"To jest ten długo oczekiwany plan na ewentualne skutki kryzysu w Polsce. Tam m.in. przekażemy także precyzyjną informację co do ostatecznych propozycji budżetowych" - powiedział szef rządu na konferencji prasowej w miejscowości Kościan w Wielkopolsce.

Przyjęty przez rząd projekt ustawy budżetowej na przyszły rok zakłada wzrost PKB o 4,8 proc. Prognozy rynku są znacznie niższe, a NBP sądzi, że PKB wzrośnie o 2,8 proc. Minister finansów zapowiedział jednak, że mimo kryzysu nie ma mowy o zwiększeniu zakładanego deficytu na 2009 rok. Autopoprawkę do projektu ustawy budżetowej na 2009 r. rząd będzie musiał zgłosić najpóźniej podczas drugiego czytania ustawy w Sejmie, czyli w najbliższą środę - wynika z regulaminu Sejmu.

Czekają na pakiet

Od kilkunastu dni środowiska biznesowe coraz głośniej przedstawiają kolejne postulaty dotyczące działań rządu wspomagających gospodarkę w kryzysie. Polski rząd takich działań jeszcze nie ogłosił, choć zrobiły to już inne rządy UE. W piątek informowały o tym Włochy, których pakiet ma wartość 80 mld euro. Plany Unii Europejskiej zakładają pomoc dla gospodarki o wartości 1 proc. PKB każdego z 27 krajów Unii.

Reklama

W tym tygodniu swoje propozycje przedstawili bankowcy, wskazując na potrzebę np. większej aktywności funduszy poręczeniowych czy wzmocnienia kapitałowego państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego. Proponowali też zmiany w prawie ułatwiające działalność banków.

Piątkowa "Gazeta Wyborcza" poinformowała o powstaniu planu "Działania Polski wobec kryzysu finansowego - pakiet stabilności i rozwoju", przygotowanego przez Boniego.

Boni - pisze "GW" - chce m.in. aby rząd przygotował pakiet poręczeń dla małych i średnich przedsiębiorstw, rozważył zwiększenie gwarancji międzybankowych, przyśpieszył inwestycje współfinansowane ze środków UE, rozważył wprowadzenie ulgi inwestycyjnej.

A czas nagli

Wydawało się, że Polska będzie stosunkowo niewiele dotknięta kryzysem. Jednak od pewnego czasu kolejne banki inwestycyjne obniżają prognozy wzrostu PKB na przyszły rok. I to do poziomów, które polscy politycy nazywają absurdalnymi.

We wtorek BNP Paribas obniżył prognozy dla Polski z 3 proc. do 0,4 proc. , zaś Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Polska twierdzi, że polska gospodarka pogrąży się w stagnacji. Wcześniej awanturę - także polityczną - wywołał JP Morgan, który uznał, że przyszłoroczny wzrost polskiego PKB wyniesie zaledwie 1,5 proc., choć nawet obniżone prognozy innych instytucji zakładają ok. 3 proc. wzrostu.

W piątek ukazała się prognoza Goldman Sachs, według której analityków banku w 2009 roku tempo rozwoju gospodarczego w Polsce spadnie do 2,1 proc., wobec zakładanych wcześniej 3,6 proc. PKB.

W połowie listopada wicepremier Waldemar Pawlak upierał się, że o ile w Polsce nic nie popsujemy, to przyszłoroczny wzrost gospodarczy może być bliski założonym 4,9 proc. Jednak w ubiegłym tygodniu minister Rostowski potwierdził, że resort zastanawia się nad zmianą prognoz makroekonomicznych na przyszły rok, ale musi mieć pewność, że będą one do zrealizowania. Ministerstwo Finansów poinformowało w środę, że nie zdecydowało jeszcze o skali redukcji prognozowanego wzrostu PKB na 2009 r. i nadal rozważa wszystkie scenariusze z przedziału 3,5-4,5 proc.