W specjalnym orędziu Andrzej Duda zaznaczył, że chce, by Polacy odpowiedzieli na trzy pytania - dotyczące wieku emerytalnego, posyłania 6-latków do szkół oraz ochrony Lasów Państwowych przed prywatyzacją. Wcześniej o dopisanie tych pytań apelował PiS. Jak podkreślił prezydent, pod inicjatywami obywatelskimi w tych sprawach podpisało się 6 milionów Polaków. Zdaniem Andrzeja Dudy, są to kwestie "niezwykle istotne".
Prezydent mówił, że szczególnie sprawa posyłania 6-latków do szkół wywołała w społeczeństwie "liczne kontrowersje". Jak podkreślał Andrzej Duda, zmiany w oświacie powinny być wprowadzane z poszanowaniem głosu różnych środowisk - nauczycieli, specjalistów, ale i rodziców. "To oni najlepiej znają indywidualne potrzeby i możliwości swoich dzieci. Opinia rodziców domagających się prawa do decydowania o kształcie systemu edukacji w Polsce musi być wysłuchana" - przekonywał.
W ocenie prezydenta, podwyższenie wieku emerytalnego do 67. roku życia wzbudziło wiele wątpliwości i doprowadziło do zmian w życiu "wszystkich pracujących obywateli, ich rodzin, a także kolejnych pokoleń". "Zasady nabywania uprawnień emerytalnych są jedną z kluczowych kwestii społecznych, dlatego należy umożliwić obywatelom wypowiedzenie się również w tej, tak ważnej dla nas wszystkich sprawy" - mówił Andrzej Duda.
Andrzej Duda przypomniał, że Lasy Państwowe są "jednym z ostatnich niesprywatyzowanych zasobów narodowych". Dodał, że obowiązujący model zarządzania tym przedsiębiorstwem służy zrównoważonemu rozwojowi i gwarantuje racjonalną gospodarkę leśną. "W odczuciu społecznym dobro to powinno podlegać szczególnej ochronie państwa i pozostać jego własnością dla dobra obywateli" - stwierdził prezydent. Zaraz później poinformował, że zwraca się do Senatu z wnioskiem, by poddać wyżej wymienione kwestie w referendum w dniu wyborów parlamentarnych, zarządzonych na 25 października. By plebiscyt mógł się odbyć, konieczna jest zgoda Senatu, w którym większość ma Platforma Obywatelska.
Jednocześnie Andrzej Duda poinformował, że referendum 6 września odbędzie się zgodnie z planem. Plebiscyt rozpisał jeszcze w kampanii wyborczej ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. "Wierzę w to, że to naród jest najwyższym suwerenem a głos społeczeństwa, głos Polaków musi być wysłuchany" - zakończył Andrzej Duda.
W referendum 6 września Polacy odpowiedzą na pytania dotyczące wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, reformy sposobu finansowania partii politycznych oraz zmian w prawie podatkowym.
>>> Czytaj też: Duda: Projekt obniżający wiek emerytalny chcę złożyć jak najszybciej
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePopatrzcie na samego Dudę — już w kilka dni po objęciu urzędu „Polska jest piękna”, a Wojsko Polskie — nagle stało się silne i wspaniałe — z perspektywy świeżo objętego urzędu nagle przestał dostrzegać jakiekolwiek problemy — zaledwie w kilka dni! (czyli nie trzeba niczego zmieniać, lepiej przystąpić do cichego korzystania z sytuacji — zacząć robić interesy).
Tymczasem dla lewicy — czy to tej oficjalnej, czy zamaskowanej — zaraz po wyborach też otworzą się przecież złote żniwa gigantycznych kontraktów za fikcyjną „naukę języka polskiego”, fikcyjną „adaptację do warunków polskiej rzeczywistości”, fikcyjną „aktywację zawodową” (co już samo w sobie jest oszustwem — przecież oficjalnie „ci biedni uchodźcy” przybyli tu jedynie na krótką chwilę wojny! W innym przypadku wciąż istnieje przymus ich usunięcia!), itp. fikcyjne, choć kosztujące polskich podatników setki realnych milionów biurokratyczne działania pozorowane.
Dlatego jednym z narzędzi walki ze zdradą interesów narodowych przez kryptolewicę powinno być pytanie o to w referendum — 95% dla „Nie” dawałoby gwarancję Trybunału Stanu dla każdego, kto sprzeciwi się woli Narodu.
Zamiast tego konieczne będzie przynajmniej patrzenie na ręce tym wszystkim:
● politykom sprowadzającym nieusuwalne (i narastające przez rozmnażanie!) gigantyczne problemy społeczne do „państwa istniejącego tylko teoretycznie”;
● urzędników produkującym koszty i generującym radykalny wzrost zagrożeń społecznych;
● firmom „krewnych i znajomych” koszącym gigantyczne pieniądze za fikcyjne usługi.
Opcja minimum, to na wszystkich znajdować obficie naprodukowane przez nich samych paragrafy oraz zmuszać do działania prokuraturę (każdego dnia muszą czuć stały oddech kontroli społecznej na swoich plecach), a także bezwzględnie konsekwentna odpowiedzialność polityczna — podczas najbliższych wyborów.
Tymczasem pytać należy o sprawy najważniejsze, szczególnie te ostateczne i nieodwracalne.
Do takich aktualnych pytań należy kwestia, czy „istniejące tylko teoretycznie” Państwo Polskie powinno jednak całkowicie zablokować rozpoczętą przez Kopacz procedurę budowy islamistycznych gett w miastach Polski — z ponowną wysyłką nielegalnych imigrantów pod bronią do państw, które ich wpuściły lub nawet do obozów w Afryce, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Póki wybory się nie odbyły PO i PiS zgodnie nabrały w tej sprawie wody w usta — w pełnej zgodzie, bo trzeba by przyznać, że nie mają w tej sprawie nic do gadania, przyjmują jedynie polecenia od swoich oficerów prowadzących. Z utęsknieniem czekają na pierwszy dzień po wyborach, co nagle rozwiąże im ręce: — „Teraz możemy wszystko! Naród już nam nie podskoczy!”
Tymczasem bez większego rozgłosu Kopacz już uruchomiła tryby państwa do importu oraz utrzymania tysięcy islamistów i tworzenia gett przestępczości w Polsce (po całym ciągu naruszeń prawa i owocnej współpracy z mafią przemytniczą jedyne posiadane kwalifikacje nadają się wyłącznie do wybijania szyb, podpaleń, gwałtów, pobić, działań gangów i żądania coraz więcej polskiej kasy za chwilowe odstąpienie od dalszego eskalowania przemocy wobec całkowicie im obcego [nie mającego ochoty współpracować w upodabnianiu się do nich samych] — społeczeństwa-żywiciela), więc wiadomo, że poparcie dla PO będzie stopniowo spadać do zera w miarę jak ludzie będą się przekonywać, że to nie była kolejna telewizyjna bajka, tylko nieodwracalna, coraz bardziej osaczająca ich rzeczywistość na niestrzeżonym osiedlu — byle po wyborach…
A PiS też siedzi cicho, bo tylko wygrywa na całej sytuacji — nie czyniąc żadnych deklaracji po miażdżąco wygranych wyborach będą mieć już w pełni wolną rękę do swobodnego manewru w każdą stronę — sami ściągną kolejne choćby 2.000.000 islamistów, jeśli tylko ktoś im dobrze za to zapłaci na ich rezydencje pozwalające skutecznie odciąć się od tego polskiego motłochu w ich strzeżonych posiadłościach…