Macedonia to biedny, śródlądowy kraj, który liczy około 2 mln mieszkańców. Dla Kremla jest to także nowy front w ideologicznej walce z USA, które dążą, w odczuciu Moskwy, do zmiany reżimu, a poprzez to ograniczenia wpływów Rosji. Jak często bywa w takich przypadkach, stanowisko takie ma zastosowanie w stopniu, w jakim rosyjskie interesy są połączone z autorytarnymi i skorumpowanymi liderami.

Oto, co powiedział w ubiegłym tygodniu minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow:

“Nie mogę oceniać z całą pewnością, ale ostatnie wydarzenia w Macedonii mogą być wymierzone w odmowę macedońskiego rządu jeśli chodzi o sankcje wobec Rosji oraz aktywne wsparcie Skopje dla planów budowy gazociągu Turkish Stream, wobec którego protestowało wiele krajów Zachodu. Nie możemy pozbyć się wrażenia, że istnieje jakiś rodzaj powiązań między tymi wydarzeniami”.

Źródła tych domysłów i sarkazm Ławrowa są jasne. Kreml nie mógł nie być podejrzliwy co do czasu, w którym w Macedonii doszło do politycznego kryzysu. W grudniu prezydent Władimir Putin ogłosił, że Rosja ma problemy z budową gazociągu South Stream, który miał okrążać Ukrainę i wieść do Unii Europejskiej przez Bułgarię. Bruksela jednak nacisnęła na Bułgarię, aby ta wycofała się z projektu. Bułgarski rząd, który wspierał ten projekt, w wyniku wyborów uległ zmianie, a Rosja tym samym straciła punkt zaczepienia.

Reklama

Putin jednak nie dał się zniechęcić i umówił się z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, aby w przyszłości podłączyć się do tureckiego gazociągu, z nadzieją, że zostanie on doprowadzony na Bałkany.

Serbia, państwo kandydujące do Unii Europejskiej, głęboko zastanawia się nad projektem. Aby gazociąg mógł zostać dociągnięty do Serbii bez przecinania terytorium Bułgarii, musiałby przechodzić przez Grecję (którą Rosja próbuje uwodzić ofertami pomocy finansowej) i Macedonię.

USA próbowały już przekonywać Grecję, aby kraj ten wybrał budowę konkurencyjnego gazociągu, który miałby transportować gaz nie z Rosji, ale z Azerbejdżanu.

Jeśli chodzi o Macedonię, to dwa miesiące po tym, jak ogłoszono plany budowy gazociągu Turkish Stream, lider macedońskiej opozycji Zoran Zajew zaczął publikować tajne nagrania urzędników i polityków. Zajew twierdzi, że nagrywanie polityków było zlecone przez urzędującego premiera Nikołę Grujewskiego w ramach tajnej operacji, a nagrania zostały mu dostarczone przez informatora. Szczere i ostre rozmowy, które ujawniono, dotyczyły wielu spraw, począwszy od stosowania przemocy wobec politycznych konkurentów, przez defraudacje wyborcze, aż po zakup mercedesa dla Grujewskiego pod przykrywką zakupów dla ministerstwa spraw wewnętrznych (auto miało być wyposażone w specjalny fotel masujący).

Macedończykom nie spodobały się ujawnione nagrania. W ubiegły weekend tysiące protestujących wyległo ulice Skopje, a do wielkich protestów w centrum stolicy kraju dołączyli nawet przedstawiciele albańskiej mniejszości, którzy wcześniej nie mieli wiele wspólnego macedońską opozycją. Uczestnicy manifestacji protestowali w centrum miasta, które premier kraju Nikoła Grujewski udekorował kiczowatymi neoklasycznymi budynkami i pomnikami, zaś koszt ich budowy przekraczał możliwości finansowe małego narodu.

W poniedziałek po protestach, premier Macedonii, który rządził krajem od prawie 10 lat, zorganizował swoją własną kontrmanifestację, a przecieki nazwał „wielką lekcją”, ogłaszając lidera opozycji Zorana Zajewa zagraniczną maskotką ze scenariuszem. Premier Macedonii ostrzegł także swoich zwolenników, aby wyobrazili sobie premiera kraju, który zostanie wyniesiony na urząd przez służby specjalne obcego kraju.

Dla zespołu Putina brzmiało to bardzo swojsko: wydarzenia w Macedonii przypominają te na Ukrainie z 2013 i 2014 roku, gdy skorumpowany rząd Wiktora Janukowycza został obalony przez powstanie ludowe. Kreml wierzy, że USA doprowadziły do podobnych rewolucji w Gruzji w 2003 roku, na Ukrainie w 2005 roku i w Mołdawii w 2009 roku. Waszyngton miał także, w opinii Kremla, dokonać innych mniej udanych prób obalenia prorosyjskich rządów w byłych krajach ZSRR.

Zmiana reżimów taka, jak miała miejsce podczas tzw. Arabskiej Wiosny, w definicji Putina sprowadzała się do zaprojektowanych przez USA rewolucji. Co ciekawe, Putin używa takiej samej retoryki co premier Macedonii, nazywając takie wydarzenia mianem „lekcji”.

Wielu zwykłych Rosjan także wierzy w tego typu teorie spiskowe, ponieważ są przekonani, że USA chcą ograniczyć wpływy Moskwy, szczególnie po aneksji Krymu. Strategia powstrzymywania i wysiłki Zachodu, aby zmniejszyć zależność energetyczną od Rosji, są transparentne, więc Rosjanie uważają, że Zachód wspiera ruchy społeczne, mające na celu obalenie sprzyjających Putinowi autorytarnych reżimów.

Problem z tą teorią spiskową jest taki, że często podczas obalania autorytarnego przywódcy, jak miało to miejsce na Ukrainie, naród ma po prostu dość korupcji, nieuczciwych wyborów i ograniczeń wolności mediów.

To czego Putin nie dostrzega, albo nie chce dostrzegać to fakt, że skorumpowani zagraniczni politycy zawsze wystawiają się na ryzyko obalenia, a to z kolei może zaprzepaścić lata rosyjskich zabiegów dyplomatycznych i uderzyć w interesy gospodarcze Kremla.

Rosja wzmocniła swoją ambasadę w Skopje i zaczyna powtarzać argumentację Nikoły Grujewskiego o wpływie zagranicznych agentów, którzy mieli doprowadzić do ujawnienia kompromitujących nagrań. Moskwa jednak nie może ochraniać skompromitowanego reżimu, który traci zaufanie Macedończyków, a ujawnione nagrania są dobrym powodem, aby takie zaufanie utracić.

Zachód z kolei zazwyczaj nie radzi sobie ze wsparciem dla reformatorów po przejściu rewolucji. W efekcie kraje, w których doszło do zmiany władzy, staczają się znów w korupcję. Właśnie to stało się na Ukrainie po 2005 roku oraz w Gruzji. Macedonia, której europejskie ambicje zostały przytemperowane przez Grecję, z którą kraj ten toczy długi spór, zasługuje na silniejsze wsparcie ze strony Europy, jeśli zechce odsunąć od władzy Grujewskiego podążać w stronę silniejszej demokracji i przejrzystego rządu. Jeśli to miesza się z rosyjskimi planami gazowymi – trudno. Rosja wciąż bowiem będzie mogła dostarczać gaz do Europy przez Turcję – nawet jeśli nie będzie miała udziałów w infrastrukturze, która transportuje surowiec.

>>> Czytaj też: Ukraina zrywa pięć porozumień wojskowych z Rosją. Kłopoty Moskwy w Naddniestrzu