Ministrowie chcą zastanowić się, jak jeszcze bardziej ograniczyć kontakty NATO z Rosją. Po aneksji Krymu Sojusz zawiesił wszelką współpracę wojskową z Rosją i ograniczył spotkania dyplomatyczne. Teraz sankcje mają pójść jeszcze dalej.

Jednak najwięcej uwagi szefowie dyplomacji mają poświęcić dalszej pomocy dla Ukrainy. Według dyplomatów, rozważane są kolejne wspólne ćwiczenia wojskowe. Dzisiaj parlament w Kijowie wydał oficjalną zgodę na ewentualne manewry. Wcześniej Ukraina przekazała do NATO listę potrzebnego jej sprzętu wojskowego. Nad jego dostarczeniem mają teraz zastanawiać się poszczególne kraje członkowskie.

Nieoficjalnie, NATO-wscy dyplomaci mówią też o rozszerzeniu misji obserwacyjnych nad Polską i krajami bałtyckimi i o możliwości umieszczenia w tych krajach stałych baz wojskowych Sojuszu.

Ministrowie spraw zagranicznych krajów NATO zbierają się dzisiaj w Brukseli po raz pierwszy od czasu odłączenia się Krymu od Ukrainy.

Reklama

Przed rozpoczęciem rozmów Radosław Sikorski powiedział dziennikarzom w Brukseli, że Polska chce u siebie nowych baz oraz żołnierzy NATO. „Chyba będę wyrażał pogląd nie tylko polskich władz, ale i sporej części społeczeństwa, jeśli powiem, że życzylibyśmy sobie większej i stałej obecności sojuszników na naszym terytorium tak, aby wszyscy członkowie NATO mieli takie samo poczucie bezpieczeństwa i poziom bezpieczeństwa“ - podkreślił Sikorski.

Rosja ostrzega

Tymczasem Rosja ostrzega Ukrainę przed integracją z NATO.

Rosyjski MSZ przypomniał w specjalnym oświadczeniu, że poprzednie ukraińskie próby zbliżenia z Paktem Północnoatlantyckim doprowadziły do zamrożenia kontaktów politycznych z Moskwą, napięć między NATO a Rosją i do podziału w ukraińskim społeczeństwie, którego większość, jak podkreślono w oświadczeniu, jest przeciwna przystąpieniu do Paktu.

"W Kijowie powinni pamiętać, że dalsze perspektywy rozwoju rosyjsko-ukraińskiej współpracy, także w sferze gospodarczej, będą w dużym stopniu zależeć od działań, które Ukraina podejmie w swe polityce zagranicznej" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ.

Ukraiński parlament wyraził dziś zgodę na manewry obcych wojsk na terytorium kraju do końca tego roku. Umożliwia to przeprowadzenie ćwiczeń z udziałem sił NATO.

Polskie samoloty MIG nad bałtyckim niebem

Rząd zwrócił się do prezydenta RP o zgodę na udział polskich lotników w patrolowaniu nieba nad krajami bałtyckimi. Polacy w ramach misji NATO po raz piąty będą pilnować bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii.

O decyzji poinformował podczas konferencji prasowej premier Donald Tusk. Tak zwana "Baltic Air Policing", liczy sobie tyle lat co obecność państw bałtyckich w NATO. Ponieważ Litwa, Łotwa i Estonia nie mają wystarczających sił do obrony swojej przestrzeni powietrznej, korzystają z pomocy sojuszników z NATO.

Wspólnie z Polakami w misji będą uczestniczyć również inne państwa należące do NATO. Gotowość zgłosiły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja oraz Dania. Od dowództwa NATO w Europie zależy, czy i kiedy zostaną użyte dodatkowe siły.

Polacy będą latać na MIG-ach, a nie na F16. Lotnisko bazowe na Litwie, gdzie będą stacjonować samoloty nie ma możliwości, by przyjąć nasze najnowsze samoloty wielozadaniowe.

Polska misja ma rozpocząć się 1 maja. Do tego czasu nad krajami bałtyckimi latają Amerykanie.

Merkel: wycofanie wojsk to za mało

Wycofanie części rosyjskich wojsk znad granicy ukraińskiej jest niewystarczające. Tak twierdzi kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Jest jasne, że to za mało - powiedziała kanclerz na konferencji prasowej. Dodała, że koncentracja rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą jest ciągle bardzo duża.

NATO nie potwierdziło tymczasem informacji, jakoby Rosja wycofywała swoje wojska z granicy z Ukrainą. Powiedział o tym Sekretarz Generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen przed spotkaniem ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli. O wycofywaniu żołnierzy informowały rosyjskie media oraz przedstawiciele ukraińskich władz.

Anders Fogh Rasmussen powiedział tymczasem w Brukseli, że sytuacja wcale się nie uspokaja. „Niestety, nie mogę potwierdzić informacji, że Rosja wycofuje swoje wojska. Nie widzimy tego" - powiedział Sekretarz Generalny NATO.

"Takie zmasowanie żołnierzy w żaden sposób nie służy uspokojeniu sytuacji. Ponownie wzywam zatem Rosję, by wycofała wojska, wypełniła swoje międzynarodowe zobowiązania i zaangażowała się w konstruktywne rozmowy z Ukrainą“ - powiedział Rasmussen.

Ukraińcy zrzucają się na własną armię

70 milionów hrywien, czyli prawie 20 milionów złotych, zebrali Ukraińcy dla własnej armii. W akcję włączył się też Kościół prawosławny patriarchatu kijowskiego.

Prawie jedna czwarta tej kwoty pochodzi z akcji telefonicznej. Od połowy marca każdy chętny może zadzwonić lub wysłać SMS na specjalny numer i w ten sposób przekazać 5 hrywien, czyli 1,5 złotego na wojsko. Reszta to przekazy pieniężne. Na przykład pół miliona hrywien podarowała Cerkiew prawosławna patriarchatu kijowskiego. Jej zwierzchnik patriarcha Filaret podkreśla, że pieniądze powinni dawać nie tylko zwykli wierni, ale także oligarchowie, którzy „mają ogromne pieniądze zarobione dzięki ukraińskiej ziemi, surowcom i narodowi”.

Tymczasem ukraiński parlament zezwolił na organizację wspólnych ćwiczeń miejscowej armii i państw NATO. Planowane są między innymi wspólne z Polakami ćwiczenia lotnictwa i żandarmerii, a także organizowane razem z Amerykanami manewry sił lądowych, lotnictwa i marynarki wojennej. W tym roku mają być też zorganizowane ukraińsko-mołdawsko-rumuńskie manewry sił zmechanizowanych, a także wielonarodowe ćwiczenia piechoty i jednostek górskich.

Tusk: Polska nie planuje manewrów wojskowych na terenie Ukrainy

Polska nie planuje polsko-ukraińskich manewrów wojskowych na terenie Ukrainy. Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła dziś ustawę o dopuszczeniu na swoje terytorium sił zbrojnych innych państw, by jeszcze w tym roku przeprowadzić międzynarodowe manewry.
Ustawa dotyczy ćwiczeń z udziałem m.in. żołnierzy z Polski i USA, ale jak powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej, komentując decyzję władz ukraińskich, Polska nie przewiduje takich ćwiczeń.

"Możliwości prawne, jakie Ukraina chce stworzyć dla własnego państwa, w żadnym wypadku nie obligują państw sąsiadujących do tego, aby z tych możliwości prawnych korzystać. W tej chwili nie przewidujemy takiej potrzeby ani możliwości" - powiedział Donald Tusk dziennikarzom.

Pytany o rozmowy z Rosją w sprawie Naddniestrza premier wyraził obawy, że wzrost zaangażowania Moskwy w sprawy tego regionu Mołdawii, ma bezpośredni związek z planami podpisania umowy stowarzyszeniowej Mołdawii z Unią Europejską. Wczoraj szef rosyjskiego MSZ Rosji Siergiej Ławrow zapowiedział, że rozmowy w formacie ”5 plus 2” odbędą się w ciągu najbliższych kilkunastu dni. Wyraził przy tym zaniepokojenie, w związku z postępowaniem ukraińskich władz względem Naddniestrza.

"Dobrze będzie wykorzystać ten format "5 plus 2", aby zapobiec ewentualnym prowokacjom czy taki zdarzeniom, które utrudniłyby bądź wręcz uniemożliwiłyby podpisanie umowy stowarzyszeniowej Mołdawii z Unią Europejską" - powiedział Donald Tusk. Premier ma nadzieję, że umowa ta zostanie podpisana zgodnie z planem w czerwcu.

Naddniestrze to separatystyczny rosyjskojęzyczny region Mołdawii, który przy wsparciu Moskwy w 1992 roku praktycznie oderwał się od Mołdawii i jest kontrolowany przez Rosję. Mołdawia, która w czerwcu zamierza podpisać umowę o stowarzyszeniu z Unią Europejską, obawia się, że Kreml, zaanektowawszy Krym, może teraz zechcieć przyłączyć Republikę Naddniestrzańską do Federacji Rosyjskiej.

Rozmowy o uregulowaniu kwestii Naddniestrza w formacie 5 plus 2 toczą się od października 2005 roku. "Piątkę" tworzą: Rosja, Ukraina, Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), USA oraz Unia Europejska. Natomiast "dwójkę" stanowią Naddniestrze i Mołdawia.

>>> "Terapia szokowa" MFW może wywołać traumę na Ukrainie