W maju ruszą dostawy 29 turbin Siemensa dla dwóch farm wiatrowych spółki PEP Jana Kulczyka w północnej Polsce. Giganty o średnicy rotora 108 metrów będą transportowane drogami w nocy na specjalnych platformach. Łączna moc obu farm wiatrowych osiągnie prawie 67 MW, co pozwoli dostarczyć energię do 43 tys. gospodarstw domowych.

A giełdowa Energa zakończyła właśnie nabór wniosków w przetargach na budowę farmy wiatrowej w Parsówku na Pomorzu Zachodnim. 13 wiatraków o łącznej mocy 26 MW chcą dostarczyć spółki Vestas, Gamesa, Aldesa, Control Process i Enercon, a wykonawcy robót budowlanych pchają się drzwiami i oknami (zgłosiło się ich siedemnastu).

To dopiero początek, bo wiatrowa machina będzie się w najbliższych miesiącach rozkręcać. Najwięksi gracze wyciągają z szuflad przykurzone projekty i pukają do banków po kredyty. To ucieczka do przodu przed przyjętą przez rząd ustawą o odnawialnych źródłach energii (OZE). Ta wejdzie w życie nie wcześniej niż w styczniu 2016 r. – Nie jest wykluczone, że pójdzie do poprawki, jeśli Komisja Europejska zakwestionuje dopłaty do współspalania węgla z biomasą – usłyszeliśmy w branży.

>>> Czytaj też: Czy wielka redukcja CO2 dobije polską gospodarkę?

Reklama

Skąd ten boom wiatrowy? Dotychczas zasady były proste. Kto zainwestował w farmy wiatrowe, mógł być przekonany, że otrzyma wsparcie w postaci zielonych certyfikatów. W nowym z systemie zasady będą inne. Wsparcie otrzymają ci, którzy w trakcie specjalnych aukcji zaproponują najniższe ceny wytwarzania energii. Inwestor dowie się, czy dostanie wsparcie, dopiero po wygraniu aukcji (czyli już po podpisaniu umów wstępnych, otrzymaniu pozwoleń itd.). Z punktu widzenia branży poważnym mankamentem rządowego projektu ustawy o OZE jest wzrost ryzyka inwestycyjnego.

– Dzisiejszy system zielonych certyfikatów jest przewidywalny i stabilny. System aukcyjny to zaś jedna wielka niewiadoma. Nie wiadomo, jaki będzie przebieg aukcji i jakie będą ceny referencyjne. – mówi Arkadiusz Sekściński, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. – Do końca nie wiadomo nawet, jaki będzie kształt ustawy, którą podpisze prezydent – dodaje.

Do instalacji oddanych pod rządami obecnych przepisów nadal stosowany będzie system zielonych certyfikatów. Dlatego eksperci spodziewają się ożywienia w zielonych inwestycjach. Bo inwestorzy posiadający już dziś gotowe projekty będą je teraz pospiesznie realizowali.

– Żeby zdążyć z pracami przy fundamentach, budowie dróg dojazdowych i infrastrukturze energetycznej, trzeba zacząć jeszcze przed zimą. A już wiosną przyszłego roku powinna odbywać się instalacja turbin wiatrowych – mówi Paweł Przybylski, dyrektor Siemens Wind Power w Polsce. – Inwestor w niektórych projektach musi uwzględnić w harmonogramie ograniczenia czasowe wynikające z decyzji środowiskowej, np. związane z migracją określonych gatunków ptaków – dodaje.
– W ciągu roku spodziewam się uruchomienia kilkuset MW nowych mocy pochodzących z siłowni wiatrowych. Oczywiście pod warunkiem że inwestorzy zdobędą finansowanie ze strony banków – zastrzega Arkadiusz Sekściński.

Według bardzo ostrożnych szacunków tylko w ciągu roku w Polsce może przybyć 600 MW nowej energii z wiatru. Średni koszt takiej instalacji to 6,3 mln zł. Czyli szacunkowe wydatki mogą wynieść prawie 3,8 mld zł.

Jak najwięksi gracze szykują się na wiatrakowy boom? PGE kończy właśnie przetarg na farmę wiatrową w Karwicach, wybiera wykonawców turbin, robót budowlanych i nadzór inwestorski na farmie Gniewino Lotnisko, a w maju ma ogłosić postępowanie w Resku. Łącznie to ponad 200 MW energii.

– Biorąc pod uwagę realizację najbardziej zaawansowanych projektów PGE, przewidujemy zwiększenie mocy zainstalowanej w farmach wiatrowych w ciągu najbliższych dwóch lat o ok. 80 proc. Łączna moc naszych siłowni wiatrowych to dziś ok. 280 MW, co stanowi 2,2 proc. naszych zainstalowanych mocy – wylicza biuro prasowe energetycznego koncernu.

Energa dysponuje już trzema farmami wiatrowymi o łącznej mocy 165 MW, które w 2013 r. kupiła od Dong Energy i Iberdroli. W ramach tych transakcji gdańska firma przejęła też pakiet gotowych projektów wiatrowych. – Realizacja tych projektów uzależniona będzie od warunków rynkowych i regulacyjnych – zastrzega Beata Ostrowska, rzeczniczka Energi.

Obecnie spółka jest w trakcie budowy farm wiatrowych w Drzewianach i Myślinie w województwie zachodniopomorskim.
Poznańska Enea prowadzi projekt rozbudowy farmy wiatrowej Bardy i planuje uruchomienie postępowania na dostawę turbin dla nowej farmy w rejonie Gorzowa Wielkopolskiego. – Ewentualnych kolejnych projektów szukamy na rynku wtórnym – mówi Sławomir Krenczyk, rzecznik Enei.

Do 2020 r. Enea chce pozyskać ok. 500 MW z OZE, co pochłonie ok. 4,5 mld zł. Ile z tego przed wejściem w życie nowej ustawy – tego nie ujawnia.

Tauron jeszcze w 2008 r. nie miał żadnego parku wiatrowego. W ubiegłym roku katowicka spółka oddała do eksploatacji dwie farmy wiatrowe – Wicko i Marszewo o łącznej mocy 122 MW. Kolejne projekty czekają w gotowości. Do inwestycji wiatrowych szykują się też m.in. PEP i EDPR.

Jak wynika z danych PSEW, moc instalacji wiatrowych wynosi dziś prawie 3,4 tys. MW. Do 2020 r. udział energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto ma wynosić co najmniej 15 proc.

>>> Polecamy: Ile energii odnawialnej jest w Polsce na tle Europy? [INFOGRAFIKA]