Co takiego stało się w ostatnich 10-15 latach, że młodzi ludzie tak mocno uwierzyli w ich zapewnienie: idź na studia, a znajdziesz lepszą pracę? Zapełnili sale powstających jak grzyby po deszczu prywatnych uczelni, a dziś nie mogą znaleźć pracy lub zaczynają karierę w Londynie czy Berlinie.

Resort nauki nie doszacował niżu demograficznego i szybciej, niż zakładano, upadnie wiele uczelni. Przede wszystkim będą to szkoły z mniejszych miast, oferujące namiastkę wiedzy, ale za to tytułu licencjata czy magistra w popularnych i niewymagających wielkich inwestycji kierunkach. Z punktu widzenia studentów z kolejnych roczników to bardzo dobrze. Lepiej mieć bowiem dobre wykształcenie i szansę na rynku pracy niż tytuł, byle jaką wiedzę i złudzenia, które kończą się siedzeniem na kasie w jednym z licznych hipermarketów.

Błędem młodych było spełnianie marzeń rodziców wierzących, że ukończenie studiów gwarantuje lepszą przyszłość. Błędem rodziców było przekonywanie (siebie i dzieci), że człowiek po maturze, wykonujący dobry zawód, to ktoś gorszy, stojący niżej w drabinie społecznej akceptacji. Młodzi po prostu nie wierzcie rodzicom, oni spełniają często swoje marzenia. A dobry kucharz, mechanik czy krawcowa w tym kraju często żyje lepiej od absolwenta marketingu marnej uczelni.