Skrzydełko czy nóżka? Real czy Barcelona? Pele czy Maradona (bo na pewno nie Messi)? To kilka kolejnych. W ekonomii odpowiednikiem tych trudnych do rozstrzygnięcia sporów jest lekko skrywana kosa między fanatykami statystyk a miłośnikami narracji.
Ci pierwsi uważają, że wykres obrazujący dane statystyczne to najświętszy sakrament; rodzaj karcianego atutu, który zawsze bije inne figury i kolory. Wystarczy pokazać wykres i już wszyscy powinni się rozejść. Spór został niniejszym zakończony.
Ostatnie lata to dobry czas dla „statystycznych”. Internet i media społecznościowe (gdzie odbywa się dziś spora część debaty ekonomicznej) dają olbrzymie możliwości wizualizacji danych. Każdy może więc na własne oczy zobaczyć, „jak jest”. Co tu jeszcze wyjaśniać?
Reklama
Takie podejście nie wszystkich jednak przekonuje.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP