Ukraiński premier Arsenij Jaceniuk ocenia, że Kijów ma duże szanse na zwycięstwo w trybunale arbitrażowym w Sztokholmie. Dziś ukraiński operator gazowy Naftohaz i Gazprom złożyły przeciwko sobie pozwy w tej instytucji.

Obydwie strony nie były w stanie osiągnąć porozumienia co do ceny gazu i formuły jej obliczania. Zdaniem Arsenija Jaceniuka, Rosja od początku nie była nastawiona na kompromis, a „szantaż gazowy” miał być jednym z elementów planu „zniszczenia Ukrainy”. Kijów jest nadal nastawiony na publiczny dialog z Moskwą. Premier podkreślił, że Ukraina nie będzie dotowała Gazprom. „Ukraińcy nie będą rocznie dawać Rosji 5 miliardów dolarów, żeby ta kupowała za te pieniądze broń, czołgi, samoloty i bombardowała ukraińskie terytorium” - dodał szef rządu.

Minister energetyki Jurij Prodan oświadczył tymczasem, że Ukraina będzie realizowała swoje zobowiązania dotyczące tranzytu gazu, ale liczy na zwiększone zakupy tego paliwa w Unii Europejskiej. Według szefa Naftohazu Andrija Kobeliewa, obecne zapasy gazu, i własne wydobycie, wystarczą aż do grudnia. Ukraina proponuje także zachodnim firmom wykorzystanie podziemnych zbiorników paliwa na swoim terytorium.

Poroszenko chce zawieszenia broni po odzyskaniu kontroli

Reklama

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko proponuje zawieszenie broni. Ma ono jednak obowiązywać dopiero od momentu, gdy ukraińskie wojsko i Służba Graniczna będą w stanie kontrolować całą granicę z Rosją.

Na razie, na przykład, w obwodzie ługańskim, Ukraińcy kontrolują jedynie 1/3 granicy z Rosją. Przez resztę swobodnie przejeżdżają ciężarówki z bronią i bojownikami, a czasem także ciężki sprzęt wojskowy. Odzyskanie kontroli nad granicą i następujące po nim zawieszenie broni ma - zdaniem Petra Poroszenki - być początkiem realizacji planu pokojowego. Według niego, powinno to nastąpić już w tym tygodniu.

W czasie obowiązywania zawieszenia broni separatyści mają się poddać. Z wypowiedzi prezydenta można także wywnioskować, że nie ma on zamiaru wprowadzać stanu wyjątkowego w obwodach donieckim i ługańskim.

>>> Czytaj także: Gazprom zakręcił gaz Ukrainie. Dostawy błękitnego paliwa do Unii bez zmian

20 tys. rebeliantów na wschodzie kraju, połowa z Rosji

Na wschodzie Ukrainy działa prawie 20 tysięcy rebeliantów - powiedział na konferencji prasowej sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Andrij Parubij. W części obwodów donieckiego i ługańskiego, kontrolowanej przez rebeliantów jest od 15 do 20 tysięcy uzbrojonych ludzi. Prawie połowa z nich przybyła z terenu Federacji Rosyjskiej.

Wśród rebeliantów mają być Czeczeni, a także żołnierze rosyjskich jednostek specjalnych. Parubij powoływał się na dane operacyjne. Dodał, że na opanowanych terenach rebelianci prowadzą przymusową mobilizację, a zmuszonych do walki Ukraińców wykorzystują jako żywe tarcze.

Andrij Parubij podkreślił, że ukraińskie wojska prowadzą operację antyterrorystyczną tak, aby było jak najmniej ofiar wśród cywilów. Rebelianci chcą tymczasem doprowadzić do jak największej liczby ofiar.

>>> Czytaj także:Nowak i Parafianowicz o terminalu LNG i PGNiG. "Na własne życzenie oddaje rynek