Donald Trump, kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA, a także biznesmen i telewizyjny celebryta bez politycznego dorobku i doświadczenia, niespodziewanie wygrał wtorkowe wybory prezydenckie, pokonując byłą sekretarz stanu Demokratkę Hillary Clinton.

Clinton zadzwoniła już do Trumpa i uznała jego zwycięstwo. "Pogratulowała nam wygranej, a ja pogratulowałem jej i jej rodzinie walki w kampanii" - potwierdził Trump w zwycięskiej mowie, jaką wygłosił w nocy z wtorku na środę w siedzibie swego sztabu wyborczego w Nowym Jorku.

Obiecał, że będzie prezydentem wszystkich Amerykanów. "Nadszedł czas, by zaleczyć rany podziałów. Nadszedł czas, byśmy połączyli się jako zjednoczony naród" - powiedział.

Według CNN Trump zdobył w wyborach prezydenckich 288 głosów elektorskich, a była sekretarz stanu - 215 (do zwycięstwa w wyborach prezydenckich potrzeba 270 z 538 głosów elektorskich). Trump najpewniej poprawi swój wynik, bo wciąż nie ma rezultatów z Minnesoty, a także z wahadłowych stanów Michigan i New Hampshire. Nawet jeśli Clinton wygra we wszystkich tych stanach, nie wpłynie to na ostateczny wynik.

Wygrana Trumpa oznacza, że 45. prezydentem USA po raz pierwszy w historii tego kraju zostanie osoba bez żadnego politycznego dorobku i doświadczenia. Jego kandydatura wywołała wiele krytycznych komentarzy i obaw nie tylko w USA, ale i na świecie. Niektórzy politycy z krajów sojuszniczych USA, m.in. w Unii Europejskiej, nie ukrywali, że woleliby, by wygrała Clinton; m.in. wyrażano obawy, że administracja Trumpa osłabiłaby zaangażowanie USA w NATO i amerykańskie zobowiązania na rzecz bezpieczeństwa sojuszników.

Reklama

Bardzo dobry wynik 70-letniego Trumpa to całkowite zaskoczenie. Wszystkie sondaże w ostatnich dniach wskazywały, że to Clinton jest faworytką wyścigu prezydenckiego. Trump wygrał przede wszystkim dzięki poparciu białych mężczyzn oraz ewangelików, którzy od początku stanowili najwierniejszą grupę jego zwolenników. To na ogół ludzie bez wyższego wykształcenia, którym gorzej powodzi się w nowej, globalnej gospodarce. Przegrana Clinton sugeruje jednak, że najpewniej zagłosowało na nią znacznie mniej kobiet niż oczekiwano. Zdaniem komentatorów nagrania z seksistowskimi wypowiedziami Trumpa o kobietach nie wywarły na wyborcach tak wielkiego wpływu, jak można było się spodziewać.

O doskonałym wyniku wyborczym Trumpa zadecydowały niespodziewane zwycięstwa w kilku kluczowych stanach wahadłowych, w tym w Ohio, Karolinie Północnej i Pensylwanii. Gdy po wielu godzinach oczekiwania okazało się, że Republikanin wygrał także na Florydzie, czyli w największym stanie wahadłowym, jego wygrana była już bardzo prawdopodobna.

Zgodnie z prognozami Clinton wygrała wybory w stanach Waszyngton, Kalifornia, Maryland, Oregon, Connecticut, Maine, Illinois, Massachusetts, Delaware, New Jersey, Nowy Jork, Rhode Island, Vermont i w stołecznym Dystrykcie Kolumbia (DC), czyli w Waszyngtonie, a także w wahadłowych stanach Kolorado, Nevada, Nowy Meksyk i Wirginia. Przegrała jednak także w kilku stanach wahadłowych, które w ostatnich wyborach częściej przypadały Demokratom, takich jak Pensylwania, Iowa, Wisconsin i Ohio.

W sztabie Clinton nastroje były minorowe. Jak komentowała korespondentka CNN z siedziby sztabu Clinton w Nowym Jorku, zgromadzeni ludzie byli tak zszokowani, że niektórzy płakali, gdy dowiadywali się o zwycięstwach Trumpa w kolejnych stanach.

Trump – zgodnie z przewidywaniami – zwyciężył w Alabamie, Arkansas, Indianie, Kansas, Kentucky, Luizjanie, Missisipi, Missouri, Montanie, Nebrasce, Oklahomie, Karolinie Południowej, Dakocie Północnej, Dakocie Południowej, Tennessee, Teksasie, Wirginii Zachodniej, Idaho, Georgii i Wyoming – czyli głównie w konserwatywnych stanach amerykańskiego Zachodu i Południa.

Z uwagi na szokujące wypowiedzi Trumpa komentatorzy przez długi czas kampanii nie traktowali jego kandydatury poważnie. Republikanin zraził do siebie mniejszość latynoską, mówiąc, że Meksykanie to handlarze narkotyków i gwałciciele. Obiecał też budowę muru na południowej granicy USA, by walczyć z nielegalna imigracją, a ponadto groził zakazaniem muzułmanom wjazdu do USA (potem się wycofał z tego pomysłu). W kampanii zapowiadał odwołanie reformy ochrony zdrowia, wprowadzonej przez prezydenta Baracka Obamę. Obiecywał też przywrócić miejsca pracy przeniesione za granicę, renegocjowanie układów handlowych takich jak NAFTA, a także zniesienie zbędnych regulacji rządowych i obniżenie podatków.