Wiadomości opublikowane w weekend nie były specjalnie ekscytujące, chyba że pochodzicie z Niemiec – w takim razie mieliście dużo powodów do radości.

Dziś po południu czeka nas niewiele wydarzeń (w zasadzie to żadne), które mogłyby zmienić obecne otoczenie, za wyjątkiem wystąpienia prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego; ja jednak nie spodziewałbym się, że powie on cokolwiek, co mogłoby poruszyć rynki.

Natomiast rozpoczynający się tydzień faktycznie niesie ze sobą autentyczne ryzyko w związku z zaplanowanymi wydarzeniami. W pierwszej kolejności na mocy ustawy Humphrey’a i Hawkinsa szefowa Fedu Janet Yellen będzie zeznawać przed Kongresem, jak co pół roku, a następnie powtórzy swoje wystąpienie w środę. Spotkanie to (jak zawsze zresztą) zacznie się od solidnej rundy wzajemnego poklepywania się po plecach i gratulacji dla Janet, wyrażanych przez tych, którzy będą próbowali (bardzo delikatnie) wepchnąć ją pod nadjeżdżający autobus i udawać, że zadają jej surowe pytania.

Ogólnie rzecz biorąc nie warto liczyć na to, że Yellen odejdzie jakoś szczególnie daleko od tego, co Rezerwa Federalna komunikowała nam ostatnio, a już z pewnością na nic, co by drastycznie różniło się od treści najnowszego protokołu z posiedzenia FOMC, opublikowanego w ubiegłym tygodniu. Yellen zapewne powstrzyma się przed ujawnieniem zbyt wielu informacji na temat dalszych losów stóp procentowych; bardziej prawdopodobne, że skupi się na aktualnej sytuacji gospodarczej i wpływie, jaki wywiera na nią Rezerwa. Znowu, nie powinno się tu pojawić nic szczególnie nowego. Jeśli już, to nastawcie się na umiarkowanie gołębi wydźwięk jej wypowiedzi, gdyż w kwestii aktualnego stanu rzeczy stwierdzenia Yellen będą nieco łagodniejsze, niż się tego spodziewają obserwatorzy przekonani, iż Fed nie nadąża za sytuacją.

Reklama

Ale cóż, wszystko to nastąpi jutro. Jak jednak wspomniałem, dzisiejszy dzień raczej nie będzie dla nikogo ekscytujący, zatem rzućmy szybko okiem na poziomy, a potem wrócę do tej wygodnej koi, którą mam pod biurkiem.

EUR/USD: Podobnie jak od kilku tygodni, oscylujemy wokół piwotu na poziomie 1,3600, przede wszystkim dzięki magnetycznemu działaniu wygasających dziś opcji. Sprzedających widać w okolicach 1,3635/45, natomiast chętni do kupna przy chwilowych spadkach ulokowali się w rejonie 1,3580/85.

GBP/USD: Rozmieszczone w okolicach poziomu 1,7090 zlecenia stop, które w piątek pozostały nietknięte, wydają się łatwym łupem; jeszcze większe kroczące zlecenia stop widać poniżej obszaru 1,7050. Między tymi dwoma poziomami znów pojawią się chętni do zakupów, ale nie będzie ich zbyt wielu. W górnej części przedziału, w okolicach 1,7130/40, ustawili się inwestorzy realizujący zyski z handlu jednosesyjnego, ale większość ich ofert już została zrealizowana.

USD/CAD: Po szalonym skoku odnotowanym w piątek po publikacji kiepskich wyników raportu z kanadyjskiego rynku pracy w parze tej napotykamy pierwsze poważne oferty sprzedaży w okolicach 1,7050, tuż powyżej dzisiejszego szczytu. Raczej nie zajrzymy dziś do kroczących zleceń stop poniżej 1,0680, gdyż największe banki przewidują obecnie wzrost kursu tej pary do poziomu 1,0900 i wyżej. Na razie zatem chętnych do kupna zobaczymy tuż przed poziomem wybicia z piątku, na 1,0700. Oczywiście w środę przypada posiedzenie Bank of Canada, więc przed tym terminem nie liczcie na zbyt wiele, wyjąwszy realizację zysków na niewielką skalę.

USD/JPY: W parze tej inwestorzy odzyskali nieco utraconego terenu, ale wobec ciszy na rynkach kurs ciąży ku dołowi i z trudem udaje mu się pokonać pierwszą strefę zajętą przez oferty sprzedaży powyżej 101,50/60. Powyżej 101,80 widać trochę zleceń stop, ale nie jestem taki przekonany, że do nich dziś dojdziemy. W dolnych rejonach oferty kupna rozmieszczono na poziomach 101,30/20.

Kaski włóż! Życzę wam dziś powodzenia.