Już w 2012 r., po raz pierwszy w historii, wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) ulokowanych w krajach rozwijających się była wyższa od BIZ w krajach rozwiniętych, było to odpowiednio 715 mld dol. i 516 mld dol. W 2013 r. te relacje zostały utrzymane, i wielkości wyniosły odpowiednio 759 mld dol. w krajach rozwijających się i 576 mld dol. w krajach rozwiniętych.

W latach 2012–2013 miejscem, w którym ulokowano najwięcej bezpośrednich inwestycji zagranicznych, były Chiny (liczone razem z Hongkongiem) z kwotą 199 mld dol., wyprzedzając USA, gdzie napływ inwestycji wyniósł 159 mld dol. Na trzecim miejscu po raz pierwszy w historii ulokowała się Rosja, z wielkością inwestycji 94 mld dol. Na kolejnym miejscu są prawie nikomu nieznane brytyjskie Wyspy Dziewicze z kwotą 92 mld dol. To oczywiście raj podatkowy, podobnie jak kraje Beneluksu i Irlandia, gdzie można tworzyć optymalne podatkowo wehikuły inwestycyjne. Łącznie wśród pierwszej dwudziestki w krajach europejskich umożliwiających optymalizację podatkową ulokowano łącznie 210 mld dol. BIZ, a w całej Unii Europejskiej 286 mld dol. Można zatem śmiało postawić wniosek, że zdecydowana większość inwestycji bezpośrednich w Unii Europejskiej jest lokowana w sposób, który umożliwia płacenie jak najmniejszych podatków. Mamy dwa przeciwstawne trendy w Europie, międzynarodowe korporacje masowo unikają płacenia podatków, a rządy coraz bardziej dociskają śrubę podatkową maluczkim, bo rosną stawki VAT. Szkoda, że Polska nie jest rajem podatkowym i nie przyciąga centrów globalnych korporacji po to, aby płaciły mniejsze podatki, ale w Polsce. Może wtedy rząd Tuska nie musiałby tak boleśnie łupić podatkami zwykłych ludzi i zabierać im oszczędności emerytalnych ulokowanych w OFE.

>>> Czytaj też: Bogate regiony uciekają biednym. Polska wschodnia rozwija się coraz wolniej

Według danych Narodowego Banku Polskiego w pierwszych 11 miesiącach 2013 r. BIZ w Polsce były ujemne i wynosiły minus 600 mln dol. NBP tłumaczy, że w II kw. rozwiązano spółkę specjalnego przeznaczenia w Polsce i z tego tytułu odpłynęło z Polski 3 mld dol. BIZ. Działania takich spółek poważnie zaburzają statystyki, ale można powiedzieć, że jednak nastąpiła pewna istotna zmiana. W latach 2004–2011 BIZ w Polsce corocznie lokowały się przedziale 10–24 mld dol. W 2012 r. spadły do 6 mld dol., a w minionym roku były ujemne po raz pierwszy, od kiedy NBP prowadzi statystyki w obecnej metodologii, czyli od 2000 r. Oczywiście należy zadać pytanie, czy to tylko chwilowy wyłom w danych, czy też z jakichś powodów Polska stała się mniej atrakcyjna dla globalnych korporacji. Co prawda w rankingu atrakcyjnych lokalizacji dla BIZ opracowywanym przez AT Kearney Polska w 2013 r. awansowała z 23. na 19. miejsce, ale jak widać opinie nie przekładają się na decyzje finansowe, a ponadto daleko nam do miejsc 5. i 6. które Polska zajmowała w tym rankingu w latach 2005 i 2010.

Reklama

Warto na BIZ spojrzeć także z innej perspektywy. Na skutek olbrzymiego napływu inwestycji bezpośrednich i portfelowych Polska zakumulowała potężne długi zagraniczne. Wartość aktywów inwestorów zagranicznych w Polsce osiągnęła już kwotę 1,8 bln zł, i znacznie przekracza wartość polskiego PKB. Z tytułu BIZ Polska jest zadłużona za granicą na 756 mld zł. A tak potężny dług słono kosztuje w postaci płaconych odsetek i dywidend. Zatem warto zastanowić się, czy dalsze znaczące zwiększanie tego zadłużenia ma sens. I zamiast budowy kolejnych hal, w których pracę znajdą kolejne tysiące pakowaczy lub monterów, lepiej postawić na takie BIZ, które tworzą w Polsce centra badawcze. A przede wszystkim trzeba zacząć skutecznie wpierać ekspansję polskich firm za granicą, bo bogate są nie te kraje, które mają dużo montowni, ale te, które stworzyły wiele globalnych firm.

>>> Polecamy: Zagraniczni inwestorzy znów zainteresowani polskim rynkiem nieruchomości