Nagranie z rozmowy Belka-Sienkiewicz, które ujawnił tygodnik „Wprost” pokazuje, jak to wygląda w praktyce. Z najgorszej i najlepszej strony. Forma może oburzać, ale najmniej powinna dziennikarzy, którzy w prywatnych rozmowach potrafią używać jeszcze bardziej ozdobnego języka. Sedno już nie.

Oto Prezes Narodowego Banku Polskiego układa się z rządem. Minister spraw wewnętrznych sonduje go, jak się zachowa się na wypadek kryzysu. Czy zgodzi się na skupowanie obligacji skarbu państwa na rynku wtórnym? Ten sam mechanizm, zwany luzowaniem ilościowym, od dawna stosuje amerykańska Rezerwa Federalna czy bank Japonii. Marek Belka odpowiada: jakby co, pomogę i zainterweniuję, ale nie z tym ministrem finansów. Ten nie chce współpracować. Musicie go zmienić. I napisać nową ustawę.
Jest deal. Niby prezes NBP powinien być apolityczny, ale przecież wiadomo, że ma poglądy. Każdy ma. I woli układać się z tym rządem, by nie powstał inny, bo ten inny – a jego przekonaniu – będzie gorszy. Oczywiście my na miejscu Belki zrobilibyśmy inaczej, ale spójrzmy sobie w lustro i powtórzmy to jeszcze raz…

Oto Bartłomiej Sienkiewicz diagnozuje stan polskiego społeczeństwa. Orliki i autostrady ma w d…, bo „dla niego jest pytanie o efekt rozbudzonych aspiracji (…) Najpierw są takie aspiracje, aby państwo było bardziej umyte i bardziej przypominało to, co ma na Zachodzie. Potem się aspiracje przesuwają do własnego portfela. I jest pytanie: co z tego mam. Więc centralny problem polityczny, jaki jest przed nami, to problem 2014 roku i portfela Kowalskiego”. W mediach wszędzie słuchać tę d…, ale przecież Sienkiewicz postawił diagnozę. Nieprawdziwą?
Przyznaję: nie oburzam się. Nie potrafię. Nie wierzę, że politykę można prowadzić w białych rękawiczkach i nie będę udawał, że jak ktoś powie kilka razy słowo na k… i ch… to nie ma już moralnego prawa, by rządzić krajem. Polityką rządzi hipokryzja, społeczeństwem także. Polityka jest nieestetyczna, trzeba się w niej układać, naginać, naciskać, szukać sojuszników i eliminować wrogów. Jeśli do czegoś są nam potrzebni politycy, to właśnie to tego – by robili to w naszym imieniu. Belka i Sienkiewicz zrobili to, co wszyscy politycy, wszystkich opcji i wszystkich narodowości – układali się. Różnica polega na tym, że oni dali się nagrać.

To jest właśnie dziś największy problem Donalda Tuska. Po raz pierwszy od dawna nie ma wpływu na przebieg gry. Taśmy poszły w świat, podobno jest ich więcej, w dodatku nie wiadomo, kto i w jakim celu je nagrał. Premier próbował przekonać na wczorajszej konferencji prasowej, że nie ma żadnej afery, ale przecież wszyscy widzimy, że jest. Bo jeśli w Polsce można swobodnie podsłuchać szefa NBP i ministra spraw wewnętrznych, to dlaczego nie premiera? Dlaczego nie prezydenta? „Wprost” twierdzi, że są nagrania z rozmów szefa CBA i szefa NIK. Kogo jeszcze? Tak jak nie ma wątpliwości, że tygodnik dobrze zrobił, ujawniając te taśmy, tak nie ma również, że rząd powinien zrobić dziś wszystko, by ustalić, kto to robił i dlaczego.

Reklama

Ale jest jedna korzyść z całej sytuacji. Podczas drugiej ujawnionej rozmowy Sławomir Nowak szukał wsparcia u byłego wiceministra finansów, by zablokować kontrolę skarbowa w firmie żony. Wczoraj ogłosił, że odchodzi z polityki. Miejmy nadzieję, że już do niej nie wróci.