Szef Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej zwrócił uwagę, że pierwsze informacje o przyszłych bankrutach pojawiają się w Krajowym Rejestrze Długów na rok i wcześniej przed ogłoszeniem upadłości. "Niestety w ubiegłym roku, mimo mniejszej liczby bankructw w II jego połowie, wzrósł z 37,8 proc. do 41,4 proc. odsetek bankrutów, którzy byli notowani w Krajowym Rejestrze Długów już 12 miesięcy przed ogłoszeniem upadłości" - powiedział Łącki. Według niego to, jaki był wpływ pandemii na liczbę bankructw zobaczymy tak naprawdę dopiero w tym roku.

"W drugim półroczu 2020 roku sądy ogłosiły mniej upadłości firm niż w jego pierwszej połowie, ale to nie powinno uspokajać. Bankructwo nie jest bowiem zjawiskiem występującym nagle, to zawsze finał procesu trwającego kilkanaście miesięcy, a nawet kilka lat" - wskazał.

Łącząc te dane można wysnuć wniosek, że część zagrożonych niewypłacalnością firm uratowała się przed upadłością w drugiej połowie roku dzięki pomocy rządowej - wskazał Łącki. "Jednocześnie wzrosła liczba przedsiębiorstw, których problemy finansowe się pogłębiły i nawet programy pomocowe nie były w stanie uratować ich przed bankructwem" - dodał.

Reklama

Łącki zwrócił uwagę, że z danych Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej widać, że w drugim półroczu 2020 r. systematycznie rosła też liczba wniosków o zamknięcie czy zawieszenie działalności. "O ile w czerwcu liczba jednoosobowych działalności gospodarczych, które rozpoczęły lub odwiesiły działalność była o 125 proc. wyższa, niż tych, które ją zamknęły lub zawiesiły, to w grudniu mieliśmy sytuację odwrotną. 71 proc. więcej firm zawiesiło lub zamknęło działalność niż ją założyło lub wznowiło" - powiedział. To może oznaczać, że w dobie kryzysu firmy "nie liczą na odmianę losu i aby uniknąć bankructwa zawczasu kończą swój biznes".

Zastrzegł, że to nie jest obraz całej gospodarki - są takie jej dziedziny, jak choćby przemysł, które radzą sobie nadwyraz dobrze. "Będziemy zapewne obserwować wyraźne zróżnicowanie sytuacji różnych branż, także w gronie bankrutów: narastanie tego zjawiska tam, gdzie pandemia uczyniła największe spustoszenia, a wygasające programy pomocowe nie są w stanie zrekompensować przedsiębiorcom strat, i zmniejszanie się go w gronie tych, którzy w nowej rzeczywistości radzą sobie lepiej" - ocenił. Zastrzegł, że gospodarka to system naczyń połączonych i jeśli kryzys będzie się przedłużał, "uderzy koniec końców we wszystkich".