Eksperci sceptycznie podchodzą do tezy, według której celem saudyjskiej polityki surowcowej jest wypchnięcie z rynku amerykańskich producentów - pisze "Business Insider". Znacznie lepszym powodem takiej strategii wydaje się być próba ograniczenia na rynku podaży amerykańskiego surowca. Takie są generalne wnioski ze środowego panelu dyskusyjnego zorganizowanego przez amerykańską organizacje Overseas Press Club i Control Risks.

Większymi przegranymi niż USA w obecnej sytuacji na rynku ropy są Rosja i Iran – byli najwięksi rywale Arabii Saudyjskiej w regionie i państwa, które nie należały nigdy do jej sojuszników. - Ropa może być idealnym sposobem na przykręcenie śruby dla Irańczyków i Rosjan – mówi Michael Moran, dyrektor zarządzający w Control Risk’s. Poza tym polityka polegająca na nie podejmowaniu przez Saudyjczyków żadnych działań, które zapobiegłyby dalszym obniżkom cen, jest mądrym posunięciem. W przypadku dalszych spadków cen surowca każda decyzja Arabii Saudyjskiej będzie bowiem bacznie obserwowana i umocni pozycję kraju jako światowego, naftowego supermocarstwa.

Państwa, których budżety są w znacznym stopniu uzależnione od ropy mają zazwyczaj duże rezerwy walutowe, które pozwolą przez długi czas równoważyć straty ponoszone na sprzedaży ropy po niższych cenach. Tak jest w przypadku Iranu. Rosja nie ma tak dużych rezerw, nie ma więc cennego narzędzia do walki z inflacją. Moskwa zmaga się tak naprawdę z kryzysem walutowym, a nie budżetowym.

Nawet jeżeli ceny na rynku usystematyzują się na granicy opłacalności dla producentów z USA, nie powinno to utrzymać się w długiej perspektywie, a już na pewno zmieni w ciągu najbliższych 5 lat. Szybki rozwój technologii wykorzystywanych do wydobycia gazu łupkowego będzie bowiem wpływać na obniżenie kosztów produkcji.

Reklama

Coraz częściej pojawiają się głosy, że nie należy przeceniać roli Arabii Saudyjskiej w globalnej surowcowej układance. Trudno bowiem tak naprawdę ustalić, jak daleko sięga strategia tego kraju.