Po zniesieniu zachodnich sankcji gospodarczych Iran stanie się jednym z najatrakcyjniejszych miejsc dla inwestorów. Od dawna nie było przypadku, by do światowego handlu wracała gospodarka tak duża, tak zdywersyfikowana i tak chłonna. Co nie znaczy, że robienie interesów w tym kraju będzie proste.
Podpisane w zeszłym tygodniu porozumienie nuklearne między Teheranem a światowymi mocarstwami otwiera drogę do zniesienia sankcji, które w ostatnich latach coraz mocniej dawały się we znaki Irańczykom. Wprawdzie jest to uzależnione od tego, czy Iran faktycznie będzie przestrzegał umowy i wpuści międzynarodowych inspektorów do swoich zakładów nuklearnych, a zatem jest to perspektywa w najlepszym wypadku kilku miesięcy, ale nie przeszkadza to już przedsiębiorcom – zarówno irańskim, jak i zagranicznym – myśleć o nowych możliwościach. Przy czym otwierają się one niemal w każdym sektorze gospodarki – od naftowego po turystykę. Według Mohammeda Badżera Nobachta, szefa państwowej agencji rozwoju, plan rozwojowy na lata 2016–2021 zakłada, że Iran będzie potrzebował w tym czasie inwestycji w wysokości 361 mld dol., przy czym tylko 204 mld jest w stanie zorganizować samemu, reszta będzie pochodzić z zagranicy.
Największe emocje budzi oczywiście branża naftowa. Iran jest posiadaczem czwartych co do wielkości złóż ropy naftowej i drugich gazu ziemnego, a władze nie ukrywają, że będą chciały szybko odzyskać udziały w światowym rynku utracone wskutek wprowadzonego w 2012 r. embarga naftowego. Celem, o którym mówią, jest zwiększenie produkcji, wynoszącej obecnie 2,85 mln baryłek dziennie, o milion w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od zniesienia embarga, ale w dalszej perspektywie wzrost do nawet 5 mln. Problem w tym, że infrastruktura naftowa jest przestarzała i podniszczona, zatem wymaga dużych nakładów finansowych. Przedstawiciele europejskich koncernów naftowych jak Royal Dutch Stell, Eni czy Total już zaczęli rozmowy z Iranem o warunkach wejścia na tamtejszy rynek, co zapewne będzie polegało na utworzeniu spółek joint venture z państwową National Iranian Oil Company. – Total ma długą historię obecności w Iranie i chętnie tam wróci, jeśli sankcje będą zniesione, a warunki interesujące – przyznał prezes francuskiej firmy Patrick Pouyanne.
Ale złoża ropy i gazu nie są jedynym powodem, dla którego Iran jest potencjalnie bardzo atrakcyjnym rynkiem.
Ma 78 mln mieszkańców, czyli obok Turcji najwięcej w regionie i więcej niż wszystkie pozostałe państwa leżące nad Zatoką Perską łącznie. Na dodatek jest to populacja młoda, lepiej wykształcona niż w sąsiednich państwach, mająca stabilną klasę średnią, która jest mocno złakniona zagranicznych produktów, zaś sam Iran jest wbrew obiegowej opinii krajem bardziej demokratycznym i stabilniejszym. Wreszcie w odróżnieniu od uzależnionych od ropy sąsiadów ma dość zdywersyfikowaną gospodarkę. Pomimo ograniczeń technologicznych związanych z sankcjami Iran produkuje około miliona samochodów rocznie. Francuskie firmy Renault i PSA Peugeot Citroen też już rozmawiają o powrocie do Iranu, gdzie do 2012 r. miały swoje montownie. Według szacunków banku inwestycyjnego Rothschild do końca obecnej dekady produkcja samochodów w tym kraju może się zwiększyć nawet do 3–4 mln sztuk. Choć nie tylko dzięki zachodnim firmom – ich kilkuletnią przymusową nieobecność wykorzystali Chińczycy, którzy otwierają swoje fabryki.
Jako inne sektory dające potencjalnie największe możliwości dla zagranicznych inwestorów wymieniane są telekomunikacja i bankowość. Nie przypadkiem trzydniową wizytę w Iranie składa właśnie niemiecki wicekanclerz i minister gospodarki Sigmar Gabriel, któremu towarzyszy grupa przedsiębiorców, a wkrótce do Teheranu wybierają się także ministrowie gospodarki Francji i Włoch. Niemiecka federacja przedsiębiorców BDI szacuje, że w średnim okresie eksport do Iranu zwiększy się ponad czterokrotnie z 2,4 mld euro w 2014 r. do ponad 10 mld.
Otwarcie Iranu na świat odbywa się zresztą na różnych polach. Władze w Teheranie mają nadzieję, że normalizacja stosunków z Zachodem zaowocuje zwiększoną liczbą zagranicznych turystów, i już podejmują działania w tym kierunku. Na początku lipca ogłoszono, że ważność wizy turystycznej zostanie wydłużona z 15 dni do miesiąca, a od początku przyszłego roku wnioski będą składane elektronicznie. Ambitne plany zakładają, że liczba turystów z obecnych niespełna 5 mln rocznie zwiększy się do 2025 r. do 20 mln, czyli będzie ich przyjeżdżać więcej niż np. do Grecji.
Nie znaczy to jednak, że Iran po podpisaniu umowy nuklearnej z miejsca staje się nowym eldorado. I nie chodzi nawet o to, czy Iran będzie przestrzegał porozumienia, czego niektórzy się obawiają. – Prowadzenie biznesu w Iranie nie zmieni się z dnia na dzień, bo kraj ten ma niedostosowany do dzisiejszych czasów system prawny, restrykcyjne prawo pracy i brakuje doświadczenia w relacjach z zagranicznymi inwestorami – podkreśla Firas Abi Ali, analityk z londyńskiej firmy badawczej IHS. Problemem pozostają także wysokie, sięgające 25 proc. bezrobocie, inflacja oraz słabość riala. Ale nie zmienia to faktu, że zarówno potencjalni inwestorzy, jak i Irańczycy patrzą od kilku dni w przyszłość z optymizmem
>>> Polecamy: Zaskakujący sojusznik Putina. „Przyjaciele” USA uratują rosyjską gospodarkę?