rynek spodziewa się skokowego wzrostu dynamiki (do 7 proc. r/r z 3,8 proc. w listopadzie) z uwagi na bardzo niską bazę odniesienia z końca 2012 roku, kiedy to srogie warunki pogodowe (niskie temperatury powietrza) i jednocześnie bardzo słaba kondycja gospodarstw domowych silnie zaważyły na słabych wynikach sprzedażowych.

Joanna