Spółka przesłała do Urzędu Komunikacji Elektronicznej list, w którym pisze, że rozdysponowanie pasma 800 MHz i 2600 MHz przeznaczonego do budowy ogólnopolskich sieci szybkiego bezprzewodowego internetu LTE odbywa się w sposób nietransparentny, bez należytej kontroli UKE, a dokumentacja aukcyjna nie została przygotowana poprawnie.
– To nic innego jak chęć wpłynięcia na proces rozdysponowania częstotliwości. Można się tylko domyślać, że prawdziwym celem działań grupy Zygmunta Solorza-Żaka jest opóźnienie procesu przydziału nowych częstotliwości pod LTE, bo sama posiada ich najwięcej. Im dłużej ma tę przewagę, tym więcej może zarobić – tak wniosek Polkomtelu skomentował Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange.
Także UKE odpiera zarzuty i wygląda na to, że nie zamierza odwoływać aukcji. – Dokumentację przygotowano zgodnie z przepisami i poddano konsultacjom z zainteresowanymi – mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE.
Reklama
Nad aukcją ciąży fatum. We czwartek UKE z kilkugodzinnym opóźnieniem opublikował dodatkowe wyjaśnienia do dokumentacji aukcyjnej. Wymogi proceduralne sprawiły, że w związku z tym trzeba było o jeden dzień wydłużyć termin składania wstępnych ofert w aukcji. Na dodatek treść dokumentów wywołała kolejne zastrzeżenia operatorów do warunków, na jakich UKE sprzeda częstotliwości. Z opublikowanej po konsultacjach dokumentacji aukcyjnej wynikało, że jeśli w licytacji dwaj operatorzy (faworytami są Orange i T-Mobile) kupią dwa bloki po 10 MHz z 25 MHz pasma LTE 800 wystawionego do sprzedaży, to będą mogły budować wspólną sieć tylko przy wykorzystaniu 15 MHz. To ograniczenie miało wyrównać szanse na świadczenie porównywalnych jakościowo usług przez pozostałych operatorów komórkowych, czyli Play i Plus. – Tymczasem prezes UKE wprost potwierdziła, że współkorzystanie z częstotliwości 800 MHz przez dwa podmioty może dotyczyć całego pasma 20 MHz, a ograniczenie 15 MHz będzie brane pod uwagę tylko przy ocenie zobowiązań inwestycyjnych – tłumaczy Aleksandra Gieros-Brzezińska z Polkomtelu.