Siergiej Ławrow podkreślił, że w trakcie rozmowy amerykański sekretarz stanu John Kerry nie podnosił żadnych gróźb sankcji. "Ośmielę się powiedzieć, że nasi partnerzy wiedzą, że sankcje to broń obosieczna" - stwierdził szef rosyjskiej dyplomacji.

W ocenie Siergieja Ławrowa, na Ukrainie nie są wypełniane założenia porozumienia z 21 lutego.

"Trzeba powstrzymywać nielegalne działania radykałów na Ukrainie, ponadto będziemy szanować wolę narodów krymskich, wyrażoną w niedzielnym referendum" - powiedział.

Jak dodał, Krym oznacza dla Rosji "więcej niż Falklandy dla Wielkiej Brytanii czy Komory dla Francji".

Reklama

Siergiej Ławrow przekonywał, że kryzys na Ukrainie nie pojawił się z winy Rosji. Jak dodał, nie potrzeba żadnej międzynarodowej struktury, która mediowałaby w sporze rosyjsko-ukraińskim. Dyplomata przypomniał, że strona ukraińska zaproponowała spotkanie szefów MSZ członków Wspólnoty Niepodległych Państw.

"My zgodnie z procedurami zaproponowaliśmy spotkanie wiceministrów w Mińsku, ale Ukraina odrzuciła to zaproszenie" - mówił Siergiej Ławrow.

Szef rosyjskiej dyplomacji oświadczył również, że Moskwa nie planuje inwazji na tereny południowej i wschodniej Ukrainy. Prawo narodów do samookreślenia nadal obowiązuje i nie można mówić, że nie uzna się wyników referendum - zaznaczył Ławrow. Jak powiedział, Rosja ogłosi swoje stanowisko po zakończeniu głosowania na Krymie. Zdaniem Ławrowa, sprawę Krymu można porównać do kwestii Kosowa, które w 2008 roku ogłosiło niepodległość, uznaną przez Zachód. Jeśli Kosowo było specjalnym przypadkiem, to Krym również nim jest - stwierdził.

>>> Ukraina chce być drugą Polską. Zachód wykorzysta nasz model rozwoju