Rosja cierpni z powodu spadku cen ropy i ucieczki inwestorów z rynków wschodzących. W dodatku spółki rosyjskie i klienci zaczynają lokować część środków w walutach obcych - podkreśla Reuters.

Arkady Dvorkovitch, doradca ekonomiczny prezydenta Dmitrija Miedwiediewa poinformował podczas spotkania przedsiębiorców w Moskwie, że rosyjski rząd rozważa obecnie najbardziej pesymistyczne prognozy ekonomiczne. Wezwał też banki do właściwego używania środków z pomocy publicznej. Podkreślił, że pojawiają się sygnały, iż te pieniądze nie trafiają do realnej gospodarki, zaś banki próbują mieć zyski z dewaluacji rubla,

Jeszcze w czwartek rosyjski bank centralny wezwał banki, by nie powiększały w grudniu długich pozycji na zagranicznych walutach.

Bank centralny, który wydał we wrześniu i październiku 57,5 mld dolarów na obronę rubla, zgodził się na deprecjację rosyjskiej waluty o 1 proc. po raz pierwszy 11 listopada. Rubel staniał wówczas wobec dolara z 30,41 rubla do 30,71. W miniony poniedziałek bank centralny znów zdewaluował rubla o 1 proc. do 31,01 rubla za dolara, a w piątek - jak podaje Reuters - rubel spadł do 31,31 za dolara.

Reklama

Cena ropy spadła o ponad 60 proc. od rekordów lipcowych. Tymczasem dochody z ropy to istotne źródło rezerw walutowych Rosji. Baryłka ropy Ural kosztuje obecnie ok. 48 dolarów, a więc mniej niż połowa poziomu branego pod uwagę w przyszłorocznych rachunkach budżetowych.

Rosyjski bank centralny podwyższył też o 1 pkt. proc. stopy procentowe. Stopa refinansowa wzrosła do 13 proc. (od poniedziałku), a minimalna stopa repo do 9 proc.

Poprzednia podwyżka stóp miała miejsce 11 listopada, razem z poszerzeniem dopuszczalnego pasma wahań kursu rubla.