Choć serwisy streamingowe podbiły serca i portfele polskich widzów, artyści, z których pracy korzystają, nie otrzymują od nich tantiem. To unikalna sytuacja - z twórcami muszą się w ten sposób dzielić dochodami choćby kina. Luka powstała, bo kiedy przyjmowano poprzednie przepisy, streaming nie istniał. Resort kultury chce usunąć tę nierówność, w konsultacjach międzyresortowych jest właśnie projekt nowelizacji prawa autorskiego.
Jak wyliczają zrzeszenia artystów, dla samego przemysłu filmowego stawką jest 35 mln zł rocznie. Nic dziwnego, że ustawa budzi kontrowersje - w czasie prac legislacyjnych wpłynęły do niej opinie ponad 60 podmiotów. Jednym z krytyków takiego rozwiązania jest Netflix (to największy udziałowiec polskiego rynku VOD). Platforma co prawda chce artystom płacić, ale na swoich warunkach, bez pośrednictwa wyspecjalizowanych organizacji (organizacjizbiorowego zarządzania).
W czasie kiedy trwają uzgodnienia międzyresortowe dotyczące projektu, do Polski przyjeżdża współzałożyciel i ówczesny szef Netflixa - Reed Hastings. 5 grudnia spotyka się oddzielnie z premierem i prezydentem. Kancelarie nie ujawniają jednak agendy spotkań, a kiedy pytamy, czy w ich trakcie rozmawiano o ustawie pilotowanej przez MKiDN, z pierwszej otrzymujemy wymijającą odpowiedź. Druga milczy. Następnego dnia po spotkaniach z najważniejszymi osobami w państwie Hastings ogłasza, że Netflix wyprodukuje u nas cztery seriale.
Reklama
Tymczasem do MKiDN wpływa opinia Janusza Cieszyńskiego, sekretarza stanu w KPRM, w której proponuje on wykreślenie niepomyślnego dla platformy art. 70 ust. 2 pkt 5, o czym pierwsza informuje „Rzeczpospolita”. Pismo nie ma daty, widnieje na nim tylko rok: 2022. W metadanych pliku można jednak zobaczyć, że został utworzony trzy dni po wizycie Hastingsa. Argument Cieszyńskiego nie odnosi się do merytorycznej treści - ustawa wdraża unijną dyrektywę o prawie autorskim (dyrektywa DSM), a minister przekonuje, że postulowany punkt wykracza poza nią i dlatego nie można go przyjąć. Co więcej, dokument jest kolejną opinią, którą do projektu wydaje KPRM. Wcześniejsze uwagi zgłaszał inny sekretarz stanu - Adam Andruszkiewicz. Do art. 70 zastrzeżeń nie miał.
ikona lupy />
Netflix a zmiana przepisów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Mimo licznych prób kontaktu nie udało nam się uzyskać komentarza Janusza Cieszyńskiego. 17 stycznia mówił jednak DGP, że nadal będzie się starał o wykreślenie spornych regulacji.
Mimo uwag MKiDN pozostawia w projekcie tantiemy z serwisów streamingowych. Za krytykę tego rozwiązania bierze się jednak kolejny resort, tym razem finansów. W połowie stycznia Piotr Patkowski, dawniej członek gabinetu politycznego premiera, a obecnie podsekretarz stanu w MF, argumentuje, że tantiemy to nowy podatek cyfrowy, a tego nie można wprowadzić ze względu na aktualne zobowiązania Polski w ramach OECD. I choć resort kultury tę uwagę odrzuca, wsparty przez opinię doradców podatkowych z MDDP Michalik, Dłuska, Dziedzic i Partnerzy, Patkowski się upiera. 30 stycznia pisze, że tantiemy mogą być w OECD uznane za „inny podobny (do podatku - red.) środek”. A wprowadzanie ich też jest zabronione aż do grudnia 2023 r.
Dlaczego Patkowski uznał tantiemy za podatek? W odpowiedzi na pytania o tę kwestię dostajemy z resortu lakoniczny e-mail powielający treść opinii o projekcie i przypomnienie, że decyzje zostaną podjęte przez komitet ds. europejskich i rząd. O sprawę pytamy MKiDN, a odpowiedź, którą dostajemy, nie odnosi się jednak do naszych pytań. Z kolei Jarosław Sellin, sekretarz stanu w resorcie, który wymienia z Patkowskim pisma, odmawia komentarza, tłumacząc, że nie chce wywierać presji przy pomocy artykułów prasowych. Zapowiada jednak, że w marcu jednolity projekt ustawy o prawie autorskim powinien trafić już pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów.
Jedna z osób, które sprawie przyglądają się z bliska, twierdzi, że kolejne negatywne opinie mogą być grą na czas. Każdy miesiąc opóźnienia to dla platform, takich jak Netflix, zysk. Rozwlekanie procesu legislacyjnego może jednak mieć dla Polski skutki uboczne. Za niewdrożenie dyrektywy (termin upłynął w czerwcu 2021 r.) Komisja Europejska pozwała właśnie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jeśli jego wyrok będzie niekorzystny, czeka nas taki sam los jak w przypadku sprawy Turowa - KE zacznie naliczać kary. To realny scenariusz, jeśli ustawa o prawie autorskim nie zostanie przyjęta do jesiennych wyborów. Po rozwiązaniu Sejmu, zgodnie z zasadą dyskontynuacji, niedokończone prace legislacyjne lądują w koszu.
Czy inwestycje Netflixa w Polsce są uzależnione od przychylnych regulacji? Biuro prasowe firmy kategorycznie zaprzecza i w przesłanym do redakcji oświadczeniu przypomina, że dla platformy powstało już ponad 30 polskich filmów i seriali, a tylko w 2022 r. zainwestowała ona 400 mln zł w lokalne produkcje. Wizytę Reeda Hastingsa tłumaczy z kolei otwarciem biura w Warszawie i polityką firmy. „Odwiedził także inne europejskie biura Netflix, spotykając się zarówno z pracownikami firmy, jak i przedstawicielami regulatorów oraz lokalnych branż kreatywnych” - czytamy. Netflix zaprzecza też, by zamieszczone w RCL opinie Patkowskiego i Cieszyńskiego były konsultowane z platformą. ©℗

Tantiemy dają artystom udział w sukcesie produkcji

ikona lupy />
Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych / Dziennik Gazeta Prawna
Co to są tantiemy?
W polskich warunkach tantiemy są istotnym elementem systemu produkcyjnego filmów. To uzupełniające wynagrodzenie dla twórców, które jest płacone nie przez producenta, tylko przez podmiot, który z dzieła korzysta, tzw. użytkownika praw. To kina, telewizje, operatorzy kablowi, dystrybutorzy DVD, kiedyś także wypożyczalnie kaset VHS. Nie płacą ich serwisy streamingowe, bo kiedy projektowano te przepisy, po prostu ich nie było. Niektórzy uważają, że ich sytuacja jest analogiczna do sytuacji wypożyczalni wideo, więc już dziś można by na nie nałożyć obowiązek wypłaty tantiem, ale to nie takie proste. Musi być wyraźna podstawa ustawowa, która pozwala dochodzić tych wynagrodzeń.
O jakich twórcach mówimy?
W Polsce jest to bardzo szeroki krąg uprawnionych. Oprócz najważniejszych twórców: reżysera, scenarzysty, operatora, kompozytora muzyki filmowej, tantiemy przysługują także scenografom, kostiumografom, montażystom, dźwiękowcom i dekoratorom wnętrz.
Artyści dostają wynagrodzenie za pracę. Dlaczego później mają dostawać coś więcej?
W polskim systemie prawnym producent zleca w umowie produkcyjnej wykonanie dzieła i jednocześnie nabywa autorskie prawa majątkowe do eksploatacji filmu. Wkład w produkcję filmu można wycenić. W momencie powstania filmu, dzieła niezwykle złożonego, nieznana jest jednak wartość praw, które przenosi aktor czy twórca na producenta. Nie da się wycenić tych praw na etapie produkcji filmu. Dlatego wymyślono tantiemy, żeby część tego wynagrodzenia była płacona później w zależności od sukcesu produkcji. Jest to praktyka powszechna w branży audiowizualnej zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych.
Dlaczego w Polsce tantiemy mają przechodzić przez pośredników, czyli organizacje zbiorowego zarządzania, takie jak ZAPA i ZAiKS, a nie być wypłacane na podstawie umowy z dystrybutorem?
Organizacje zbiorowego zarządzania chronią twórców przed narzucaniem niekorzystnych warunków umów przez dystrybutorów. Nie jest w ogóle możliwe, żeby każdy twórca (tylko polskich twórców audiowizualnych reprezentujemy ponad 6 tys.) negocjował indywidualne kontrakty z każdą telewizją, operatorem kablowym, kinem i serwisem streamingowym. Koszty obsługi takich umów byłyby gigantyczne i niekorzystne dla wszystkich stron. Przez pewien czas, do 2000 r., w naszym systemie tantiemy miały być wypłacane przez producentów. To się skończyło kompletną katastrofą, bo żaden twórca ich nie zobaczył. ©℗
Rozmawiała Anna Wittenberg
Replika Netflix do artykułu opublikowanego w Dzienniku Gazecie Prawnej w dniu 2 marca 2023 roku:
Wbrew sugestiom artykułu, w ramach konsultacji publicznych projektu ustawy oraz we wszystkich wypowiedziach dotyczących opisywanego w artykule tematu, Netflix podnosił całkowicie inne argumenty od tych, które przypisuje nam autorka artykułu. Wprost przeciwnie do tych sugestii, od zawsze stoimy na stanowisku, że adekwatne i sprawiedliwe wynagrodzenie za eksploatację utworów w sieci należy się twórcom i takie też stanowisko przedstawiliśmy w ustawowo przewidzianym procesie. Co więcej, ze względu na to, że obecne prawo nie przewiduje możliwości wypłacania tantiem twórcom, jako jedyny serwis streamingowy w Polsce zaproponowaliśmy formę samoregulacji, dzięki której współpracujący z nami autorzy mogą otrzymać dodatkowe wynagrodzenie za udział w sukcesie swoich produkcji na Netflix. W przedstawionym przez nas programie nie ma potrzeby, by organizacje takie jak ZAPA występowały jako pośrednik, ponieważ wynagrodzenie byłoby wypłacane bezpośrednio twórcom na podstawie ustaleń kontraktowych, bez pomniejszania go o prowizję organizacji zbiorowego zarządzania. To rozwiązanie zostało publicznie wsparte przez ZAPA i SFP, jak i pozostałe środowiska twórcze. Zarzut p. Dominika Skoczka, jakoby Netflix opowiadał się za skasowaniem możliwości uzyskania wynagrodzeń dla twórców jest więc nie tylko nieprawdziwy, ale wręcz sprzeczny z naszymi działaniami na polskim rynku.