Spadek ceny ropy Brent od czerwcowego szczytu do najniższego poziomu od czterech lat o 27 proc. może być powodem do zadowolenia dla decydentów zajmujących się polityką monetarną. Niskie ceny surowca mają korzystny wpływ na firmy zajmujące się masową produkcją wszystkich dóbr, począwszy od samochodów a skończywszy na zabawkach oraz dla konsumentów, mogących napełnić swoje baki.

Sierpniowe badania Rezerwy Federalnej pokazały niedawno, że wzrost cen ropy przyczynił się do 5-proc. skurczenia się amerykańskiej gospodarki.

Z czego biorą się więc obawy bankowców? W parze z niskim wzrostem gospodarczym idzie zazwyczaj niska inflacja. Widmo deflacji wiąże się z kolei ze wzrastającym ciężarem zadłużenia i wykoleja popyt, gdy biznes i gospodarstwa domowe zwiększają oszczędności w oczekiwaniu na jeszcze niższe ceny.

Wielka Brytania ogłosiła wczoraj, że inflacja osiągnęła najniższy poziom w ostatnich 5 latach, natomiast w Szwecji ceny spadały przez ostatnie dwa miesiące. Jutro powinno okazać się, że inflacja w strefie euro jest najniższa od 2009 roku.

Reklama

Globalne oczekiwania inflacyjne są na dwuletnich minimach – wynika z badania przeprowadzonego przez fundusz menedżerski Bank of America.

20-proc. spadek cen ropy przełoży się na spadek światowej inflacji o 0,5 pkt. proc. w następnym roku, spychając ją do poziomu 1,7 proc. – wynika z obliczeń ekonomisty Gustavo Reisa z Bank of America.

Szef EBC Mario Draghi ma szczególne powody do niepokoju. Już teraz wskazuje na ceny energii i żywności, jako główne powodu niskiej inflacji w strefie euro. Jednakże utrzymanie trendu spadkowego cen surowców powinno zwiększyć przepływ gotówki konsumentów o 40 mld dol.

- Wzrost cen ropy jest ogólnie korzystny dla amerykańskiej gospodarki – mówi Andrew Kenningham, ekonomista Capital Economics.

>>> Polecamy: Rosja wydaje miliardy na ratowanie rubla. Ostatni raz tak źle było w latach 90.