Podczas kongresu PiS w pierwszą sobotę lipca, lider partii Jarosław Kaczyński przedstawiał swoją wizję Polski. Wspomniał krótko o tym, że Polska powinna zająć się pieniędzmi ulokowanymi w funduszach emerytalnych. W resorcie rozwoju zawrzało, przez całą niedzielę trwały prace, by w poniedziałek o 8:30, tuż przed otwarciem rynków finansowych, ogłosić reformę OFE. Inwestorzy byli zaskoczeni, warszawska giełda zareagowała mocnymi spadkami.
Choć 67-letni Jarosław Kaczyński nie jest premierem, prezydentem ani nawet ministrem, to właśnie on faktycznie sprawuje władzę w Polsce. „Z politycznego punktu widzenia jest kimś w rodzaju pierwszego sekretarza, którego znaliśmy z czasów komunizmu” – mówi Marek Migalski, były eurodeputowany PiS, który w 2010 roku został wyrzucony z partii za krytykowanie Kaczyńskiego. „Powiedziałbym nawet, że dla swoich zwolenników, jest kimś więcej niż Mojżesz. Tu nie chodzi tylko o poczucie, że Kaczyński robi tylko dobre rzeczy, to przekonanie, że wszystko co robi, jest dobre” – dodaje.
>>> Czytaj też: Złoty najsłabszą walutą regionu. Dlaczego inni otrząsnęli się po Brexicie, a Polska nie?
Nowa elita
Kaczyński był premierem Polski w latach 2006-2007. Jego brat, prezydent Lech Kaczyński, zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku w 2010 roku. Od tego czasu Jarosław Kaczyński jest przekonany, że tragiczny wypadek był spiskiem.
W ostatnich wyborach parlamentarnych Kaczyński postawił na 53-letnią Beatę Szydło. To właśnie ona miała stanąć na czele najnowszej krucjaty, której celem był demontaż dotychczasowych elit i budowa nowego rządu Polski.
“Kaczyński ma zarówno doświadczenie w pełnieniu funkcji premiera, jak znacznie dłuższe doświadczenie w byciu 'szyją', która porusza 'głową' podejmującą formalne decyzje” – mówi Danuta Przywara, która razem z Kaczyńskim działała w politycznym podziemiu za czasów komunizmu. „To jasne, że ta druga rola odpowiada mu znacznie bardziej” – mówi.
W wyborach parlamentarnych w 2015 roku PiS zwyciężył w niemal wszystkich polskich województwach. Jeszcze w 2011 roku popierała go głównie polska ściana wschodnia.
Od czasu miażdżącego zwycięstwa z października ubiegłego roku, PiS zaczął obsadzać swoimi ludźmi stanowiska menedżerskie niemal wszystkich największych państwowych spółek, wymieniał szefów sądów, uniwersytetów, a nawet stadniny koni. Kontrowersje wokół zmian w Trybunale Konstytucyjnym wywołały spory z UE i doprowadziły do uruchomienia procedury praworządności wobec Polski. W skrajnym przypadku mogłoby to doprowadzić Polskę do utraty prawa głosu we wspólnocie.
Polska zbyt duża, by upaść
Gambit Kaczyńskiego polega na tym, że warta 475 mld dol. gospodarka Polski jest zbyt duża, by upaść i żadna ze stron nie może sobie pozwolić na to, by zerwać więzi – uważa Roman Backer, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
„Kaczyński to wie, gra na zwłokę i czeka, nie cofając się ani na krok w swoim planie bycia jedynym twórcą prawa” – mówi Backer. Agencji Bloomberg nie udało się uzyskać w tej sprawie komentarza ani Jarosława Kaczyńskiego, ani rzeczniczki Prawa i Sprawiedliwości.
Rząd PiS próbował też zmienić narrację w związku z walką z komunizmem, po tym, jak dokumenty przekazane przez Marię Kiszczak wskazały na to, że przywódca Solidarności Lech Wałęsa był tajnym agentem opłacanym przez reżim. Wałęsa stanowczo odrzucił zarzuty.
„Z biegiem czasu, jego dążenie do konfliktu się pogłębia” - mówi Zbigniew Janas, członek Solidarności, który zna Kaczyńskiego od lat 80. „Być może wynika to z jego wieku lub tragicznych doświadczeń związanych z utrata brata i samotnością, wzmocnionych latami przebywania na politycznym uboczu, co wzmaga jego poczucie niesprawiedliwości” – mówi Janas.
Kaczyński nie jest żonaty, nie ma też prawa jazdy. Wraz z bratem Lechem zaczęli działalność w politycznym podziemiu w latach 70. ubiegłego wieku. Jarosław Kaczyński nie był jednak tak widoczny w działaniach Solidarności, jak Lech Wałęsa. Później dołączył do Komitetu Helsińskiego, który w 1983 roku opublikował pierwszy raport o łamaniu praw człowieka przez władze komunistyczne.
>>> Czytaj też: Morawiecki: Potrzebujemy więcej polskiej gospodarki. To nie my konsumujemy owoce naszego wzrostu
Bruksela zagraża Polsce
W wyborach prezydenckich z 1990 roku Kaczyński wsparł Lecha Wałęsę. Potem ich polityczne ścieżki zaczęły się rozchodzić. Kaczyński założył własną partię, która w 2001 roku przeobraziła się w Prawo i Sprawiedliwość. W 2005 roku ugrupowanie zwyciężyło wybory parlamentarne i przez dwa lata rządziło Polską. Po przegranej PiS w wyborach z 2007 roku, Polska weszła w okres politycznej stabilności, a gospodarka jako jedyna w UE uniknęła recesji z powodu globalnego kryzysu finansowego.
Coraz więcej Polaków zaczęło jednak emigrować za granicę w poszukiwaniu pracy i lepszych zarobków, w kraju pogłębiały się nierówności społeczne. Otworzyło to przed Kaczyńskim nową szansę. Konflikt na Ukrainie, imperialna postawa Rosji i kryzys migracyjny – wszystko to wzmocniło głoszoną przez PiS tezę o braku bezpieczeństwa. Teraz, kiedy spór w UE o demokrację w Polsce się zaostrza, Kaczyński i jego partia malują Brukselę jako zewnętrzną siłę zagrażającą Polsce.
“Największym grzechem obecnych władz jest przekierowanie geopolitycznych poglądów Polaków” – uważa Ludwik Dorn, jeden z założycieli PiS i były minister w rządzie Kaczyńskiego z 2007 roku.
Obrona wizerunku Polski
Jak na razie Kaczyński może robić wszystko to, co chce. Ogłoszona niedawno reforma OFE oznacza, że co najmniej jedna czwarta aktywów w funduszach emerytalnych będzie nadzorowana przez państwo i wykorzystywana do projektów rządowych. Wicepremier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej 4 lipca ogłaszał szczegóły nowego, przygotowywanego w pośpiechu programu PiS – zdradza Bloombergowi osoba, która brała udział w pracach nad reformą. Rozmówca chciał pozostać anonimowy.
W poniedziałek Jarosław Kaczyński mówił “Rzeczpospolitej”, że pogarszająca się opinia o Polsce za granicą jest “bardzo poważnym problemem”, a rząd powinien działać bardziej efektywnie, by bronić wizerunku kraju. Dwa dni później, minister skarbu Dawid Jackiewicz otoczony szefami 17 państwowych spółek, ogłaszał powstanie Polskiej Fundacji Narodowej, której celem jest promowanie Polski za granicą. „Polska jest krzywdzona przez nieprawdziwe stereotypy i niesprawiedliwe traktowanie” – mówił Jackiewicz w środę. „Fundacja musi być powołana z prędkością światła”.
>>> Czytaj też: Kraje rozwinięte zaczynają się zwijać. Zachodnie elity utraciły kontakt z rzeczywistością